Reprezentant Anglii zakończył karierę po makabrycznej kontuzji
Niestety Ryan Mason został zmuszony zakończyć karierę rok po odniesieniu makabrycznej kontuzji w meczu Chelsea z Hull City. 26-letni piłkarz miał złamaną czaszkę, a lekarze nie pozwolili wrócić mu na boisko.
- Mam szczęście, że żyję - mówił dwa tygodnie po całym zdarzeniu. Zapamięta je do końca życia. 22 stycznia 2017 roku w walce o górną piłkę z Gary'm Cahillem obaj piłkarze zderzyli się głowami. Mason od razu został przewieziony do szpitala. Tam stwierdzono złamanie czaszki i natychmiast przeprowadzono operację.
- Pamiętam wszystko do momentu operacji. Dośrodkowanie, główkę, leżenie na boisku i przyjazd karetki. Byłem pełen obaw. Leżąc na boisku, dosłownie czułem, jak bomba eksplodowała w mojej głowie - mówił Mason.
26-latek wierzył, że jest w stanie wrócić do piłki. W czerwcu zaczął nawet trenować indywidualnie, ale nie spełniły się jego nadzieje na ponownie występy na angielskich boiskach.
"Z głębokim żalem musimy ogłosić, że po obrażeniach głowy poniesionych w dniu 22 stycznia 2017 r. Ryan Mason musi zakończyć karierę. Ryan radził się wielu światowej sławy neurologów i neurochirurgów, ale wszyscy odradzali mu powrót na boisko" - czytamy w oświadczeniu Hull City.
Chirurdzy musieli zainstalować w czaszce Ryana Masona 14 metalowych płytek, które połączyli 42 szwami.