Michał Kołodziejczyk: Spokój Janusza (komentarz)

Zdjęcie okładkowe artykułu: Newspix / MICHAL CHWIEDUK / FOKUSMEDIA.COM.PL / Reprezentacja Polski
Newspix / MICHAL CHWIEDUK / FOKUSMEDIA.COM.PL / Reprezentacja Polski
zdjęcie autora artykułu

Gol w ostatniej minucie i zwycięstwo 3:2 z Koreą Południową przyszły w idealnym momencie. Można wziąć oddech przed ostatnią prostą przygotowań, można czekać na prawdziwą, polską wiosnę.

Ten mecz może dać Polakom więcej niż łatwe, pewne i wysokie zwycięstwo. Ta drużyna rodziła się już kilka razy - pokonując Niemców pierwszy raz w historii, wydzierając remis w Szkocji czy wygrywając karne ze Szwajcarią na Euro. We wtorek w Chorzowie przypomniała nam wszystkim, co to znaczy nie poddawać się do końca i wierzyć w siebie. Jeśli mecz towarzyski może być ku pokrzepieniu serc, to tym występem Polacy zagwarantowali sobie, że nikt nie odważy się zwątpić w nich, zanim sędzia zagwiżdże po raz ostatni.

Nasza reprezentacja przeważała przez większość meczu, prowadziła 2:0, a gdy oddała inicjatywę rywalom na pięć minut - doprowadzili do wyrównania. Magiczny gol Piotra Zielińskiego dający zwycięstwo był jak krzyk: "dajcie nam robić swoje, idziemy w dobrym kierunku, kombinujemy, żeby być lepsi".

Gdyby Adam Nawałka chciał, mógłby poprowadzić reprezentację do zwycięstw we wszystkich czterech meczach towarzyskich po zakończeniu eliminacji mundialu. Nie byłoby żartów, wątpliwości i szyderstw, dziennikarze magazynu "Pies i koń", którzy już akredytowali się na poprzedzające wyjazd do Rosji zgrupowanie w Arłamowie, mieliby pewność - na mistrzostwa świata Polska jedzie po medal. Brąz przyjmiemy z godnością, chociaż niedosytem.

W takich warunkach - nie twierdzę, że wyjątkowych, bo pewnie w każdym kraju jest podobnie - najtrudniej zachować spokój i robić swoje. W Nawałce być może się gotuje, być może wieczorami obgryza paznokcie i myśli o tym, co zrobić, by w Rosji nie rozczarować, ale na zewnątrz pokazuje to, czego wymaga ranga jego stanowiska. Jest spokojny. I robi swoje. To właśnie on jest największym zwycięzcą tego meczu.

Z Koreą po raz czwarty z rzędu reprezentacja Polski zagrała w taktyce z trzema obrońcami. W poprzednich trzech meczach nie strzeliła gola, a to burzyło spokój Janusza. Janusz nie zwracał uwagi, że rywale Polaków przez 270 minut oddali na naszą bramkę raptem sześć celnych strzałów, z czego jeden z rzutu karnego. Janusza wkurzał za to Robert Lewandowski, z głową w Madrycie, i Kamil Grosicki - bez głowy, jak to jeździec. Do tego przemęczony siedzeniem na ławce w angielskim Hull. Remis z Urugwajem i porażki z Meksykiem i Nigerią kazały Januszowi pytać, po co te sprawdziany z taktyką, skoro wcześniej wszystko grało na zwycięstwa. Takie psucie bez powodu, szukanie dziury w całym i próba ulepszania dobrego. A to przecież, jak wiadomo, zła droga.

Przez większość meczu Polacy grali na Śląskim pewnie, Lewandowski i Grosicki strzelili po golu, a Zieliński pokazał, że może być liderem, którego wpływ na wynik będzie wymierny, a nie doceniany tylko przez koneserów. Oczywiście - element emocji, gdy Koreańczycy doprowadzili do remisu, świadczył o naszej słabości, ale jeśli Polacy mieli ten mecz wygrać, nie mogli sobie wymyślić lepszego scenariusza. Udowodnili, że nauczyli się nowego systemu, że już nie są najbardziej przewidywalną drużyną w Europie. Że mogą dostosowywać się do rywala, albo do wydarzeń na boisku i że jak trener podniesie lewą rękę - to atakujemy dwoma napastnikami, a jak prawą - to jednym, ze wsparciem dwóch skrzydłowych. To komfort trenera, o który walczył ryzykując porażki w meczach towarzyskich.

Można żartować, że to był mecz o spokój Janusza i teraz wszystko będzie dobrze. Tyle że spokój Janusza przełoży się na spokój samych piłkarzy. Nie będzie nerwowych ruchów, znaków zapytania, czy idziemy w dobrą stronę. Nawałka jest mądry, wie, czym dla Janusza jest sukces. Oczywiście wymaganie medalu od Polaków na turnieju w Rosji jest głupie, ale tak samo głupia jest wiara w to, że gawiedź łyknie kolejną informację o organizacji turnieju piłki plażowej kobiet do lat 13 na plaży w Ustce, Władysławowie i Jastrzębiej Górze jako gigantyczny sukces, który pchnie nasz futbol do przodu. Nie, potrzebny jest sukces pierwszej reprezentacji i to naprawdę wspaniałe, że mamy roztropnego selekcjonera, tak charakterną drużynę i Januszy, którzy na każdym meczu robią tak  nieziemski klimat, że chce się dla nich wygrywać.

ZOBACZ WIDEO Kamil Grosicki: Liczę, że przyjdą lepsze czasy

Źródło artykułu:
Czy reprezentacja Polski wyjdzie z grupy H na MŚ w Rosji?
Tak
Nie
Zagłosuj, aby zobaczyć wyniki
Trwa ładowanie...
Komentarze (13)
avatar
samik
28.03.2018
Zgłoś do moderacji
0
0
Odpowiedz
No i kto jest tym wygranym? może mi ktoś odpowie bo jakos nie zauważyłem w tym artykule. No kto jest tym wygranym.?  
avatar
Katon el Gordo
28.03.2018
Zgłoś do moderacji
0
0
Odpowiedz
Mecze towarzyskie służą min. temu, żeby sprawdzać nowych ludzi i nowe pomysły. I to jest OK. Jednak doświadczeni reprezentanci kraju, na żadnym etapie sezonu nie powinni schodzić poniżej pewneg Czytaj całość
jackblack5
28.03.2018
Zgłoś do moderacji
1
1
Odpowiedz
wielcy ''fachowcy od piłki nożnej''.......jakie mają znaczenie wyniki meczy towarzyskich? żadne !!!! gdybyśmy wygrali z Koreą 15:0 albo byśmy tyle samo przegrali? To były mecze nie dla was tylk Czytaj całość
gość nr 100
28.03.2018
Zgłoś do moderacji
1
0
Odpowiedz
Nie bardzo wiem z czego tu się cieszyć, w drugiej połowie to wyglądało jak lepsza okręgówka . Całe szczęście że to była Korea bo jak by to był normalny zespół to aż strach pomyśleć  
Jaś63
28.03.2018
Zgłoś do moderacji
2
1
Odpowiedz
Filozoficznych wywodów p. Źewlakowa nie da się słuchać. To jest największy przegrany tego meczu. Mam nadzieję że nie będzie komentował Mundialu. Pozdrawiam