Drugi mecz z rzędu na Łazienkowskiej rozpoczął się od głośnego dopingu kibiców stołecznego klubu. Czyżby miałoby to zapowiadać zmianę w stosunkach między klubem, a kibicami? Miejmy nadzieję, bo sytuacja ta nie służyła nikomu.
Sam mecz rozpoczął się od niewielkiej przewagi Legii. W tym czasie fani skandowali głośno "Robotnicy do roboty!" jakby nie mogąc doczekać się momentu, kiedy swoją drużynę będą mogli dopingować na nowym, większym stadionie.
Pierwszą dobrą akcję skonstruowali gospodarze. Składała się ona z kilku dobrych podań, a piłka wędrowała między sześcioma zawodnikami. Ostatecznie jednak finalne podanie nie znalazło drogi do adresata i cały trud nie zakończył się sukcesem. Po chwili boisko opuścił Kamil Majkowski, który w pierwszych minutach nabawił się urazu. Młody pomocnik Legii dostał w tym spotkaniu szansę gry od pierwszych minut, ale nie dane mu było ją wykorzystać. W jego miejsce pojawił się Miroslav Radovic.
W 20. minucie pierwszy strzał na bramkę Jana Muchy oddali goście. Szczęścia próbował Marcin Nowacki, ale uderzenie, które bardziej przypominało dośrodkowanie, nie sprawiło problemów golkiperowi gospodarzy. Chwilę później swoim atakiem odpowiedziała Legia. Piotr Giza przepuścił podanie od Macieja Iwańskiego i piłka dotarła do Piotra Rockiego. Ten znalazł się w dogodnej sytuacji, jednak nieprecyzyjny strzał nie mógł znaleźć drogi do siatki.
Grający tego dnia jako wysunięty napastnik Rocki, dziesięć minut później miał kolejną szansę na otwarcie wyniku spotkania. Ponownie składną akcją popisał się cały zespół, a snajper Legii mógł ją wykończyć wbiegając z lewej strony w pole karne. Tym razem jednak oddał niecelny strzał.
Pod koniec pierwszej połowy podopieczni Jana Urbana stworzyli sobie najlepszą okazję do przerwy. Z lewej strony z rzutu wolnego dośrodkowywał Iwański. Piłka spadła na piąty metr wprost na głowę Marcina Komorowskiego, jednak powracający po kontuzji obrońca nie potrafił zdobyć bramki. Trzy minuty później ponownie z wolnego, już strzału próbował Iwański, ale piłka poszybowała wysoko nad bramką.
W samej końcówce blisko zdobycia bramki byli goście. Po podaniu ze środka pojedynek biegowy między Łukaszem Janoszką, a Muchą wygrał ten pierwszy. Napastnik Ruchu próbował przelobować bramkarza Legii, jednak strzał był za lekki i z interwencją zdążył Inaki Astiz. Była to ostatnia ciekawa akcja w pierwszej części, a krótko po niej sędzia Włodzimierz Bartos zarządził przerwę w grze.
Drugą część Legia rozpoczęła bez zmian, natomiast po stronie Ruchu, Nowackiego zastąpił Pavol Balaz. Zaraz po wznowieniu groźniej zaatakowali gospodarze. Ponownie w dobrej sytuacji znalazł się Rocki. Legionista próbował technicznego strzału po "długim" rogu, ale uderzenie ponownie było niecelne.
W dalszej części meczu na boisku niewiele się działo. Legia wciąż miała przewagę, ale nie potrafiła tego wykorzystać. Widząc to Urban na boisko wprowadził Takesure Chinyamę. Swoich szans próbował również Ruch. Aż wreszcie w 70. jedna z nich przyniosła skutek. Z piłką minął się Komorowski i ta trafiła do Wojciecha Grzyba, który uderzył na bramkę. Piłka odbiła się jeszcze od Muchy i wpadła do siatki.
Kilka chwil po zdobyciu bramki, strzelec gola ponownie uderzał na bramkę gospodarzy. Tym razem jednak strzał był zbyt mocny i piłka poleciała nad bramką. Legia odpowiedziała składną akcją, ale ponownie zakończoną bez powodzenia. Prawą flanką pomknął Radovic. Podał do środka do Iwańskiego, ale jego strzał został obroniony przez Krzysztofa Pilarza.
Legia rzuciła się do odrabiania strat, ale wciąż niewiele z tego wynikało. Swoje szanse miał Chinyama, ale golkiper chorzowian wciąż nie dawał się pokonać. Podwyższyć wynik próbowali również goście. Byli tego nawet bardzo bliscy, gdy po rzucie wolnym wykonywanym z boku pola karnego przez Balaza piłka przeleciała wzdłuż bramki Muchy.
Pod koniec ponownie świetną okazję do wyrównania miał Rocki. Tym razem otrzymał świetne podanie od Chinyamy, ale jego mocny strzał w środek bramki trafił wprost w bramkarza. W tym momencie na trybunach pojawił się doping jak za najlepszych lat. Kibice głośno dopingując, zagrzewali swoich ulubieńców do walki do ostatniego gwizdka.
Legia jednak nie zwykła zdobywać bramek w końcówce i takim wynikiem zakończyło się to spotkanie. Mecz nie należał do ciekawych widowisk. Gospodarze swoją grą rozczarowali i w przeciwieństwie do gości nie wykorzystali swoich szans. W rewanżu czeka ich niezwykle ciężkie zadanie.
Składy:
Legia Warszawa: Mucha - Descarga, Astiz, Kumbev, Komorowski, Rocki, Roger, Giza (76' Borysiuk), Iwański, Ostrowski (67' Chinyama), Majkowski (12' Radović).
Ruch Chorzów: Pilarz - Nykiel, Kieruzel, Grodzicki, Brzyski, Grzyb, Baran, Pulkowski (75' Straka), Nowacki (46' Balaz), Janoszka (69' Jezierski), Fabus.
Żółte kartki: Fabus, Grzyb, Jezierski (Ruch).
Sędzia: Włodzimierz Bartos (Łódź).
Widzów: 4000.