- Trudno oczekiwać dobrego wyniku, gdy nie masz nawet minimum składającego się z sześciu czy siedmiu graczy wykazujących chęć do gry i odpowiedzialność za piłkę - wypalił Jose Mourinho. To już nie pierwszy raz, gdy Portugalczyk winę za słabą grę zrzuca na piłkarzy.
W swoim pierwszym pobycie w Chelsea zawsze brał odpowiedzialność za wyniki na swoje barki. Nigdy nie śmiał publicznie krytykować piłkarzy, a ci byli gotowi wskoczyć w ogień za nim. Dopiero w Manchesterze United weszło mu to w krew i nawet po zwycięskich meczach wbija im kolejne szpilki.
- Chęć gry to jedna rzecz, a przebywanie na boisku to coś zupełnie innego. W ogóle nie jestem zadowolony z naszego występu. Cieszy mnie tylko wynik. Przez dwa dni pracowałem z piłkarzami nad szybszym wyprowadzaniem akcji. Zależy to zarówno od jakości obrońców będących przy piłce, jaki i poruszania się zawodników ofensywnych. Dzisiaj nasi atakujący kryli się za plecami rywali - grzmiał Mourinho.
W przerwie zmienił Luke'a Shawa i angielski lewy obrońca znów dostał burę od Portugalczyka. - To naprawdę ważne, żeby obaj obrońcy byli agresywni, a Shaw i Valencia tacy nie byli. Nie zmieniłem ich obu, ponieważ wtedy miałbym tylko jedną zmianę. Zdecydowałem się na Shawa - wytłumaczył Mourinho.
ZOBACZ WIDEO Manchester United awansował do półfinału Pucharu Anglii [ZDJĘCIA ELEVEN SPORTS]
Na pochwały zasłużył jego zdaniem Nemanja Matić, ale szybko wrócił do swojego krytycznego tonu. - Kilku facetów bało się grać. Myślę, że ma to związek z osobowością, zaufaniem i klasą. Kiedy świeci słońce i wygrywasz mecze, każdy gracz jest dobrym piłkarzem i jest pewny siebie. Kiedy jest ciemno i zimno to nie każdy już jest taki pewny siebie - przyznał.
Mourinho pochwalił za to 21-letniego Scotta McTominaya, który jego zdaniem zagrał najgorszy mecz w barwach Man Utd, ale nie bał się brać odpowiedzialności na własne barki i za to należy mu się uznanie.
Man Utd wygrał z Brighton 2:0 i awansował do półfinału Pucharu Anglii.