Urazy Popka i Cecota nie są tak poważne jak przypuszczano

Po odejściu Pawła Janasa mówiło się, że to już koniec dobrych wyników w Bełchatowie. Zaskoczeniem okazało się jednak zatrudnienie Rafała Ulatowskiego, ale jednocześnie był to sygnał, że PGE GKS ma powalczyć co najmniej o europejskie puchary.

Tak dobrej, ale zarazem pechowej passy bełchatowianie nie mieli od dawna. Dobra, ponieważ są obecnie najskuteczniejszym zespołem w Ekstraklasie, z sześcioma z rzędu ligowymi zwycięstwami, ale pechowa, biorąc pod uwagę wszystkie kontuzje jakie trapią podopiecznych Rafała Ulatowskiego.

Nie sięgając daleko, bo do spotkania PGE GKS Bełchatów z Polonią Bytom, można zauważyć jak bardzo kadra Bełchatowa różni się od tej, którą przyszło nam oglądać na początku rundy. W tamtym meczu trener Ulatowski stracił jeszcze w pierwszej połowie Edwarda Cecota, a Jacek Popek końcówkę spotkania grał ze złamanym śródręczem, gdzie dodatkowo nastąpiło przemieszczenie.

- Obydwaj zawodnicy zostali dokładnie przebadani i diagnozy są dość obiecujące. Popek przeszedł w szpitalu wojewódzkim w Bełchatowie zabieg złożenia i wzmocnienia kości lewej dłoni. Dokładny termin powrotu jest trudno określić, ale istnieje szansa, że wystąpi on w Warszawie, w meczu z Polonią. Edward Cecot naderwał mięsień łydki, co wyklucza go z gry na około dwa tygodnie - tak na temat kontuzji zawodników wypowiedział się rzecznik prasowy PGE GKS Bełchatów, Michał Antczak.

Źródło artykułu: