Był już kiedyś taki film, nazywał się "Gol". Młody chłopak z piłkarskich peryferii przebija się przez kolejne etapy kariery, aby na koniec znaleźć miejsce w najlepszym klubie świata - Realu Madryt. Norweg Martin Odegaard pierwszy profesjonalny kontrakt podpisał już w wieku 15 lat z klubem Stromsgodset IF. Opuszczał treningi, bo musiał chodzić do szkoły.
Jak tu nie zwariować
Już po pierwszych występach w norweskiej ekstraklasie jego sylwetce przyjrzeli się producenci gry Football Manager. I chcieli zapłacić za wykorzystanie wizerunku. Rodzice chłopca odparli tylko: Nie! Nie chcemy, aby Martin zwariował na punkcie pieniędzy.
Zwariować jednak łatwo, gdy magazyn "Time" umieszcza twoje nazwisko na liście 30 najbardziej wpływowych nastolatków świata (było to w 2015 roku). Odegaard grał w norweskich młodzieżówkach, wiadomo było, że szybko gdzieś wyjedzie. Ze sterty ofert, które przyszły latem tamtego roku do klubu, Odegaard postanowił wybrać tę najbardziej galaktyczną - właśnie Realu Madryt. Zespołu, który za nic nie kojarzy się z efektywnym wychowywaniem młodzieży.
Oficjalną prezentację Martina Odegaarda w barwach Królewskich transmitowało czterdzieści stacji telewizyjnych z całego świata. Każdy chciał mieć choć urywek ekskluzywnego nagrania z 16-latkiem ochrzczonym jako "nowy Messi futbolu". A ten dosyć szybko zaczął bujać w obłokach. W Norwegii nikt nie powiedział na niego złego słowa. Młody, zdolny, skromny, pracowity - taki, który pierwszy jest na treningu i ostatni z niego schodzi. W Hiszpanii mu odbiło, swoje zrobiła też pewnie fortuna warta 12 mln funtów. Tyle bowiem zarobił, gdy podpisał kontrakt.
Błaganie o mecze
Na początek odmówił gry w III-ligowych rezerwach. Po jednym z treningów z pierwszą drużyną usłyszał, iż jeszcze nie nadaje się do gry na tak wysokim poziomie. Mógł trenować z największymi gwiazdami, ale miał ogrywać się w niższej lidze. Do zmiany decyzji przekonał go dopiero Zinedine Zidane, ówczesny szkoleniowiec rezerw. Ze sfrustrowanym zawodnikiem w składzie drużyna Francuza prezentowała się na tyle słabo, że z pozycji lidera osunęła się na siódme miejsce w tabeli.
Dziennik "AS", który na bieżąco relacjonował też mecze Realu Castilla (czyli rezerw), nie wystawiał chłopakowi not, bo byłyby minusowe. Pisano: "Sztab trenerski uznał, że z Odegaardem w składzie drużyna wygląda jakby miała 10, a nie 11 piłkarzy na boisku". I Norweg przestał grać też u Zidane’a
Florentino Perez, prezydent Realu, tego się nie spodziewał. To on był głównym orędownikiem ściągnięcia Odegaarda na Santiago Bernabeu. Dla ratowania swojej reputacji wybłagał nawet ówczesnego szkoleniowca Carlo Ancelottiego o… minimum trzy występy Norwega w pierwszym zespole Realu. Chciał zrobić z niego najmłodszego zawodnika w historii klubu.
Bezczelny gówniarz
Udało się. 23 maja 2015 roku w wieku 16 lat i 157 dni Martin Odegaard zadebiutował w Realu w meczu ligowym przeciwko Getafe (spotkanie zakończyło się wynikiem 7:3 dla Królewskich). Norweg zastąpił Cristiano Ronaldo. Gdy asystent Ancelottiego Paul Clement, przekazał Portugalczykowi informację kto go zaraz zmieni, ten według hiszpańskiej prasy miał się oburzyć: - Co? Ten bezczelny gówniarz?
Mecz w wykonaniu Odegaarda był na tyle przeciętny, że Florentino Perez nie nalegał już na kolejny występ nastolatka. A jego licznik w seniorskiej drużynie zatrzymał się właśnie na 22 minutach.
W 2016 roku nowym szkoleniowcem został Zinedine Zidane. Już w pierwszym tygodniu Francuz zapowiedział Odegaardowi, iż dla własnego dobra będzie lepiej, jeśli poszuka sobie nowego klubu. A ten ani myślał ruszać się gdziekolwiek. Do rozsądku przemówił mu dopiero jego ojciec, były piłkarz Hans Erik Odegaard. Razem z synem przeprowadził się do Hiszpanii, przez jakiś czas mieszkali razem, długo mu tłumaczył żeby zmienił swoje zachowanie. W końcu jednak wrócił do Norwegii. Gdy wyjeżdżał, zostawił chłopakowi na stole wiadomość: "Czas dorosnąć".
Będzie przegrany?
Odegaard w styczniu 2017 roku został wypożyczony na 18 miesięcy do holenderskiego SC Heerenveen. Statystykami w tym sezonie nie zachwyca (1 gol oraz 1 asysta), ale przynajmniej gra. Nie skarży się, ani rękami nie wymachuje gdy musi zejść z boiska.
W Realu dostrzegli tę przemianę. Klub przedłużył kontrakt z Norwegiem aż do końca sezonu 2020/2021. Teraz wszystko w głowie i nogach Odegaarda. Gdy przychodził do Realu, Ben Bloom z dziennika "The Telegraph" powiedział, że jeśli ten chłopak nie zdobędzie kilku tytułów mistrzowskich i nie wyprzedzi Messiego w liczbie Złotych Piłek, to będzie przegrany.
ZOBACZ WIDEO Messi królem rzutów wolnych. Barcelona zmierza po tytuł [ZDJĘCIA ELEVEN SPORTS]