Czytaj w "PN". John Motson. Legenda na emeryturze

Reuters / Andrew Boyers / Sergio Aguero strzela bramkę z rzutu karnego
Reuters / Andrew Boyers / Sergio Aguero strzela bramkę z rzutu karnego

- Gdybym nie komentował meczów każdej soboty i niedzieli, to nie mam pojęcia, co innego mógłbym robić - powiedział John Motson, człowiek, którego głos zna chyba każdy Anglik i nie tylko. Przez ponad 50 lat relacjonował wydarzenia piłkarskie.

W tym artykule dowiesz się o:

Grzegorz Garbacik 

Jak to się stało, że młody John, dopiero co myślący o swojej przyszłości, zdecydował się pójść w dziennikarstwo i zająć piłką nożną? Cóż, zapewne spotkało go to, czego doświadczyło mnóstwo jego kolegów po fachu, a więc całkowicie i po same uszy zakochał się w futbolu. W takim wypadku są jedynie dwa wyjścia. Można pozostać kibicem i emocjonować się meczami swojej ukochanej drużyny z wysokości trybun lub kanapy we własnym salonie, ale można również zrobić wszystko, by piłka nożna stała się sposobem na życie. Motty wybrał drugą ścieżkę i była to jedna z najważniejszych decyzji w jego życiu. Decyzja, która otworzyła mu furtkę do nieśmiertelności.

"Match of the Day" i dobra rada 

Kiedy myślisz o angielskiej piłce, skojarzenia są proste. Wembley, Premier League, wielkie kluby jak Liverpool czy Manchester United, a także program "Match of the Day", do którego w każdą sobotę i niedzielę zasiadają miliony widzów jak Wyspy długie i szerokie. Można w nim zobaczyć gole z danego dnia ligowego i posłuchać ciekawych komentarzy – formuła prosta, ale ciesząca się niesłabnącą popularnością od dziesiątek lat. To właśnie tam John Motson przedstawił się szerokiemu audytorium i z miejsca skradł serca setek tysięcy widzów.

Wszystko zaczęło się w 1971 roku, kiedy młody John dołączył do ekipy "MOTD" po kilku latach spędzonych w "Barnet Press" oraz BBC Radio Sheffield, gdzie zdobywał pierwsze dziennikarskie doświadczenia. Przeskok był jednak spory, ponieważ z dnia na dzień miał się stać głosem jednego z najpopularniejszych programów, a warto pamiętać, że w czasach jego debiutu Anglicy mogli oglądać zaledwie trzy kanały telewizyjne: BBC One, BBC Two oraz ITV. Co więcej, w trakcie całego sezonu tylko jeden mecz był relacjonowany na żywo i był to oczywiście finał FA Cup. - Na początku bardzo się denerwowałem i przed spotkaniami zdarzały się bezsenne noce - powiedział Motson podczas wywiadu z okazji 50-lecia pracy zawodowej.

Jak się okazało, legendarny komentator spotkał w tym czasie na swojej drodze osobę, która bardzo mu pomogła i nakreśliła jego kredo, któremu był wierny do samego końca. Tym kimś był Rod Stewart, słynny wokalista, autor wielu światowych przebojów. - To było podczas meczu, który Rod zorganizował w swojej posiadłości w Epping. Po zawodach zabrał wszystkich do lokalnego pubu i tak się złożyło, że podczas rozmowy, ni stąd, ni zowąd, zapytałem go o to, jak sobie radzi ze stresem na estradzie. Odpowiedział mi wtedy, że niby dlaczego miałby odczuwać tremę, skoro śpiewanie jest po prostu tym, co robi. Udzielił mi niezwykle prostej odpowiedzi, ale po jakimś czasie dotarło do mnie, że może podobnie powinienem potraktować komentowanie. To po prostu jest to, czym się zajmuję. Dlaczego więc miałbym się denerwować?

Legenda kiedyś i dziś 

Od tamtej pamiętnej imprezy minęło kilkadziesiąt lat, a Motson ani przez moment nie myślał, by zwolnić tempo. W trakcie pięknej kariery pracował podczas 10 finałów mistrzów świata, 10 turniejów o prymat na Starym Kontynencie, a także skomentował 28 finałów Pucharu Anglii i dziesiątki spotkań zespołu narodowego. Liczbę jego telewizyjnych występów mierzy się w tysiącach, jednak status gwiazdy i ikony nigdy nie pozwolił mu na traktowanie swojej pracy po łebkach. Motson, nawet gdy miał już ponad 70 lat, zawsze dbał nawet o najmniejsze detale i pielęgnował swoją markę.

(...)

Cały artykuł do przeczytania w najnowszym numerze tygodnika "Piłka Nożna". Do nabycia w kioskach i salonach prasowych.

ZOBACZ WIDEO MŚ 2018: Łukasz Piszczek: Koniec z grą w kadrze? Co będzie po mundialu, to zobaczymy

Komentarze (0)