Davide Astori zmarł w nocy z soboty na niedzielę w hotelu w Udine. Kapitan Fiorentiny został znaleziony martwy w swoim łóżku na kilka godzin przed ligowym meczem z Udinese Calcio. Nagła śmierć kapitana Fiorentiny wstrząsnęła Italią, a wszystkie zaplanowane na niedzielę mecze Serie A zostały odwołane.
Zgon Astoriego to nie pierwszy przypadek nagłej śmierci sercowej w piłce nożnej. 26 czerwca 2003 roku 28-letni wówczas Marc-Vivien Foe zmarł w czasie półfinału rozgrywanego we Francji Pucharu Konfederacji. Takie tragedie rozgrywały się już wcześniej, ale pierwszy raz w historii na agonię piłkarza patrzyły bezradnie dziesiątki tysięcy kibiców na stadionie i setki tysięcy telewidzów. Przykłady Foe i innych zmarłych na boisku piłkarzy - Miklosa Fehera (2004), Antonio Puerty (2007), Phila O'Donnella (2007), Piermario Morosiniego (2012), Patricka Ekenga (2016) czy Cheicka Tiote (2017) - to tylko te najgłośniejsze, działające na wyobraźnią, bo dotknęły zawodowych piłkarzy, którzy z pozoru są okazami zdrowia.
Nieunikniona rzadkość
Zszokowany i pogrążony w żałobie świat futbolu zadaje sobie pytanie, dlaczego młodzi mężczyźni, wytrenowani zawodowcy, którzy są objęci kompleksową opieką lekarską, umierają nagle na boisku albo we śnie? Szok po śmierci Astoriego jest tym większy, że kilka dni wcześniej Włoch przeszedł badania, w tym kardiologiczne, przed podpisaniem nowego kontraktu z klubem.
- Nie ma prostego wytłumaczenia. Nagła śmierć sercowa to rozległe zagadnienie. Badania przesiewowe skriningowe zmierzają do zminimalizowania ryzyka wystąpienia nagłego zgonu. Celowo użyłem słowa "zminimalizować", a nie "wyeliminować", dlatego że narzędzia, którymi dysponujemy, nie są w stanie wyeliminować wszystkich przypadków ryzyka - mówi WP SportoweFakty prof. Artur Mamcarz, ekspert medyczny Polskiego Komitetu Olimpijskiego ds. kardiologii.
- Przypadek Astoriego jest o tyle szczególny, że Włosi to czołówka naukowa i organizacyjna, jeśli chodzi o opiekę medyczną, w tym kardiologiczną, nad sportowcami. Włosi to absolutny top w tej dziedzinie, a Antonio Pellicer czy Domenico Corrado to dwóch guru w kardiologii sportowej - podkreśla prof. Mamcarz.
Włoskie media zaczęły spekulować, że skoro Astori niedługo przed zgonem został poddany badaniom, to lekarz je przeprowadzający popełnił błąd w sztuce. Prof. Mamcarz nie zgadza się z tym stwierdzeniem.
- Trudno mówić tu o błędzie w sztuce. Sportowcy, zwłaszcza tacy jak piłkarz Serie A, są badani zdecydowanie częściej i bardziej wnikliwie niż równowiekowa populacja. Jeśli anomalia nie została wykryta, to nie można mówić o błędzie - to tzw. nieunikniona rzadkość. Raz na jakiś czas, mimo przestrzegania procedur, taka tragedia będzie się zdarzać - mówi prof. Mamcarz.
Sekcja zwłok piłkarza zaplanowana jest na wtorek, ale nawet po jej przeprowadzeniu możemy nie poznać odpowiedzi na pytanie o to, dlaczego Astori zmarł.
- Nawet sekcja nie musi wykazać bezpośredniej przyczyny śmierci. Bezpośrednią przyczyną większości nagłych zgonów, i osób młodych, i starszych, jest zatrzymanie krążenia wynikające z migotania komór, czyli śmiertelnej arytmii, albo z wystąpienia asystolii, czyli braku funkcji skurczowych serca, albo - co też się zdarza - z pęknięcia aorty. Nie u wszystkich da się jednak znaleźć jednoznaczną przyczynę - słyszymy.
Lekarze są bezradni
- Najczęściej przyczyną nagłych zgonów w młodym wieku jest kardiomiopatia przerostowa lewej komory, która czasem daje zmiany w EKG, ale nie zawsze. Badanie echokardiograficzne już może ją wykazać, ale echa nie wykonuje się w tym przesiewowym skriningu, lecz dopiero wtedy, gdy coś wyjdzie w innych badaniach. Kardiomiopatia prawej komory jest rzadka - dwadzieścia pięć lat zajmuję się kardiologią sportową i do tej pory widziałem ją raz - mówi nasz rozmówca.
Kardiomiopatia była przyczyną śmiercią m.in. Foe, Fehera czy Puerty. Inne wady powodujące nagłą śmierć sercową są jeszcze trudniejsze do wykrycia, a wobec niektórych - jak kanałopatia, anomalia tętnicy wieńcowej czy zespół Wolffa-Parkinsona-White’a - kardiolodzy są bezradni. Często pierwszym i ostatnim objawem jest zatrzymanie akcji serca, a pewność co do diagnozy można mieć tylko po przeprowadzeniu sekcji, czyli o wiele za późno.
- Elektrycznej choroby serca, czyli kanałopatii uwarunkowanej genetycznie, nie da się odkryć bez wykonania badań w jej kierunku. W sercu są różne kanały, przez które przepływają jony i one decydują o odpowiedniej kurczliwości serca. Są rzadkie choroby, których nie potrafimy dokładnie i precyzyjnie wykrywać, które wiążą się z ryzykiem wystąpienia zaburzeń rytmu, w tym śmiertelnych - mówi prof. Mamcarz.
- Zespół WPW polega na obecności dodatkowej drogi przewodzącej szybko impulsy. To umiemy już skutecznie leczyć za pomocą zabiegu ablacji. Zdradzę, że jeden ze sportowych bohaterów ostatniej niedzieli miał robiony taki zabieg. Kilku znanych sportowców - piłkarzy, lekkoatletów, pływak, narciarka - przez to przechodziło - dodaje ekspert PKOl-u.
To nie wyrok
Nie brak przykładów sportowców, u których wykryto nieprawidłowość kardiologiczną, ale nie spowodowało to przerwania wyczynowego uprawiania sportu albo wymagało jedynie czasowej przerwy w karierze i nie uniemożliwiało wznowienia wyczynowych treningów.
- Miewamy sportowców, którzy mają wady serca, a którzy mogą uprawiać sport bez większego ryzyka. To nie są wady śmiertelne - mówi Mamcarz.
Anthony van Loo i Evander Sno są jednak skrajnymi przypadkami. To zawodowi piłkarze, u których wykryto wady serca, po czym wszczepiono im kardiowerter-defibrylator (IDC). U tego pierwszego chorobę zdiagnozowano w 2008 roku, a rok później IDC uratował mu życie. W czasie meczu doszło do arytmii, a urządzenie szybko przywróciło rytm zatokowy. 21-letni wówczas Belg zapowiadał, że zakończy karierę, ale do dziś gra w belgijskiej ekstraklasie, a w czerwcu 2014 roku był nawet testowany przez Zawiszę Bydgoszcz.
Zobacz, jak IDC uratował życie Anthony'emu van Loo:
O Sno zrobiło się głośno kilkanaście miesięcy później. We wrześniu 2010 roku w meczu rezerw Ajaksu Amsterdam jego serce stanęło, a on już dwa miesiące później znów był na boisku. Badania nie wykazały bezpośredniej przyczyny zatrzymania krążenia, ale profilaktycznie zainstalowano mu IDC, który już w 2012 roku okazał się niezbędny, gdy podczas meczu ligowego serce piłkarza znów przestało pracować. Były młodzieżowy reprezentant Holandii biega po boiskach do dziś - od kilku miesięcy gra już jedynie amatorsko, ale jeszcze w minionym sezonie występował w holenderskiej II lidze.
Tyle szczęścia co oni, nie miał Bartosz Bereszyński (zbieżność nazwisk z reprezentantem Polski przypadkowa). Śmierć 16-latka jest najbardziej znanym polskim przypadkiem nagłej śmierci na boisku. Junior Groclinu Dyskobolii Grodzisk Wielkopolski zmarł w sierpniu 2006 roku kilkadziesiąt minut po tym, jak stracił przytomność w czasie meczu ligowego. Kilka miesięcy wcześniej zasłabł podczas treningu na hali, a przeprowadzone przy tej okazji badania nie ujawniły żadnej nieprawidłowości kardiologicznej, ale by mógł wrócić do gry w klubie, jego rodzice musieli podpisać odpowiednie oświadczenie.
Czy postęp w medycynie sprawi, że w niedługim czasie diagnostyka poprawi się o tyle, by jeszcze bardziej zminimalizować ryzyko nagłych zgonów?
- Metodologia się rozwija i "nieunikniona rzadkość" może występować jeszcze rzadziej, ale czy będziemy w stanie zapanować nad tym organizacyjnie? Kluby Serie A będą miały dostęp do wszystkich możliwości, bo stać ich na skorzystanie ze wszystkich dostępnych narzędzi, ale te zgony będą się zdarzały u tych, którzy trenują wyczynowo, ale na innym szczeblu, przy innych środkach - mówi prof. Mamcarz.
Nie od dziś wiadomo, że uprawianie wyczynowo Czytaj całość