Manchester City. W rodzinie tyranów

Getty Images / Na zdjęciu: piłkarze Manchesteru City
Getty Images / Na zdjęciu: piłkarze Manchesteru City

Mario Balotelli mawiał, że właściciel Manchesteru City Sheikh Mansour odzywa się tylko pytaniem, czy czegoś mu nie kupić. 47-latek to w końcu członek jedynej rodziny z 19-cyfrowym stanem konta. A na jego bogactwo pracują ostatnimi laty niewolnicy.

W tym artykule dowiesz się o:

Trylion to jedynka i 18 zer. Taka suma w amerykańskich dolarach stanowi 25 proc. budżetu USA według zaproponowanego przez Baracka Obamę 4 lata temu planu gospodarczego. Za tyle pieniędzy w portfelu można pozwolić sobie na kupno 26 tysięcy modeli najdroższego auta na świecie Ferrari 250 GTO (cena jednej sztuki: 38 milionów dolarów). Jak jednak zgromadzić taką sumę? Przy minimalnych zarobkach za Oceanem wystarczy poświęcić w tym celu 140 miliardów godzin pracy. Inaczej 16 milionów lat.

Drugi sposób to otrzymać trylion dolarów w spadku. To szczęście miała rodzina Mansoura bin Zayeda al Nahyana, jednego z dziewiętnastu synów założyciela Zjednoczonych Emiratów Arabskich. 47-latek po śmierci ojca odziedziczył wraz z braćmi rodzinny skarbiec wybudowany na naftowym imperium. Szejkowi przypadł przy tym "jedynie" skromny kawałek tortu liczony na około 24 miliardy dolarów.

Mansour raczej nie zachowuje się jak osoba pełna kompleksów w towarzystwie (jeszcze) bardziej bogatych krewnych. Jakiś czas temu dla zabawy postanowił nawet ścigać się o zakup pałacu położonego na hiszpańskiej wsi z jeszcze niedawno panującym królem Juanem Carlosem I. Wygrał licytację kończąc ją na kwocie 42 milionów euro. - Z jego (czyli króla - przyp. red.) portfelem nie istnieje kwota nie do przebicia - tłumaczył potem.

Przekonał się coś o tym Thaksin Shinawatra, poprzedni właściciel Manchesteru City, któremu szejk przelał 210 milionów dolarów na poczet kupna The Citizens. Od tego momentu minie w tym roku dokładnie 10 lat lecz Mansour wciąż ani myśli o przeprowadzce z pałacu w Abu Zabi na chłodną północ Anglii. Mecz z trybun oglądał tylko raz. Ale trener zespołu Pep Guardiola twierdzi, że właściciel to piłkarska encyklopedia.

Za swojego ulubionego piłkarza 47-latek uważa Mario Balotellego, o którym mówił: - Jest równie szalony, co ja.

Nie mieli nic przeciwko temu kibice kolejnych klubów, które Mansour kupował i dzięki zmianie godła oraz klubowych barw tworzył największe piłkarskie konsorcjum w dziejach. Wystarczyła obietnica przelewu na szybki rozwój klubu. I tak drogą Manchesteru City w ostatnich latach podążyły amerykański New York City, australijski Melbourne City, japońska Yokohama Marinos, a nawet urugwajski drugoligowiec Atletico Torque. W każdym z tych zespołów do dziś rządzą osobiści współpracownicy rodziny królewskiej z Abu Zabi, dla której według opublikowanego w 2013 roku raportu ONZ "łamanie praw człowieka to codzienność".

ZOBACZ WIDEO Cristiano Ronaldo z hat-trickiem i asystą - skrót meczu Real Madryt - Real Sociedad [ZDJĘCIA ELEVEN SPORTS 1]

W tym samym roku Amnesty International przygotował inny dokument opisujący, jak Sheikh Khalifa (personalnie przyrodni brat Mansoura), który sam mianował się prezydentem Zjednoczonych Emiratów Arabskich, prowadzi w państwie rządy absolutne. Majątek rodzinny władca pomnaża głównie przez wyzysk ponad 55 proc. społeczeństwa, na które składają się imigranci z państw Dalekiego Wschodu, jak Bangladesz czy Tajlandia. Swoje trzy grosze do czarnego procederu dokłada sam Mansour pełniący w kraju od 2009 roku funkcję zastępcy premiera.

Human Rights Watch naświetlił nawet model naboru przybyszów stosowany od lat przez rodzinę właściciela Manchesteru City. Na początku zwerbowani pracownicy otrzymują obietnicę zawyżonych zarobków, po czym wymusza się im wypłacenie kosztów podroży oraz odbiera możliwość negocjacji lepszych warunków. Dla takich mieszkańców Abu Zabi dzienne zarobki w jednym z najbogatszych miast świata oscylują w okolicach 8 dolarów. Przy panujących cenach wystarcza to jedynie na zakup Big Maca.

Gdy jakikolwiek miejscowy prawnik bądź legalnie działająca organizacja próbuje buntować się przeciwko reżimowi, władze zsyłają niepokornych obywateli do politycznego więzienia, gdzie wg. Amnesty International "tortury to systematyczna praktyka". 

Sportu nie należy łączyć z polityką, lecz Nicolas McGeehan z Human Rights Watch uważał w rozmowie z Guardianem, iż Manchester City "to maszynka do promowania i wybielania reputacji kraju gdzie codziennie dochodzi do łamania praw człowieka". A 264 miliony funtów wydawane na zarobki piłkarzy to dla McGeehana pieniądze skażone niewolniczą pracą poddanych dyktatowi rodziny Mansoura.

Radni Nowego Jorku zaufali na tyle zaufali jego słowom, że wycofali się z jakiegokolwiek sponsorowania lokalnego City. Ba, zapobiegli nawet planowanej budowie nowego stadionu.

- Gdy patrzysz na Sheikha Mansoura zdajesz sobie sprawę, że przyszłość piłki nożnej leży w świecie polityki - to słowa felietonisty Guardiana, Nicka Cohena, który dodaje: - Kogo interesuje, jak okropne jest życie właścicieli twojego ukochanego klubu, w momencie kiedy podniesiesz trofeum za mistrzostwo Anglii.

W 2009 roku, krótko po zakupie Manchesteru City na jednej z trybun (jeszcze) City of Manchester Stadium wywieszono baner o treści: "Manchester ci dziękuję".

Parę dni wcześniej dziennikarze The Sun opublikowali nagranie, na którym Sheikh Issa, jeszcze inny z braci głównego udziałowca The Citizens, torturuje dla zabawy afgańskiego sprzedawcę zboża, po czym przejeżdża jego ciało autem.

Mansour zapytany przez brytyjskich dziennikarzy o tę scenę uśmiechnął się i powiedział tylko: "Nie komentuję".

Komentarze (2)
Anna Gotowska
13.02.2018
Zgłoś do moderacji
1
0
Odpowiedz
Panie redaktorze nie trylion tylko bilion. 
Ryszard Kurant
13.02.2018
Zgłoś do moderacji
0
0
Odpowiedz