Wojciech Gąsiorowski (napastnik Nielby): Zabrakło nam trochę szczęścia, zwłaszcza w końcówce pierwszej połowy. Remis byłby sprawiedliwym wynikiem Nie powiedziałbym, że w końcówce cofnęliśmy się do obrony. To raczej Zawisza starał się bronić wyniki.
Krzysztof Knychała (trener Nielby): Jesteśmy na dość wysokim miejscu w tabeli, co chyba zbytnio przerosło ten zespół. To było widać w trakcie gry, gdzie popełnialiśmy zbyt dużo błędów. Co prawda to tylko II liga, ale mecz na pewno był dobrym widowiskiem. Żałuję niewykorzystanej sytuacji przez Tomka Mikołajczaka, który w 25. minucie trafił w słupek. Naszą główną bronią jest gra z kontry, o czym doskonale wiedział sztab szkoleniowy Zawiszy. W końcówce drugiej połowy chcieliśmy wykorzystać w ataku Maxwella Kalu, bo rozgrywamy tak wiele spotkań.
Mariusz Kuras (trener Zawiszy): Cieszy mnie to, że po raz kolejny podjęliśmy skuteczną walkę. Staraliśmy się też wymieniać dużo podań w środku pola. Obie drużyny miały po kilka dobrych sytuacji. Zgodzę się ze słowami szkoleniowca Nielby, gdyż było to naprawdę dobre widowisko. Nam zabrakło trochę szczęścia przy poprzeczce Piętki i uderzeniu Maziarza. Mamy wspaniałych kibiców i doping, a innym drużynom trochę tego brakuje, co bardzo utrudnia im utrudnia zadanie. Musimy powoli piąć się w górę tabeli, bo nie zasługujemy na miejsce w strefie barażowej.
Krzysztof Suchecki (obrońca Zawiszy): Dużo wiedzieliśmy o drużynie Nielby. Wszak nie przez przypadek rywale zajmują tak wysokie miejsce w tabeli, dlatego szczególnie obawialiśmy się samego początku spotkania. Ich blok defensywny jest naprawdę niezwykle wysoki, co tylko utrudniało nam zadanie. My również w obronie zagraliśmy w nieco eksperymentalnym zestawieniu, ale bardzo dobrze mi się dziś współpracowało z Marcinem Dąbrowskim. Wreszcie wykorzystaliśmy nasz atut, jakim jest dobra gra niskimi piłkami. Rafał Piętka wypuścił na czystą pozycję Maziarza, dzięki czemu zdobyliśmy trzy punkty. Będzie można wreszcie spokojnie udać się na majówkę.
Rafał Piętka (pomocnik Zawiszy): Przyzwyczaiłem się już do takich sytuacji. Po prostu w odpowiedniej chwili pytałem sędziego o ilość doliczonych minut. Teraz jednak na samą końcówkę mocno się skoncentrowaliśmy, aby nie powtórzyła się sytuacja ze spotkań z Rakowem i Pogonią. Nie gra się dobrze przeciwko takiemu rywalowi, który w odpowiednim czasie cofnął się do defensywy. Umieliśmy wykorzystać nasze atuty, jakimi są kibice i świetnie przygotowana murawa. Ataki przyniosły skutek dość późno, bo strzelając bramkę przed przerwą, moglibyśmy pokusić się o kolejne trafienia.