Lechici wybiegli na murawę stadionu przy Reymonta 22, znając wyniki Jagiellonii i Legii. Warszawianie w sobotę ulegli Arce w Gdyni (0:1), a białostoczanie w poniedziałek przegrali na wyjeździe z Zagłębiem Lubin (0:1). Te rezultaty stworzyły Kolejorzowi szansę na poprawienie swojej pozycji w walce o mistrzostwo Polski tuż przed końcem sezonu zasadniczego, ale też zwiększyły presję towarzyszącą podopiecznym Nenada Bjelicy w Krakowie i sprawiły tym samym, że pojedynek z Wisłą stał się dla nich automatycznie egzaminem dojrzałości.
I piłkarze Lecha zdali ten test. Nie zamierzali czekać na to, co zaproponuje im opromieniona ostatnim zwycięstwem z Legią (2:0) Wisła, tylko wzięli los w swoje ręce. Od pierwszego gwizdka próbowali zdominować gospodarzy i długimi fragmentami im się to udawało. Krakowianie byli zmuszeni do defensywy, a po odbiorze piłki mieli problemy z utrzymaniem się przy niej. Goście prowadzili grę i neutralizowali gospodarzy, ale bili głową w mur i nie potrafili zagrozić bramce Juliana Cuesty. A Wisła miała Carlitosa, który znów potwierdził, że w pełni zasługuje na miano najlepszego zawodnika ligi, choć akurat w poniedziałkowy wieczór przyćmił go Christian Gytkjaer.
W 30. minucie wiślacy przeprowadzili szybki kontratak, w końcowej fazie którego Nikola Vujadinović sfaulował przed polem karnym właśnie Carlitosa, a po chwili sam poszkodowany pokonał Matusa Putnocky'ego bezpośrednim strzałem z rzutu wolnego. Hiszpan uderzył z 17 metrów tak, że golkiper Lecha nawet nie drgnął i tylko wzrokiem odprowadził piłkę do siatki. To już 21. gol Carlitosa w tym sezonie, a czwarty zdobyty bezpośrednio z rzutu wolnego - w obu kategoriach wiślak nie ma sobie równych w lidze.
Lechici mogli mieć pretensje do sędziego o to, że podyktował wątpliwy faul Vujadinovicia na Carlitosie, ale tuż przed przerwą w ten sam sposób mogli poczuć się wiślacy, kiedy po centrze Piotra Tomasika piłka trafiła w pachę robiącego wślizg Frana Veleza. To wystarczyło sędziemu Jarosławowi Przybyłowi, do podyktowania rzutu karnego, który na gola zamienił Christian Gytkjaer. Strzał Duńczyka z "wapna" był dopiero drugim celnym Lecha w tym meczu, ale wcześniejszy (Radosława Majewskiego) nie sprawił Cueście żadnych problemów.
Trener Wisły, Joan Carrillo postawił dokładnie na tych samych wykonawców, którzy dwa tygodnie temu dali Białej Gwieździe pierwsze od ośmiu lat zwycięstwo przy Łazienkowskiej 3. Opiekun Lecha, Nenad Bjelica komfortu wystawienia optymalnej "11" nie miał, bo był zmuszony dokonać trzech zmian w wyjściowym składzie i zrezygnować z kontuzjowanych Wołodymyra Kostewycza, Mihaia Raduta i Mario Situma. Chorwat zaskoczył jednak wyborami zastępców, bo o ile miejsce Situma zajął Darko Jevtić, co niespodzianką nie było, to postawił też na Piotra Tomasika i Tymoteusza Klupsia. Tomasik zagrał od początku po raz pierwszy po transferze do Lecha, a 18-letni Klupś w ogóle pierwszy raz w karierze znalazł się w wyjściowym składzie Kolejorza i zagrał bez żadnych kompleksów, będąc pełnowartościowym zawodnikiem drużyny walczącej o mistrzostwo Polski.
Obaj szkoleniowcy byli zadowoleni z pracy swoich zespołów w pierwszej połowie i w przerwie nie zdecydowali się na korekty, ale tuż po zmianie stron Carrillo musiał zareagować, bo Wisła wymagała przejścia na tryb odrabiania strat. W 52. minucie Jevtić dośrodkował z lewego skrzydła do Gytkjaera, który wyprzedził w polu karnym Zoran Arsenić, opanował w pełnym biegu piłkę i umiejętnie trącił ją do bramki koło Cuesty. Świetnie grający do tej pory Arsenić teraz dał się łatwo oszukać Duńczykowi.
Wisła musiała gonić wynik, ale nie była w stanie zagrozić Lechowi. Wprowadzony w 68. minucie Zdenek Ondrasek nie był problemem dla obrońców gości, a na ostatni kwadrans do gry weszli natomiast Rafał Boguski i Petar Brlek, ale Kolejorz całkowicie obezwładnił rywali. Lech jednak nie tylko skutecznie bronił, ale też dążył do postawienia kropki nad "i". Kolejne próby Majewskiego i Gytkjaera nie przyniosły rezultatu, ale w 83. minucie goście odarli gospodarzy ze złudzeń. Klupś minął na prawym skrzydle Mateja Palcicia, a po chwili został powalony na ziemię przez Macieja Sadloka, ale sędzia Przybył puścił grę, bo piłkę przejął Majewski i korzystając ze zdobytego przez Klupsia terenu, dograł futbolówkę w pole karne do Gytkjaera, który z dużym spokojem skompletował hat-trick - swój drugi w Lotto Ekstraklasie.
Kolejorz czekał na wyjazdowe zwycięstwo aż od 20 sierpnia minionego roku i wizyty w Niecieczy, ale przerwał wyjazdową niemoc w idealnym momencie, bo zepchnął Legię z drugiego miejsca w tabeli i zmniejszył stratę do będącej liderem Jagiellonii do dwóch punktów. Lech zasłużył na brawa, bo w Krakowie zagrał nie tylko pod zwiększoną presją, ale też dlatego, że wygrał, choć przyjechał na Reymonta 22 bez kilku podstawowych zawodników, a do tego potrafił wstać z kolan i odwrócić losy meczu. Zespół Bjelicy wygrał trzy ostatnie mecze, strzelając w nich 11 goli - w takiej formie lechici mogą być faworytem w fazie finałowej.
A Wisła za porażkę może zapłacić stratą miejsca w grupie mistrzowskiej, choć ten scenariusz ziści się tylko wtedy, kiedy za tydzień krakowianie przegrają z Sandecją Nowy Sącz, Arka Gdynia wygra z Lechią Gdańsk, a Zagłębie Lubin zremisuje z Cracovią. Jeśli wszystkie te ekipy będą miały po 30. kolejce po 43 punkty, to dzięki tzw. "małej tabeli" do grupy mistrzowskiej dostaną się Arka i Zagłębie.
Wisła Kraków - Lech Poznań 1:3 (1:1)
1:0 - Carlitos 30'
1:1 - Gytkjaer (k.) 43'
1:2 - Gytkjaer 52'
1:3 - Gytkjaer 83'
Składy:
Wisła: Julian Cuesta - Matej Palcić (77' Petar Brlek), Zoran Arsenić, Fran Velez, Maciej Sadlok - Pol Llonch (77' Rafał Boguski), Nikola Mitrović, Tomasz Cywka - Tibor Halilović (68' Zdenek Ondrasek), Jesus Imaz - Carlitos.
Lech: Matus Putnocky - Emil Dilaver, Rafał Janicki, Nikola Vujadinović, Piotr Tomasik - Łukasz Trałka, Maciej Gajos - Tymoteusz Klupś (90+3' Kamil Jóźwiak), Radosław Majewski, Darko Jevtić (90+2' Jakub Moder) - Christian Gytkjaer (87' Ołeksij Chobłenko).
Żółte kartki: Mitrović, Sadlok, Arsenić (Wisła) oraz Vujadinović, Trałka, Jevtić (Lech).
Sędzia: Jarosław Przybył (Kluczbork).
Widzów: 20 053.
ZOBACZ WIDEO W hicie Bayern Monachium rozbił Borussię Dortmund, trzy gole Roberta Lewandowskiego [ZDJĘCIA ELEVEN SPORTS]