Petar Brlek był związany z Wisłą od stycznia 2016 do sierpnia 2017 roku. Jego bilans w barwach 13-krotnych mistrzów Polski to 11 bramek i dwie asysty w 48 występach. Chorwat długo nie mógł przebić się do wyjściowego składu Wisły, ale Dariusz Wdowczyk dawał mu kolejne szanse i gdy w październiku 2016 roku pomocnik zaczął grać na miarę potencjału, od razu stał się wiodącą postacią Białej Gwiazdy.
Pół roku temu Brlek przeniósł się z Wisły do Genoi, a jego odejście negatywnie odbiło się na postawie krakowian w rundzie jesiennej. Kiko Ramirez nie potrafił znaleźć sposobu na zastąpienie kreatywnego pomocnika, a pierwsze mecze rundy wiosennej pokazały, że także Joana Carrillo narzeka na brak zawodnika o takiej charakterystyce.
Chorwat nie potrafił jednak wywalczyć sobie miejsca w "11" ekipy ze stolicy Ligurii - wystąpił tylko w siedmiu meczach, a na koniec styczniowego okna transferowego został nawet wyrejestrowany z kadry, by zrobić miejsce nowo pozyskanym zawodnikom. Nie można też pominąć wątku finansowego - Genoa miała zapłacić krakowianom za Brleka 2 mln euro, ale nie wywiązała się ze zobowiązań, więc teraz Wisła nie poniosła żadnych kosztów związanych z powrotem Chorwata.
Powrót do Wisły był dla Brleka jedynym rozwiązaniem - z racji tego, że w tym sezonie grał już w barwach Białej Gwiazdy i Genoi, nie mógł występować dla trzeciego klubu. Na powrocie Chorwata na Reymonta 22 wygrają wszyscy zainteresowani: Brlek zacznie regularnie grać, Wisła zyska dobrego zawodnika, a Genoa pewność, że jej piłkarz nie zmarnuje czasu pozostałego do końca sezonu.
Brlek jest trzecim zimowym nabytkiem Wisły, którą wcześniej wzmocnili Nikola Mitrović i Matej Palcić.
ZOBACZ WIDEO PLA: Arsenal bez szans. Guardiola z pierwszym trofeum [ZDJĘCIA ELEVEN SPORTS]