Lista kontuzjowanych od kilku miesięcy jedynie się wydłuża. Sezon z głowy mają Michał Mak i prawdopodobnie Boban Jović, drugą z rzędu operację kolana musi przejść Adam Kokoszka, Kamil Dankowski wraca do sprawności po zerwaniu więzadeł krzyżowych. Dorde Cotra wciąż leczy kolano, po meczu w Warszawie "L4" dostał Jakub Kosecki. Z anginą zmagał się Igors Tarasovs, kilka dni wcześniej odchorowywał w łóżku i przyjmował antybiotyki. Jeśli Tadeusz Pawłowski planowałby od razu odcisnąć piętno na zespole, to nie pozwoliłaby mu na to sytuacja kadrowa.
- W przypadku Dankowskiego wciąż istnieje za duże ryzyko, minęło 6,5 miesiąca od operacji. Kosecki nie trenuje, Cotra wznowił przygotowania z zespołem, ale głównie biega. Może obaj wrócą po przerwie na reprezentację - wyjaśnia trener.
Nowy opiekun Śląska - tak jak zapowiadał - nie szarżował ze zmianami. Zmodyfikował jedynie ustawienie w środku pola. Zaskoczył i to bardzo, zostawił na ławce serbskiego pracusia Dragoljuba Srnicia i na pozycji defensywnego pomocnika umieścił lewego obrońcę, Augusto. Portugalczyk operuje obiema nogami, ma niezły przegląd pola, grywał jako pomocnik w poprzednich klubach, ale we Wrocławiu nikt nie próbował go w nowej roli. Sprawdzian wypadł co najwyżej średnio - bezbarwna pierwsza połowa i poprawna druga część. Widać, że Augusto rzadko podnosił się w tym sezonie z ławki, spotkanie z Górnikiem był dopiero jego piątym występem.
- Jak na brak rytmu meczowego, to zagrał nieźle. Jeżeli pojawi się więcej ruchliwości, to uważam, ze zawodnik z jego szybkością może tam grać na stałe - ocenił Pawłowski i wyjaśnił jednocześnie, czemu na placu nie pojawić się Srnić: - Nie chciałem dodatkowo obniżyć zespołu, a tak stałoby się, gdybym wystawił Srnicia. Przy stałych fragmentach gry Górnika miałoby to duże znaczenie.
ZOBACZ WIDEO PLA: Arsenal bez szans. Guardiola z pierwszym trofeum [ZDJĘCIA ELEVEN SPORTS]
Pawłowski do niedawna pracował w Akademii Śląska i spekulowano, że może wprowadzić młodzież. Zaczął odważnie. Partnerem Augusto został 18-letni Adrian Łyszczarz, ponoć najbardziej utalentowany z wrocławskiej juniorów i już obyty z Ekstraklasą (9 występów). Mecz z Górnikiem był dopiero jego debiutem w pierwszej jedenastce. Chyba jednak przedwczesnym. Na tle zabrzan wyglądał znacznie gorzej niż reszta zespołu, nie stwarzał żadnego zagrożenia, rzadko przekraczał połowę. Z szatni już nie wyszedł, zastąpił go Sito Riera i razem z Arkadiuszem Piechem ożywili grę Śląska. Ta dwójka odpowiadała za jedyną składną akcję, jedyny celny strzał i... wyrównującego gola.
Szkoleniowiec planował jeszcze jedno ryzykowne posunięcie, ale powstrzymała go bramka dla wrocławian. W pogoni za wynikiem, Pawłowski chciał wpuścić na murawę kolejnego z 18-latków, Sebastiana Bergiera. Napastnik zagrał obiecująco tydzień wcześniej w Warszawie, na kolejną szansę jednak poczeka. - Planowałem od 70. minuty wprowadzić Bergierem, wtedy strzeliliśmy gola i nie chcieliśmy się odsłonić. Wprowadzenie Tarasovsa na ostatnie minuty pomogło nam utrzymać remis przy stałych fragmentach gry - wyjaśnia Pawłowski.
W kolejnych potyczkach raczej nie należy spodziewać się drastycznych zmian personalnych. Śląsk ma niewielkie pole manewru, przeciwko Górnikowi wyszli na murawę z jednym skrzydłowym - Robertem Pichem. Po przerwie na lewej stronie biegał Arkadiusz Piech, bardziej napastnik niż pomocnik, ale w Śląsku nikt nie wybrzydza, gra tam, gdzie musi. Pich w końcówce 2017 roku zajął miejsce na prawej obronie, Mariusz Pawelec obskoczył wszystkie sektory w defensywie, identycznie Riera w pomocy. Wrocławianie są w takiej, a nie innej sytuacji. Dopiero gdy wrócą Kosecki i Cotra, trener Pawłowski będzie mógł kombinować ze składem.