28 grudnia 2017 roku zmarł Stanisław Terlecki. Jego śmierć poruszyła całą Polskę, bo mówimy o piłkarzu z nieprzeciętnym talentem, którego kariera nie do końca potoczyła się tak, jak wszyscy oczekiwali. Niestety, po zakończeniu przygody z futbolem zaczęły się problemy. Szczególnie ostatnie lata były bardzo trudne, bo reprezentant Polski cierpiał na depresję i staczał się na dno. Wiele osób próbowało mu pomóc, ale bezskutecznie.
Odejście Terleckiego mocno przeżyła rodzina. Syn Maciej właśnie zabrał głos po stracie ojca. Były piłkarz przede wszystkim chce pamiętać dobre chwile, których było bardzo dużo. - Miałem taki zapał do piłki, że mogłem ćwiczyć non stop. Ojciec trenował zazwyczaj przed południem. Wracał do domu i po obiedzie zabierał mnie na boisko. Mogliśmy kopać godzinami. I tak przez lata. Od czterolatka aż do zawodowego piłkarza - wspomina w "Super Expressie".
Ostatnie lata nie były sielanką. Stanisław Terlecki nawet pożalił się w mediach, że syn mu nie pomaga. To spowodowało, że przestali ze sobą rozmawiać, ale tylko na moment. Dziś były gracz m.in. Widzewa Łódź i ŁKS-u rozumie, że za wszystko odpowiada choroba. - Pogodziliśmy się dwa miesiące po medialnej burzy, którą rozpętał. Odwiedziłem go w szpitalu w Pruszkowie. Pogadaliśmy i potem już nie wracaliśmy do nieporozumień. Nie mam żalu, bo wiem, że to wszystko wydarzyło się przez chorobę. Depresja potrafi człowieka zabić. Trudno sobie wyobrazić co przeżywa ktoś, kto na nią cierpi. Budzi się i wegetuje, nie widząc światełka w tunelu, tylko ciemność. Żal mi taty...
Wiele mówiło się o uzależnieniach wybitnego zawodnika i zarzucało mu się m.in. alkoholizm oraz hazard. Maciej Terlecki jednak temu zaprzecza i potwierdza tylko jeden problem ojca. - Kiedy teraz czytam te wszystkie komentarze, to ręce mi opadają. Plotki, pomówienia, o chorobie alkoholowej, hazardzie. Ojciec nigdy nie grał w kasynie. Nie pił wódki. Lubił piwo. Największym problemem były leki psychotropowe, które zaczął brać, bo miał wielkie problemy ze snem. Po ich zażyciu zdarzało się, że mówił wolniej, sprawiał wrażenie nieobecnego. To z powodu depresji przyznawał się w mediach do alkoholizmu, choć alkoholikiem nie był. Za bardzo się samobiczował - dodaje.
ZOBACZ WIDEO Stanisław Terlecki nie żyje. Miał 62 lata