Korona - Lech: Alomerović nie zamarzł i wygrał kielczanom mecz

Newspix / Krzysztof Porębski / Na zdjęciu: Zlatan Alomerović
Newspix / Krzysztof Porębski / Na zdjęciu: Zlatan Alomerović

Lech poczeka na wyjazdowe przełamanie. Poznaniacy w ramach 24. kolejki Lotto Ekstraklasy zawitali do Kielc i rozczarowali na całej linii. Korona wygrała 1:0 bo bardziej chciała i miała w bramce Zlatan Alomerovicia.

- W tej lidze nie jest ważne, czy gra się z tym pierwszym czy ostatnim, bo zawsze są to ciężkie pojedynki. Musimy to zrozumieć - mówił przed hitem 24. kolejki trener gospodarzy, Gino Lettieri. Włoch po zeszłotygodniowym remisie swojego zespołu z Sandecją Nowy Sącz (3:3) miał dużo pretensji do zawodników. Wytykał im m.in. brak koncentracji. Pojedynek z Lechem, awizowany jako hit tej serii gier, miał dać odpowiedź na pytanie, w jakiej tak naprawdę formie jest w tym roku Korona?

"Kolejorz" przyjechał do stolicy woj. świętokrzyskiego z jednym celem - przerwać trwającą od 20 sierpnia serię bez wyjazdowego zwycięstwa. Plan ten mógł się mocno skomplikować już w 3. minucie. Z defensywą poznaniaków jak z dziećmi zabawił się Nika Kaczarawa, który zamiast uderzać odegrał piłkę do Jacka Kiełba. Kibice złocisto-krwistych pewnie widzieli już gola, "Ryba" mógł bowiem wybrać sobie róg, powinien otworzyć wynik, lecz Jasmin Burić zanotował świetną paradę!

Po obiecującym początku w wykonaniu miejscowych, w którym koroniarze dominowali i błyskawicznie doskakiwali do gości, spotkanie się wyrównało. Swojej szansy próbował wówczas poszukać Lech. "Kolejorz" przeszedł do ataku pozycyjnego, lecz czy coś z tego wynikło? Nie bardzo. Zawodnicy Nenada Bjelicy byli "bezzębni" z przodu, tak jakby usztywnieni mroźną aurą. Z "pomocą" mógł im przyjść w 23. minucie Zlatan Alomerović. 26-letni golkiper, podobnie jak w minionej kolejce, zanotował złe wyjście na przedpole. Na jego szczęście przytomnie zachował się Radek Dejmek.

W końcówce pierwszej połowy ekipa Lettieriego odżyła. Kielczanie przypuścili nieśmiały szturm na bramkę Buricia i znów pokazał się Kiełb. Ex-lechita, który chwilę wcześniej trafił w twarz Kamila Jóźwiaka - sędzia puścił grę - idealnym podaniem obsłużył Olivera Petraka. Chorwat musiał jedynie odpowiednio dostawić stopę, ale to go przerosło.

Kwadrans przerwy nie natchnął żadnej z drużyn do zaprezentowania czegoś, co mogło dostarczyć rozgrzewających emocji. Więcej ruchu było co prawda po stronie Korony, ale na tym koniec. Pomysł - to właśnie tego najbardziej brakowało obu stronom. Nie przejął się tym Goran Cvijanović. Słoweniec w 70. minucie miał trochę wolnego miejsca przed polem karnym, uderzył... i szczęście było po jego stronie. Futbolówka odbiła się od Roberta Gumnego i wpadła do siatki.

Lech znalazł się w fatalnym położeniu - doskwierała mu beznadziejna gra i niekorzystny wynik. Bjelica ratował się zmianami. Pojawienie się na boisku Christiana Gytkjaera czy Elvira Koljicia miało pomóc, lecz nieustanny brak okazji strzeleckich mógł doprowadzać fanów z Poznania do szewskiej pasji - zwłaszcza, jeśli przypominali sobie układ ligowej tabeli.

Ostatnią deską ratunku dla przyjezdnych był rzut karny, podyktowany w samej końcówce za faul Kallaste. Do piłki podszedł Christian Gytkjaer, ale gola nie zdobył. Jego mizerne uderzenie zatrzymał czujny na linii Zlatan Alomerović. Były rezerwowy gracz Borussii Dortmund - długo będący bez okazji do wykazania się - pokazał, że mróz nie jest mu straszny i swoją interwencją dał zwycięstwo Koronie.

Korona Kielce - Lech Poznań 1:0 (0:0)
1:0 - Goran Cvijanović 70'

W 90. minucie Christian Gytkjær (Lech) nie wykorzystał rzutu karnego (Zlatan Alomerović obronił).

Składy:

Korona Kielce: Zlatan Alomerović - Bartosz Rymaniak, Radek Dejmek, Elhadji Pape Diaw, Ken Kallaste - Łukasz Kosakiewicz (65' Michael Gardawski), Jakub Żubrowski, Oliver Petrak, Goran Cvijanović (82' Marcin Cebula), Jacek Kiełb (71' Zlatko Janjić) - Nika Kaczarawa.

Lech Poznań: Jasmin Burić - Robert Gumny, Rafał Janicki, Nikola Vujadinović, Wołodymyr Kostewycz - Kamil Jóźwiak (46' Mihai Radut), Maciej Gajos, Emir Dilaver, Radosław Majewski (75' Christian Gytkjaer), Mario Situm - Ołeksij Chobłenko (71' Elvir Koljić).

Żółte kartki: Oliver Petrak, Jacek Kiełb (Korona) oraz Wołodymyr Kostewycz (Lech).

Sędzia: Mariusz Złotek (Stalowa Wola).

Widzów: 6853.

ZOBACZ WIDEO Messi i Suarez błyszczeli. Siedem goli w meczu Barcelony [ZDJĘCIA ELEVEN SPORTS]

Komentarze (18)
avatar
Janusz Lech
26.02.2018
Zgłoś do moderacji
0
1
Odpowiedz
Jaka niespodzianka ?Niespodzianka to byłaby wtedy gdyby Lech wygrał . 
avatar
LEGION STAL
26.02.2018
Zgłoś do moderacji
0
2
Odpowiedz
Amica gra straszna padake, ale paradoks naszej ligi polega na tym, że grając padake można wygrać ligę. 
avatar
13MP 18PP
25.02.2018
Zgłoś do moderacji
0
0
Odpowiedz
No ale przecież wygrali 3-0 z Legią... 
avatar
Marcin Maciejewski
25.02.2018
Zgłoś do moderacji
0
0
Odpowiedz
Po sprzedaży Kownackiego, Bednarka i Kędziory, Lech miał naprawdę dobre warunki na budowę zespołu w Ekstraklasie. Niestety kupiono jakąś zbieraninę, bo ciężko to inaczej ocenić. Jak można oceni Czytaj całość
avatar
_smigol_
25.02.2018
Zgłoś do moderacji
0
0
Odpowiedz
Po staremu... Nie wiem co jest gorsze: wynik czy to że Korona wyglądała o wiele lepiej niż Lech.