Zbigniew Kaczmarek (trener Wigier): Przyjeżdżając tutaj nastawiliśmy się na zwycięstwo, jak to robimy w każdym spotkaniu. Jesteśmy bardzo zadowoleni z tego remisu, bo zdajemy sobie sprawę, jaki potencjał ma drużyna KSZO. Przez większą część spotkania KSZO rzeczywiście miał optyczną przewagę, ale mój zespół pokazał charakter, którego często brakuje nam na naszym boisku. Chłopcy dali z siebie wszystko, zagrali na maksa i wszyscy są teraz bardzo zmęczeni. Za to chciałbym im podziękować, bo sytuacja była już bardzo trudna. Przegraliśmy dwa spotkania u siebie, choć trochę przypadkowo i nieszczęśliwie - z OKS-em Olsztyn i wyraźnie z Concordią będąc drużyną słabszą. Troszeczkę martwiłem się, co chłopcy mogą pokazać, ale pokazali dobrą grę i pełne zaangażowanie. Jestem bardzo zadowolony z uzyskanego rezultatu.
Karol Salik (bramkarz Wigier): Sędzia nabrał się na sztuczkę piłkarza KSZO. Wyszedłem do niego, skróciłem mu kąt. Owszem położyłem się, ale nie wykonałem w jego stronę żadnego ruchu. Sprytnie to zrobił, trącił mnie, wpadł na mnie i sędzia podyktował jedenastkę - cóż zrobić. Przy karnym wyczułem jego intencje, gdyby niżej uderzył, miałbym szansę obronić ten strzał. Cieszymy się z remisu 1:1 i wracamy szczęśliwi do domu. KSZO miał na pewno groźne stałe fragmenty gry. Widać, że nad tym pracują i mają to dobrze wyuczone. Mieli dwie powiedzmy 99 proc. sytuacje, które kończyły się strzałami głową, ale nie wykorzystali ich.
Sebastian Radzio (pomocnik, strzelec bramki dla Wigier) Dostałem piłkę przed polem karnym, okiwałem dwóch zawodników i zachowałem zimną krew - położyłem bramkarza i skierowałem piłkę do bramki. Cieszę się z tej bramki, tym bardziej, że została zdobyta na tak gorącym terenie. Piłkarze KSZO to wymagający rywal. Bardzo dobrze grali, przesuwali, ciężko było biegać, ale cieszy zdobyty punkt i szykujemy się już na kolejny mecz z Hetmanem Zamość.
Marcin Rogoziński (obrońca Wigier): Przyjechaliśmy po zwycięstwo, ale cieszymy się z tego remisu. Myślę, że dobrze wypadliśmy w Ostrowcu, szczególnie w pierwszej połowie. Ja mile wspominam pobyt w KSZO, dziś była okazja odwiedzić starą szatnię, porozmawiać z kolegami. Kto wie, może kiedyś zagram jeszcze w tym klubie.
Wiesław Wojno (trener KSZO): Ten mecz na pewno nam nie wyszedł, szczególnie pierwsza połowa, w której graliśmy chaotycznie. Brak było organizacji gry i nic się nie układało, tak jak chcieliśmy. Mimo to strzeliliśmy bramkę z rzutu karnego. Za długo cieszyliśmy się i wystarczyło 30 sekund później zespół przeciwnika wykorzystał tę sytuację, a do tego doszła niefrasobliwość całej drużyny. Przestrzegałem zawodników przed drużyną Wigier, bo jest to ambitny zespół. Swoją pracę w KSZO zaczynałem od meczu w Suwałkach, który był dla nas bardzo ciężki i szczęśliwie wygrany. Statystyka jednoznacznie pokazywała, że zespół Wigier gra na wyjeździe bardzo skutecznie, ma sześć zwycięstw, pięć remisów i tylko dwie porażki. Na to zwracałem uwagę, podobnie jak na ambicję, bo dzisiaj wystąpiło kilku młodzieżowców. Oni ją pokazali, tak jak i hart duch oraz charakter. My próbowaliśmy temu sprostać. Problem w naszej drużynie nie tkwi w ilości napastników. Niektóre media zaczynają mnie atakować, że gram jednym napastnikiem, ale problem tkwi w organizacji gry w drugiej linii i stąd wynika nasza słabość. Ja nie przyjmuję takiej ideologii, że piłkarze celowo nie chcą awansować, bo pracują na treningach normalnie, niemniej jednak sytuacja w klubie nie jest jasna. Kilkunastu piłkarzom kończą się kontrakty i co będzie dalej, to oni sami wiedzą najlepiej. My musimy liczyć na ambicję chłopców, że jeśli nie chcą wiązać się z KSZO Ostrowiec, to niech w innym klubie podbijają swoją cenę. Gdy jesteśmy na fali, to zainteresowanie nimi jest duże i mogą ugrać lepszy kontrakt w innym klubie, a ci, którzy chcą pozostać, będą docenieni. Nie ma podziałów w drużynie, ja przynajmniej tego nie obserwuję. Rozmawiamy, próbujemy się mobilizować i to było widoczne w drugiej połowie.
Rafał Kwapisz (bramkarz KSZO): Szybko strzeliliśmy bramkę, ale jeszcze szybciej ją straciliśmy i to jest ból. Nie wiem co się dzieje z nasza drużyną, ale my nie gramy w piłkę, my po prostu gramy to co nam się uda w meczu. To nie jest tak, że my dzisiaj nie wygraliśmy spotkania u siebie, bo to się dzieje już od miesiąca w każdym meczu. Wcześniej nam się udawało i Bozia była z nami, a w tym meczu nas opuściła, w Pelikanie nas opuściła i tak to niestety wygląda. Myślę, że im więcej siedzimy i rozmawiamy, to to wszystko gorzej wygląda. Musimy się w końcu ogarnąć i za*** na tym boisku. Na treningach wygląda to dobrze, ale nie ma to przełożenia na mecz i to jest najgorszy ból, bo głowa i serce chce, ale czegoś brakuje, a sami nie wiemy czego i nie jesteśmy w stanie tego wytłumaczyć. Nie ma co ukrywać, że my nie mamy swojego stylu gry i taka jest prawda. Wychodzimy na mecz i gramy to co nam się uda, to na co nam przeciwnik pozwoli. Mieliśmy lidera i to my powinniśmy dyktować warunki gry i stwarzać sobie w meczach w Ostrowcu 10-15 sytuacji do strzelenia bramki, a dzisiaj stworzyliśmy pół sytuacji.
Krystian Kanarski (napastnik, kapitan KSZO): Gramy słabo, każdy to widzi. Ambicje są dużo większe. W drugiej połowie walczyliśmy, ale była to walka bardziej z samym sobą, niż z przeciwnikiem. Rywal narzucił nam swój styl przez to, że my graliśmy słabo, że nie biegaliśmy, a jak komuś da się pograć, zazwyczaj to wykorzystuje. Mimo to strzeliliśmy bramkę, ale najgorsze jest to, że 30 sekund później straciliśmy gola. Nie wiem, jak to nazwać, czy to jest dołek, czy marazm, ale dopadł nas jakiś kryzys i musimy sobie z tym poradzić. Pojawiają się pytania, czy nie chcemy awansu. Nie wiem, skąd się one biorę. Ja mogę powiedzieć, że wszyscy w tej szatni chcą awansu. Jeśli go wywalczymy, to nawet jeśli ktoś zdecyduje się odejść, to będzie odchodził z klubu pierwszoligowego, więc poprawi sobie CV. Plecenie, że ktoś nie chce awansu jest głupotą, inaczej tego nie nazwę. Musimy znaleźć jakąś receptę na ten kryzys i zacząć grać lepiej. Skomplikowaliśmy sobie sprawę, bo można było zrobić awans kilka kolejek przed zakończeniem sezonu, a teraz trzeba będzie walczyć do końca. Ale chciałbym, żeby kibice w nas wierzyli. Dzisiaj dostaliśmy reprymendę od kibiców siedzących tu po lewej stronie. Przyjęliśmy ją, bo jak się przyjmuje pochwały i to krytykę też trzeba przyjąć. Z drugiej strony, starsza cześć publiczności nas obraża i z tego powodu jest nam przykro. Ktoś wypije jedno piwo, dwa, trzy i wyzywa zawodników. Od ch…, kalek, sk…. Myślę, że nawet jak mamy dołek, to nie należy nam się takie traktowanie, takie obelgi. My chcemy zawsze grać jak najlepiej, teraz nam nie idzie, ale takie wyzwiska, to zwykłe chamstwo. Ani my, ani nasze rodziny, które tego słuchają, na to nie zasłużyły. Jak będzie w następnym meczu w Stróżach? Jako kapitan mogę zapewnić, że będziemy walczyć i że my ten awans w czerwcu zdobędziemy. Będzie o niego ciężko, ale wierzę, że będzie.
Tomasz Ciesielski (obrońca KSZO): Myślę, że przegraliśmy, to znaczy zremisowaliśmy ten mecz w pierwszej połowie. Graliśmy bardzo słabo. Po spotkaniu z Sandecją Nowy Sącz nie możemy się otrząsnąć. Mamy duży potencjał, ale nie potrafimy tego pokazać. Ja już kiedyś powiedziałem, że największym przeciwnikiem będziemy sami dla siebie i to się potwierdza. Wychodzimy na mecz, mobilizujemy się, a w pierwszej połowie wszystko pęka jak bańka mydlana. My musimy wejść w ten mecz, ogarnąć się, zobaczyć, że jesteśmy na boisku, a to trochę trwa. To jest nasz problem. Publiczność w Ostrowcu jest bardzo wymagająca, ze względu na to, że kibicie poczuli kiedyś jak to jest grać w Ekstraklasie czy I lidze i wszyscy tutaj liczą na awans. My ze swojej strony też bardzo tego chcemy, bo to miasto zasługuje na to, aby grać wyżej.