Narodziny "sztucznego futbolu". Legenda założyła pierwszą akademię gry w FIFĘ

Getty Images / Christian Petersen / Na zdjęciu: test gry FIFA 2018
Getty Images / Christian Petersen / Na zdjęciu: test gry FIFA 2018

Kluby zakładają sekcje esportu, a piłkarze pokroju Gerarda Pique pompują w ten biznes grube miliony. Wirtualny futbol krok po kroku przybliża się popularnością do swojego realnego odpowiednika. Legendarny Ruud Gullit poszedł jednak o krok dalej.

W tym artykule dowiesz się o:

Ostatnia edycja gry FIFA po raz pierwszy w historii przełamała barierę 10 milionów sprzedanych egzemplarzy. Produkt Electronic Arts Sports stał się na tyle popularny wśród kibiców oraz samych piłkarzy, że były francuski pomocnik Edouard Cisse wyznał na łamach "New York Timesa": - Znam agentów którzy błagają producenta o polepszenie statystyk swoich klientów. Wiem nawet, którzy piłkarze sami ustalali sobie zawyżony wskaźnik przyspieszenia czy siły strzałów w grze - wyznał Cisse.

O rosnącej popularności symulacji dowiedział się co nieco Ruud Gullit, zdobywca Złotej Piłki z 1987 roku. W sierpniu ubiegłego roku Holender wręczał nagrodę dla oficjalnego mistrza świata w grę i jak komentował: - Jestem zszokowany. Siedem milionów uczestników, przecież to olbrzymia liczba.

Po paru miesiącach od tego wydarzenia z 55-latkiem skontaktowali się przedstawiciele firmy Electronic Arts. Zapytali Gullita, czy mogą wykorzystać wizerunek Holendra jako jednej z legend dostępnych w trybie Ultimate Team nowej FIFY 18. Były piłkarz się zgodził, lecz jak mówił: - Nie miałem pojęcia jak odmieni to moje życie.

Od tego momentu, gdy ludzie zaczepiali Holendra na ulicy, to już nie pytali o przebieg jego kariery piłkarskiej. Lecz jak relacjonuje sam zainteresowany, "opowiadali tylko, że dzięki mnie wygrali wiele meczów online".

Byłemu zawodnikowi dało to do myślenia. Esport z taką bazą klientów, nie może dłużej pozostawać niszową częścią świata piłki. - A co jeśli dam tym chłopakom możliwość wypłynięcia na dalekie wody - pytał Holender, po czym przekonany przez swojego przyjaciela Alessandro Del Piero otworzył pierwszą na świecie oficjalną... akademię gry w FIFĘ.

"Gullit Team", jak nazwał swoją szkółkę sam założyciel, ma stać się pionierską, profesjonalną akademią dla najbardziej obiecujących graczy. Z pierwszej tury ponad półtora tysiąca aplikantów, Holender wybrał trzech rodaków w wieku 16-18 lat. Były piłkarz w pełni sponsoruje im wyjazdy na turnieje oraz opłaca specjalistów odpowiedzialnych za portale społecznościowe.

Oprócz wsparcia finansowego, Ruud Gullit wynajął informatyków, którzy utworzyli specjalne oprogramowanie do szczegółowej analizy występów zawodników. A to nie koniec. Dodatkowo zadbał, aby gracze jego teamu mogli liczyć na pomoc psychologa, bo jak sam tłumaczy: - Ci chłopcy potrzebują odpowiedniego nadzoru aby się dobrze rozwijać.

Skąd te słowa? Angielskie tabloidy dopatrzyły się mało znanego faktu z biografii byłego gwiazdora AC Milan. Otóż w 2011 roku jego syn - Quincey Gullit - został złapany we Włoszech na posiadaniu marihuany oraz 300 gramów miękkich narkotyków. Potomek 55-latka miał wówczas spędzać czas w domu właśnie na graniu w FIFĘ, dzięki czemu przestał włóczyć się po ulicach z podejrzanymi znajomymi.

Dlatego też Holender darzy produkt EA Sports aż tak wielkim sentymentem. Zresztą jak mówił sam zainteresowany: - Zakotwiczyłem w tym świecie przede wszystkim z powodu moich synów.

Nie wszyscy podzielają jednak optymistyczne opinie na temat jego projektu. Dla wielu akademia to symbol znaku naszych czasów. Zwykłego lenistwa dzisiejszego pokolenia, które godziny na świeżym powietrzu zastępuje przykuciem do łóżka i klikaniem w joystick. - Jedną z głównych zasad "Team Gullit" jest uświadomienie chłopakom oraz ich rodzicom, że dzieci nie mogą spędzać za dużo czasu na konsoli. Szkoła ma być dla nich co najmniej równie ważna - tłumaczy Gullit.

Wtóruje jego słowom 16-letni Dani Visser, który jest najmłodszym adeptem "Gullit Team". - Zdaję sobie sprawę, że muszę znaleźć odpowiedni balans między nauką a karierą. Oceny mam dobre. Tak naprawdę często gram jedynie w weekend.

Gullit chce przez swój projekt zerwać ze stereotypem esportowca, czyli nastolatka nałogowo przyczepionego do ekranu i konsoli. - Nie możemy cały czas myśleć, że gdy byliśmy młodzi, to spędzało się czas na zewnątrz. Kiedyś piłkarze grali w karty, teraz noszą słuchawki. Przestańmy z tym walczyć - wyznaje, i dodaje: - Świat prawdziwej piłki oraz tej wirtualnej nie może rywalizować, one muszą ze sobą współistnieć.

Holender 22 marca był gościem londyńskiego "ESports Insider Super Forum", na którym wytłumaczył jak gra w FIFĘ może pomóc zawodowym sportowcom w osiąganiu sukcesów na boisku. Tym razem już tych realnych.

Zdaniem Gullita, nie bez przypadku Zlatan Ibrahimović mówił, iż inspirację do najbardziej szalonych trików czerpał podczas 10-godzinnej "rozgrzewki" na konsoli. A jak pisał Andrea Pirlo w swojej biografii: - Play Station to po kole najwspanialszy wynalazek wszech czasów.

Włoch w dzień finału Mistrzostw Świata z 2006 roku ślęczał godzinami z joystickiem w ręce. Jego zdaniem miało mu to pomóc przyswoić umysł przed nadchodzącym spotkaniem. Działacze FA (Angielski Związek Piłkarski - przyp. red.) poszli za tymi słowami na tyle, że nawet wprowadzili w ostatnim roku FIFĘ jako obowiązkową część szkolenia trenerów i narzędzie do "przyswojenia zainteresowań piłkarzy".

Lecz jak powtarza sam Ruud Gullit: - Pamiętajcie. Znajdźcie w tym umiar. Nawet moi wychowankowie zdają sobie sprawę, że nic nie przyniesie takiej dawki emocji jak gra na prawdziwej murawie. To jest tylko sztuczny futbol.

ZOBACZ WIDEO Zwycięstwo Interu Mediolan z Hellasem Werona i błyskawiczna bramka [ZDJĘCIA ELEVEN SPORTS2]

Źródło artykułu: