Rekord trenera wyrównany, 30 goli bliżej. Król Lewandowski walczy sam ze sobą

Getty Images / Stuart Franklin / Staff / Na zdjęciu: Robert Lewandowski
Getty Images / Stuart Franklin / Staff / Na zdjęciu: Robert Lewandowski

Gratulujemy Robertowi Lewandowskiemu tytułu króla strzelców Bundesligi. Polak deklasuje resztę, strzela kolejne gole i ma już w tym sezonie nowe cele. Chce trafić 30 razy i bić kolejne rekordy. Właśnie wyrównał ten ustanowiony przez jego trenera.

Gol w sobotnim meczu z Schalke 04 Gelsenkirchen (Bayern Monachium wygrał 2:1) był łatwy. Thomas Mueller huknął na bramkę, bramkarz piłkę odbił, Robert Lewandowski do niej dopadł i zrobił co trzeba. To jego 19. gol w tym sezonie i 11. z rzędu na własnym boisku. W sezonie 1972/73 takie osiągnięcie ustanowił Jupp Heynckes, gdy był piłkarzem Borussii Moenchengladbach. Wkrótce pewnie ten rekord straci.

Polak bowiem się nie zatrzymuje i nie zamierza tego robić. - Moim celem jest strzelić co najmniej 30 goli w tym sezonie. Z nikim nie rywalizuję, walczę sam ze sobą. Ważne że gram i strzelam - mówił napastnik Bayernu przed sobotnim meczem.

30 goli to wielkie i rzadkie osiągnięcie, ale Lewandowski już je zna. Strzelił tyle w poprzednim sezonie, ale Pierre-Emerick Aubameyang trafił ten jeden raz więcej i to on został najlepszym strzelcem Bundesligi. Dwa lata temu z kolei 30 goli już wystarczyło Polakowi, aby zgarnąć symboliczną armatę wręczaną dla króla strzelców.

Po wcześniejsze takie wyniki musimy cofnąć się aż do lat 70, czyli początków Bundesligi w obecnym kształcie. W 1977 roku Dieter Mueller strzelił 34 gole, W 1974 Gerd Mueller i Jupp Heynckes strzelili po 30 goli. Sam Gerd w latach wcześniejszych był nie do doścignięcia: 36 goli (1973), 40 goli (1972), 38 goli (1970) i 30 goli (1969). W 1964 roku Uwe Seeler trafił 30 razy.

Lewandowski - jeśli nie stanie się jakiś kataklizm - będzie królem strzelców. Nieco prowokacyjnie można już mu więc gratulować armaty. Gdy Aubameyang odchodził do Arsenalu, zrobił mu to już na Twitterze znany niemiecki dziennikarz Dirk Krampe. Były snajper Borussii Dortmund ciągle jest drugi z 13 golami. Trzeci Alfred Finnbogason (11 goli) jest kontuzjowany.

Polak bije się więc sam ze sobą. I pewnie wygra, bo wygrywa ze wszystkimi.

ZOBACZ WIDEO Werner raził nieskutecznością, ale RB Lipsk i tak z kompletem punktów. Zobacz skrót [ZDJĘCIA ELEVEN SPORTS]

Źródło artykułu: