Sebastian Staszewski: Co dzieje się z reprezentacją Czech? Przechodzicie bardzo poważny kryzys. Wyrzucono trenera Petera Radę, sześciu ważnych dla waszej kadry zawodników nie będzie powoływanych. Tak źle nie było już od wielu lat.
Tomas Hubschman: - Niestety przechodzimy kryzys. Po tej nieszczęsnej imprezie zawieszono kilku zawodników (po przegranym meczu ze Słowacją Tomas Ujfalusi, Milan Baros, Radoslav Kovac, Martin Fenin, Marek Matejovski i Vaclav Sverkos wzięli udział w nocnej libacji, przyp. red.). Nie będę tego jednak komentował. To przecież moi koledzy. Dodatkowo bardzo ważni dla naszej reprezentacji piłkarze zakończyli grę w drużynie narodowej. Dla Czech nie zagrają już Nedved, Poborski, Koller czy Smicer. Przecież to byli zawodnicy światowej klasy! No i duże znaczenie ma kontuzja Tomasa Rosickiego. On jest motorem napędowym obecnej kadry.
Paradoksalnie dzięki zawieszeniom zwiększyły się twoje szanse na powołania. Na EURO 2004 byłeś tylko rezerwowym. Na Mistrzostwa Świata do Niemiec nie pojechałeś. Teraz, kiedy grać nie będą Kovac i Ujfalusi jesteś jednym z faworytów do gry na środku obrony.
- Moją przydatność oceni szkoleniowiec a na razie nie mamy trenera. Nie wiem, kto nim zostanie i jaką będzie miał koncepcję. Będzie trener, będę się tym martwił. Ale jeżeli dostanę powołanie to oczywiście z chęcią przyjadę.
W ogóle Czechy mają jeszcze szansę na wywalczenie awansu na Mistrzostwa Świata?
- Szansa jest, choć tylko teoretyczna. Ale to nic. Trzeba walczyć do samego końca. Może będziemy mieli szczęście? Kto wie.
Kto jest więc obecnie faworytem grupy? Sporo osób twierdzi, że Słowacja.
- A moim zdaniem wcale nie. Na początku to my byliśmy faworytami, później Polska, ale teraz widać, że ta grupa nie ma zdecydowanego kandydata do awansu. Pokazują to zresztą wyniki. Słowacja, Słowenia, Czechy, Irlandia i Polska. Każda drużyna ma mniejsze czy większe szanse na awans. Wszystko będzie rozstrzygać się w ostatnich kolejkach.
W Pradze, 10 października będziecie podejmować naszą reprezentację. Ten mecz może decydować o awansie jednej bądź drugiej drużyny.
- Tak i dlatego nie ma faworyta. Naprawdę. Przed meczem w Polsce fachowcy stawiali na Czechy a jak się skończyło na pewno pamiętasz.
W tamtym spotkaniu nie byłeś nawet w meczowej kadrze. Teraz jest duża szansa, że zagrasz i na boisku spotkasz się ze swoim przyjacielem Mariuszem Lewandowskim. Walka będzie pewnie na całego?
- A jak! Bardzo liczymy na taki pojedynek. Mariusz ma pewne miejsce w swojej reprezentacji, ja jeszcze muszę o nie powalczyć. Ale na pewno nogi nie odstawię. Na razie walczymy…, ale na treningu. Codziennie.
Pokusisz się o obstawienie wyniku.
- Nie, raczej nie. Nie lubię bawić się w typera.
"Lewy" to twój przyjaciel. Mieszkacie razem w pokoju na przedmeczowych zgrupowaniach, spędzacie sporo wolnego czasu. Znasz pewnie jego mocne i słabe strony na wylot. W bezpośrednim pojedynku może to być kluczowe dla losów spotkania.
- Czy ja wiem. Mariusz gra już osiem lat w tak silnym klubie jak Szachtar. To chyba najlepsza odpowiedź na to jak wielkie ma umiejętności. Uwierzcie, że słaby albo przeciętny piłkarz w Doniecku by sobie nie poradził przez tyle lat. Lewy to czołowa postać zespołu no i na dodatek mój przyjaciel. Złego słowa o nim nie powiem (śmiech).
W Szachtarze grasz o trzy lata krócej niż Polak. W naszym kraju wszyscy trąbią o rychłym odejściu Lewandowskiego na zachód Europy. Tobie do wyjazdy nie jest spieszno?
- W Doniecku jestem szczęśliwy. Gram w mocnym zespole, zarabiam godne pieniądze, mam znakomite warunki do treningu. Na dzień dzisiejszy lepszej oferty niż ta, jaką mam w moim obecnym klubie, nie było. Ale jeżeli się taka pojawi oczywiście ją rozpatrzę. Każdy chce grać w najlepszych klubach Starego Kontynentu.
Twój Szachtar gra w półfinale Pucharu UEFA. Sześć lat temu razem ze Spartą Praga dotarłeś do 1/8 Ligi Mistrzów. Który sukces stawiasz sobie wyżej?
- Nie wiem. Mecze ze Spartą to było coś szczególnego. Ale z Szachtarem mamy szansę na finał Pucharu UEFA i końcowy triumf. Może po ostatnim meczu w sezonie będę wiedział, który sukces był dla mnie cenniejszy.
Masz jakieś ciekawe wspomnienia związane z Polską? Może nasze kluby interesowały się tobą w czasach twojej gry w Sparcie?
- Nie, nie przypominam sobie. Jakichś bardzo ciekawych wspomnień chyba też nie mam. Znam za to sporo polskich piłkarzy.
Jakich?
- Pierwszy, który przychodzi mi na myśl to Tomasz Rząsa, kiedy grał jeszcze w Feyenoordzie Rotterdam. Znam jeszcze Krzynówka i Kowalewskiego, który występował w Spartaku Moskwa. Macie świetnych bramkarzy: Boruca i Kuszczaka. No i oczywiście Ebiego Smolarka. Dziś to chyba wasz najlepszy piłkarz.
Ebi siedzi obecnie na ławce Boltonu i nie ma większych szans na grę.
- O, no to był wasz najlepszy piłkarz (śmiech). Ale bramek w poprzednich eliminacjach nastrzelał więc kto wie, czy znów nie złapie formy.