Ostatnie dni nie są łatwe dla Jake'a Livermore'a. Podczas rozegranego 2 stycznia meczu w Londynie piłkarz West Bromwich Albion popchnął kibica West Ham United. Był to efekt słownych drwin fana ekipy ze stolicy Anglii. Naśmiewał się on ze śmierci dziecka Livermore'a.
Incydent potwierdziło West Bromwich Albion. Klub zawodnika wydał specjalne oświadczenie. - W świetle intensywnych spekulacji medialnych jako klub chcemy wyjaśnić sytuację z udziałem naszego piłkarza Jake'a Livermore'a. Po tym, gdy w drugiej połowie zszedł z boiska z trybun słychać było wiele komentarzy. Jake tylko wzruszył ramionami - tłumaczy WBA.
- Doszło jednak do konfrontacji z jednym z kibiców, który drwił ze śmierci syna Livermore'a. Jako klub myślimy, że wszyscy pozytywnie nastawieni kibice zrozumieją tę reakcję. Jake to wybitny młody człowiek, który ma całkowite poparcie wszystkich w klubie - dodano w oświadczeniu.
Na sytuację szybko zareagował West Ham United. Kibic może liczyć się z konsekwencjami swojego zachowania. - Jesteśmy wdzięczni za taką reakcję. Odpowiedzieliśmy na prośbę federacji i przedstawiliśmy wyjaśnienia dotyczące tego incydentu. Liczymy, że nie będzie żadnych uwag - przekazało WBA.
Działacze West Ham United zidentyfikowali krewkiego kibica i wezwali go na spotkanie. Jeśli zarzuty zostaną potwierdzone, to grozi mu zakaz stadionowy.
Dramat Livermore'a rozegrał się w 2013 roku. Wtedy zmarł jego syn, a sam piłkarz z tego powodu miał problemy z narkotykami.
ZOBACZ WIDEO Kolejna porażka Hull City bez udziału Grosickiego. Zobacz skrót meczu z Boltonem [ZDJĘCIA ELEVEN SPORTS 1]