Czytaj w "PN": Emir Dilaver. Lekko szalony kumpel Alaby

Był pierwszym letnim transferem Lecha Poznań i - jak się później okazało - najlepszym. Po cichu to właśnie Emir Dilaver wyrósł na lidera defensywy Kolejorza, a nawet czołowego obrońcę Ekstraklasy.

Piłka Nożna
Piłka Nożna
Emir Dilaver (z prawej) po podpisaniu umowy z Lechem Materiały prasowe / lechpoznan.pl/fot. Przemysław Szyszka / Na zdjęciu: Emir Dilaver (z prawej) po podpisaniu umowy z Lechem
Konrad Witkowski, "Piłka Nożna": Urodził się pan na terenie byłej Jugosławii, ale szybko wyjechał za granicę. Dzieciństwo musiało być dla pana trudnym czasem. Jak je pan wspomina? Emir Dilaver, piłkarz Lecha Poznań: Krótko po tym, jak się urodziłem, w Bośni i Hercegowinie wybuchła wojna. To był bardzo trudny okres dla całej mojej rodziny. Rodzice zdecydowali się wyjechać z kraju i kiedy miałem zaledwie rok, przeprowadziłem się do Wiednia. Wtedy opuszczenie Bośni nie było takie proste: żeby wyjechać za granicę, trzeba było mieć odpowiednie znajomości, wiele osób musiało sobie załatwiać obce paszporty. Wkrótce rodzice wrócili, żeby zabrać ze sobą resztę rodziny. Spędziłem dużo czasu z dziadkami.

W Austrii niemal od razu trafił pan do jednego z najsilniejszych klubów piłkarskich w kraju.

W wieku sześciu lat zacząłem trenować w znajdującym się w mojej dzielnicy Red Star Penzing. To mały klub, który jednak wychował wielu profesjonalnych zawodników. Jako 10-latek trafiłem do akademii Austrii Wiedeń. Przez pięć lat mieszkałem w internacie i był to bardzo ciekawy czas, podczas którego uczyłem się nie tylko futbolu, ale też dyscypliny. Później poszedłem na półroczne wypożyczenie do SV Wienerberg, klubu współpracującego z Austrią. Tam poznawałem dorosłą piłkę. Po powrocie występowałem w zespole rezerw, natomiast od 2011 roku byłem już zawodnikiem pierwszej drużyny. Z Austrią sięgnąłem po mistrzostwo, występowałem w fazie grupowej Champions League. Zdobyliśmy w tych rozgrywkach pięć punktów, a mieliśmy w grupie Atletico Madryt, FC Porto i Zenit Sankt Petersburg. Z rosyjską drużyną rozegraliśmy świetny mecz, zwyciężając 4:1. Dobrze pamiętam rywalizację z takimi piłkarzami jak Andriej Arszawin czy Hulk.

(...)

Z czasów spędzonych w Wiedniu powinien pan znać Davida Alabę.

Zgadza się, znam faktycznie kilku zawodników, którzy zrobili duże kariery. Z Davidem występowaliśmy razem w akademii Austrii: spędzaliśmy ze sobą sporo czasu, nie tylko na boisku. Kiedy byliśmy młodsi, zdarzało nam się z grupą przyjaciół wyskoczyć wspólnie na imprezę.

Jako 22-latek był pan wyróżniającym się graczem zdobywającej tytuł mistrzowski Austrii. Nie pojawiały się wtedy oferty transferu do silniejszego klubu?

Otrzymałem kilka propozycji z klubów 2. Bundesligi. Nie zdecydowałem się na transfer, bo nie pasowało mi występowanie na zapleczu. Pierwsza liga to jednak coś zupełnie innego. Pewnie, miło byłoby walczyć o awans do Bundesligi, ale ja lubię czuć presję związaną z grą o mistrzostwo kraju.

Występował pan w młodzieżowych kadrach Austrii, ale na poziomie seniorskim chciałby pan reprezentować Bośnię i Hercegowinę. Dlaczego?

Nigdy nie powiedziałem, że nie zagrałbym dla Austrii. To państwo dało mi wszystko, co w tej chwili mam. Austrii i jej mieszkańcom zawdzięczam bardzo dużo, nigdy tego nie zapomnę. Gdybym dostał powołanie do austriackiej reprezentacji, przemyślałbym sprawę, musiałbym porozmawiać o tym z bliskimi. Teoretycznie mam prawo występu w obu reprezentacjach, jednak czuję się Bośniakiem. Myślę, że moja rodzina byłaby bardzo dumna, gdyby zobaczyła mnie w koszulce reprezentacji Bośni. Nie jest łatwo dokonać wyboru, ale na ten moment nawet nie ma takiego tematu.

(...)

Cała rozmowa do przeczytania w najnowszym numerze tygodnika "Piłka Nożna". 

ZOBACZ WIDEO Kownacki idealnie obsłużył kolegę - skrót meczu Sampdoria Genua - SPAL [ZDJĘCIA ELEVEN SPORTS 2]

Już uciekasz? Sprawdź jeszcze to:
×
Sport na ×