Tadeusz Pawłowski po meczu mógł być rozczarowany. W pierwszej połowie Śląsk Wrocław zagrał dobre spotkanie i był lepszy od słabo prezentującego się Lecha Poznań. Po przerwie obraz gry uległ zmianie i to gospodarze dominowali. W 80. minucie Kolejorz wyszedł na prowadzenie, ale chwilę później wyrównał Marcin Robak. Ostatecznie jednak Lech w samej końcówce zdobył bramkę, którą sędzia uznał dopiero po wideoweryfikacji, bo wcześniej liniowy sygnalizował spalonego.
- Ciężko coś powiedzieć, bo bramkę straciliśmy w 90 minucie. Zespół zostawił na boisku dużo zdrowia i na pewno byliśmy co najmniej równorzędnym rywalem dla Lecha. W pierwszej połowie, kiedy dominowaliśmy, stworzyliśmy za mało sytuacji. Uważam, że ten mecz to nie była męczarnia i mój zespół zrobił krok do przodu. Jak na wyjazdowy mecz, to było dobrze - uważa Pawłowski.
Zadowolony ze swoich podopiecznych był również Nenad Bjelica, który zdecydował się na grę dwoma napastnikami, co początkowo nie wyglądało najlepiej. - Wygraliśmy zasłużenie. W pierwszej połowie lepszy był Śląsk. My po zmianie systemu nie zareagowaliśmy dobrze. Po przerwie było już lepiej. Mieliśmy więcej kontroli, gra była prostsza i szybsza. Dominowaliśmy na boisku i stworzyliśmy dużo okazji. Jestem bardzo szczęśliwy że wygraliśmy, ale jakbyśmy nie wygrali, to nie miałbym pretensji, bo drużyna pokazała, że chce walczyć dla Lecha - mówi Nenad Bjelica.
Chorwat w rundzie jesiennej często krytykował system VAR, który tym razem pomógł w zdobyciu trzech punktów. - Nigdy nie dyskutowałem o spalonych, bo to jest jasna sytuacja. Faule natomiast zależą od interpretacji sędziego. Mieliśmy przed rundą spotkanie z sędziami i mamy z nimi lepsze relacje - kończy Bjelica.
ZOBACZ WIDEO Ronaldo zapomniał o kryzysie. Real nie dał szans Deportivo Alaves [ZDJĘCIA ELEVEN SPORTS]