Morten Rasmussen. Pod dużym wrażeniem Boruca

PAP / Marcin Bielecki / Na zdjęciu: Morten Rasmussen
PAP / Marcin Bielecki / Na zdjęciu: Morten Rasmussen

- Macie piękne stadiony, piłkarze grają i trenują w bardzo dobrych warunkach, a mecze są pokazywane w kapitalny sposób w telewizji. Mnie się u was podoba, tylko muszę zdobywać więcej goli - mówi napastnik Pogoni Szczecin Morten Rasmussen.

Tak bogatego CV jak Morten Rasmussen nie ma w Ekstraklasie zbyt wielu piłkarzy. Jeszcze w czerwcu 2016 roku nowy nabytek Pogoni Szczecin grał w kadrze Danii u boku Christiana Eriksena i w do tej pory ostatnim występie w narodowych barwach strzelił gola Bułgarii. Odzyskanie skuteczności w polskiej lidze ma pomóc byłemu zawodnikowi między innymi FSV Mainz i Celticu Glasgow w otrzymaniu powołania na mundial w Rosji, choć sam zainteresowany nie robi sobie nadziei. – Może są po prostu lepsi ode mnie - mówi 33-letni snajper Pogoni, legenda duńskiej Superligaen.

Jaromir Kruk, "Piłka Nożna": Kiedyś dał się pan we znaki Legii Warszawa, strzelając gola dla FC Midtjylland w Lidze Europy. Pomyślał pan o tym podczas rozmów z Pogonią?
Morten Rasmussen:

Wygraliśmy w Danii 1:0. Legia przyjechała do nas, do Herning, jako faworyt, klub ograny na arenie międzynarodowej, z sukcesami w Europie. Polski zespół prowadził Henning Berg, znany z gry w Manchesterze United i reprezentacji Norwegii. Wtedy też dostałem żółtą kartkę. Z tamtej przygody w Lidze Europy utkwiło mi w pamięci również trafienie z Southampton, bo piłkę z siatki po moim uderzeniu wyciągał słynny Maarten Stekelenburg, wicemistrz świata 2010 z Holandią. Lubiłem grać w spotkaniach pucharowych, bardzo mi się podoba otoczka wokół nich. A z Legią, chyba najbardziej znanym polskim klubem w mojej ojczyźnie, nie przegrałem też jako piłkarz Broendby, byliśmy przecież kiedyś górą w kwalifikacjach Ligi Europy. Padły wówczas dwa remisy, ale to my strzeliliśmy więcej goli na wyjeździe. Wtedy chyba właśnie przebudowywano obiekt Legii, dziś bardzo piękny i podziwiany nie tylko w Polsce.

Gdy przyjeżdżał pan do Szczecina, miał pan dobrą opinię o polskim futbolu?

Wasza liga jest naprawdę niezła, może to zabrzmi jak banał, ale nie ma w niej łatwych meczów, szczególnie na przełomie lutego i marca, gdy trzeba rywalizować na utwardzonej murawie przy minusowych temperaturach. Pogoda się poprawi i kibice doczekają się lepszych i atrakcyjniejszych widowisk, bo zauważyłem, że ostatnio często padały bezbramkowe rezultaty. My takie zanotowaliśmy w Zabrzu przeciw Górnikowi i w Kielcach z Koroną, co trzeba jednak ocenić pozytywnie.

Uważa pan, że Ekstraklasa to dobre miejsce dla zawodników z innych krajów z ambicjami?

A skąd do Borussii Dortmund trafił Robert Lewandowski, dziś gwiazdor Bayernu Monachium i waszej reprezentacji, jeden z najlepszych środkowych napastników świata? Chyba nie muszę tego objaśniać. Macie piękne stadiony, piłkarze grają i trenują w bardzo dobrych warunkach, a mecze są pokazywane w kapitalny sposób w telewizji. Mnie się u was podoba, tylko muszę zdobywać więcej bramek.

ZOBACZ WIDEO "Damy z siebie wszystko" #16. Sytuacja robi się dramatyczna. Makuszewski musi jechać do Rosji

Wie pan, że z Lewandowskim zmierzył się w 2010 roku w Tajlandii?

Strzeliłem nawet wtedy gola i wygraliśmy z Polską 3:1. Niektórzy statystycy nie uznają tego meczu za oficjalny, ale ja wtedy miałem satysfakcję. Minęło już trochę lat od tego turnieju, wygranego zresztą przez naszą kadrę prowadzoną przez Mortena Olsena. Z jego uczestników zdecydowanie największą karierę zrobił Lewandowski, czołowy napastnik świata. Kilka razy pytano mnie, czy kapitan reprezentacji Polski to najlepszy środkowy atakujący i szczerze mówiąc, nie wiem, co odpowiadać. Leo Messi i Cristiano Ronaldo raz grają w pomocy, raz w środku i trudno ich zaklasyfikować do którejś z pozycji. Na pewno Lewandowski zalicza się do światowego topu, a jego siłę poznała już reprezentacja Danii. W Warszawie w eliminacjach mistrzostw świata 2018 as Bayernu wbił nam trzy gole, ale w rewanżu udało się go zatrzymać i wysoko pokonaliśmy Polskę 4:0 po koncertowej grze.

Reprezentacja Danii to dla pana zamknięty rozdział?

Trudno mi będzie się dostać ponownie do drużyny narodowej, bo Age Hareide ma spory wybór w gronie napastników. Jest paru młodych chłopaków, którzy mogą dać duńskim kibicom dużo radości. Nie uważam, że straciłem wszelkie szanse na grę w kadrze, ale staram się patrzeć na moją sytuację realnie.

Marzy pan zatem o mundialu w Rosji?

Zrobię wszystko, by dostać powołanie, ale po prostu są lepsi kandydaci ode mnie do gry w takim turnieju. Pewnie, że to marzenie każdego zawodnika, ale by przynajmniej zbliżyć się do jego realizacji, muszę w polskiej Ekstraklasie regularnie pokonywać bramkarzy.

Może się pan pochwalić ciekawą karierą, ale czy nie brakuje w niej udziału w wielkim turnieju z duńską drużyną narodową?

Wziąłem udział w barażach o Euro 2016 ze Szwedami. Na wyjeździe nie dostałem szansy, przegraliśmy 1:2, ale wydawało się, że w Kopenhadze jesteśmy w stanie odrobić straty. Niestety, na Parken błyszczał wtedy niesamowity Zlatan Ibrahimović, który dwukrotnie pokonał Kaspra Schmeichela. W końcówce doprowadziliśmy do remisu 2:2, który nic nie dawał. Przegrane baraże bolały w Danii wszystkich, także z tego względu, że zakończyły wspaniałą przygodę Mortena Olsena z kadrą.

Ponoć w pana ojczyźnie mówią, że Mortenowi Rasmussenowi trochę w futbolu przeszkodził trudny charakter…

Nie uważam, że mam trudny charakter, choć każdy ma prawo do oceny. Nie zawsze potrafiłem się pogodzić z pewnymi decyzjami trenerów. Dziś patrzę na to inaczej, niż gdy miałem 20 lat, jestem bogatszy w doświadczenia. Gdy sobie przeanalizuję moje CV, dochodzę do wniosku, że coś tam w piłce osiągnąłem. Byłem mistrzem Danii, zdobyłem Puchar Danii, zagrałem w reprezentacji swojego kraju, wystąpiłem w solidnych klubach zagranicznych, no i są miejsca, w których naprawdę o mnie pamiętają.

Dlaczego miał pan tak słabe statystyki w Celticu Glasgow?

Bo nie dostawałem tylu szans, na ile liczyłem. Na to składało się wiele czynników, a konkurowałem ze znanymi piłkarzami, na przykład ze słynnym Robbiem
Keane’em, legendą reprezentacji Irlandii. Pobyt w Szkocji oceniam jednak pozytywnie, bo Celtic to wyjątkowy klub, mający rewelacyjnych fanów, którzy są z drużyną na dobre i złe. W Celticu poznałem Łukasza Załuskę, z którym spotkaliśmy się po latach w Pogoni. Łukasz w Glasgow i w Szczecinie zalicza się do grupy zawodników, którzy dbają o atmosferę w zespole. Co tu gadać, superczłowiek z niego.

Arturowi Borucowi w Celtiku nie zalazł pan za skórę?

Z Arturem miałem świetny kontakt, jego lubili wszyscy – koledzy z drużyny i kibice. Był wtedy jednym z symboli Celticu, kochano go za styl gry i szalony sposób bycia. Dla mnie to taki pozytywny wariat i wcale mnie nie dziwi, że tak długo utrzymuje się na wysokim poziomie i wciąż jest zawodnikiem na poziomie angielskiej Premier League.

Boruc to legenda Celticu, pan z kolei jest legendą duńskiej Superligaen. Który z rodzimych klubów darzy pan największym sentymentem?

Bardzo przeżywałem ligowy debiut. Trochę się tych meczów już nazbierało, bramek również zdobyłem sporo. Dużo satysfakcji dał mi tytuł mistrzowski
z FC Midtjylland, w drodze do niego strzeliłem 13 goli, ale wszędzie czułem się dobrze i cieszyłem sympatią kibiców. Czułem, że mam dla kogo grać, a to jest także istotne.

Midtjylland podaje się jako przykład zarządzania klubem i szkolenia młodzieży na skalę europejską. Z czego się wziął fenomen tego klubu?

Tam się stawia na młodych zawodników, ale ja, choć dużo starszy od trzonu zespołu, miałem wrażenie, że jestem członkiem wielkiej, wspaniałej rodziny. Każdy starał się pomagać każdemu, a w klubie pracowali ludzie z pasją, byli zakochani w futbolu, cały czas wymyślali nowe i skuteczne pomysły. Nie dziwi mnie, że Midtjylland bije się o kolejne mistrzostwo Danii.

Spotykał pan na swojej drodze ciekawych ludzi. Thomasa Tuchela uznaje pan za najlepszego szkoleniowca, z jakim pan pracował?

Miałem szczęście pracować ze wspaniałymi trenerami. Tony Mowbray w Celticu, Morten Olsen w reprezentacji Danii, Thomas Tuchel w Mainz, mógłbym wymieniać dalej. Jednemu zawodnik pasuje do koncepcji, innemu nie, normalna sprawa w futbolu. Nie narzekam, a teraz bardzo dobrze mi się pracuje z Kostą Runjaiciem w Pogoni. On wykonuje fantastyczną pracę, zespół znalazł się na dobrej drodze i czyni systematyczne postępy. Musimy dalej ciężko pracować, bo walczymy o utrzymanie. Jestem jednak optymistycznie nastawiony i liczę na marsz w górę tabeli. Myślę, że wszystko, co najlepsze w polskiej lidze, dopiero przede mną.

Jak się mieszka w Szczecinie?

Jeszcze za dobrze nie poznałem tego miasta, a jest na pewno inne niż duńskie. Napastnik jest zadowolony, kiedy strzela gole, a po to mnie sprowadzono do Pogoni. Było trochę szumu po moich przenosinach do Szczecina, widziałem, że rozpisywano się o mnie w mediach. To znaczy, że są duże oczekiwania i nie ma wyjścia, po prostu trzeba im sprostać.

Dzwonił do pana Age Hareide?

Ostatnio nie.

Jak pan ocenia jego pracę z Danią?

Pozytywnie. Wprowadził do drużyny narodowej grupę młodych zawodników, przebudował kadrę i praktycznie zaczął w niej nową erę. Przydałby się dobry wynik na mundialu w Rosji, choć w takich imprezach na sukces trzeba się mocno napracować. W grupie z Francją, Peru i Panamą mamy duże szanse na zajęcie lokaty premiowanej awansem do 1/8 finału.

Bez Christiana Eriksena Dania byłaby dużo słabsza?

Oczywiście. Christian znaczy dla Danii tyle co Lewandowski dla Polski. To zawodnik z najwyższej światowej półki, o jakich mówi się, że robią różnicę. Oglądanie Eriksena to prawdziwa przyjemność, mam zatem nadzieję, że w Rosji na mundialu dotrwa jak najdłużej. Christian to uznana gwiazda Premier League, a dobry występ w mistrzostwach może sprawić, że jego popularność na świecie wzrośnie. W Danii już jest uwielbiany, ponieważ to lider z prawdziwego zdarzenia nowej fali reprezentacji prowadzonej przez Hareide.

Źródło artykułu: