Bartłomiej Drągowski jest zawodnikiem Fiorentiny od lipca 2016 roku, ale do tej pory wystąpił tylko w trzech meczach klubu z Artemio Franchi. W poprzednim sezonie 20-latek przegrywał rywalizację z Ciprianem Tatarusanu, a gdy latem ubiegłego roku Rumun odszedł do FC Nantes, trener Stefano Pioli zaufał nie Polakowi, a wypożyczonemu z Atalanty Bergamo Marco Sportiello.
25-letni Włoch długo spisywał się bez zarzutu, ale po zimowej przerwie mocno obniżył loty, a w dwóch ostatnich meczach z Bologną (2:1) i Juventusem Turyn (0:2) popełnił dwa kardynalne błędy. W tym pierwszym spotkaniu dał się pokonać Erickowi Pulgarowi uderzeniem prosto z rzutu rożnego, a w drugim skapitulował po strzale Federico Bernardeschiego z rzutu wolnego, choć reprezentant Włoch posłał piłkę w miejsce, w którym stał bramkarz Violi.
Te dwa błędy przelały czarę goryczy i sprawiły, że trener Pioli ma rzucić na głęboką wodę Drągowskiego. Jeśli Polak wykorzysta swoją szansę, to wygra podwójnie. Po pierwsze, udowodni swoją wartość i pokaże, że stać go na występy w Serie A. Po drugie, może sprawić, że klub zrezygnuje z wykupienia Sportiello z Atalanty.
Chcąc pozyskać Sportiello na zasadzie transferu definitywnego, Fiorentina będzie musiała wydać ok. 6 mln euro. Tymczasem kontrakt Drągowski z florenckim klubem obowiązuje do końca sezonu 2020/2021, więc jeśli młodzieżowy reprezentant Polski nie zawiedzie trenera, może zadomowić się w bramce Violi na dłużej niż tylko kilka kolejek.
Jeśli wierzyć portalom zajmującym się na co dzień sprawami Fiorentiny, Drągowski może zluzować Sportiello już w niedzielnym wyjazdowym meczu z Atalantą. Szansy dla "jednego z najbardziej utalentowanych bramkarzy w Europie" domagają się też kibice Violi, którzy mają dość wpadek Sportiello.
ZOBACZ WIDEO Jarosław Niezgoda ma szanse na mundial? Dziennikarz NC+: Absolutnie tak