Mecze Broendby IF z Widzewem Łódź stały się kultowe za sprawą słynnego komentarza Tomasza Zimocha. Kto z kibiców choć raz nie krzyknął pod koniec spotkania, w którym prowadzi jego drużyna: "Panie Turek, kończ pan ten mecz!"? Oczywiście, że nikt.
Widzew Franciszka Smudy jest jedną z tych legendarnych polskich drużyn, która doczekała się filmu dokumentalnego. Obraz "Broendby - Nasza Ziemia Obiecana" właśnie wchodzi do kin.
Jak to się stało, że polski zespół zdołał zbudować sobie tak mocną pozycję? - To proste. Połączone siły to podstawa. Ale nie tak, że jeden namawia drugiego. Wszyscy muszą się "zgadać". Myśmy się spotkali, stworzyliśmy rodzinny klimat, ale połączony z reżimem. To jest podstawa sukcesu. Pan zobaczy na skoczków narciarskich. Tam jest taki klimat rodzinny. I to właśnie była taka ekipa, jeden za drugiego - mówi Andrzej Pawelec, były współwłaściciel klubu z Łodzi. Razem z Andrzejem Grajewskim i Ismatem Kousanem zbudowali poważną piłkę w Łodzi.
Ale to co było najważniejsze, to - znowu - widzewski charakter. Świetnie pokazuje to przykład dwóch zawodników. W tamtych czasach naprawdę trzeba było mieć odwagę, żeby przejść z Legii Warszawa do Widzewa.
- Wtedy nie patrzyłem tak na to, ale widocznie miałem zbyt małą wyobraźnię. Nie działo się w Łodzi, ale w Warszawie - wspomina Maciej Szczęsny, którego spotkaliśmy na premierze filmu. - 50 metrowy baner "Szczęsny pedał Legię sprzedał" oraz okrzyki "Jeb... Szczęsnego i całą rodzinę jego". Takich rzeczy się nie zapomina. I to było tolerowane przez cały rok przez klub.
A to nie koniec. Gdy pojawiał się na ulicach Warszawy, kibice wykrzykiwali pod jego adresem wulgarne hasła. - Byłem na tyle wysportowany, że byłem skłonny doprowadzić do bezpośredniego starcia. Okazywało się, że byli mocni w gębie - śmieje się były bramkarz.
Wtedy Legia go wystawiła, bo miała puścić za granicę, ale gdy pojawił się kontrahent, angielski Reading FC, działacze ze stolicy Polski powiedzieli, że ich bramkarz jest nie na sprzedaż. A więc Szczęsny powiedział, że jego noga nigdy w Legii nie postanie i wybrał Widzewa.
- Ale i w Łodzi było różnie. Dopiero wygrany mecz z Broendby wyczyścił sprawę - mówi Michalski. Gdyby Widzew wtedy nie pokonał Duńczyków, jeden zostałby na bezrobociu, drugi wrócił do Warszawy. Ale stało się to co się stało. Mecz w Kopenhadze to pewnie jedno z najbardziej dramatycznych przeżyć dla polskich kibiców. Ale zakończone sukcesem. W filmie wypowiada się m. in. Kim Vilfort, który starcie z Widzewem wspomina jako najbardziej traumatyczne przeżycie w karierze.
Trzeba przyznać, że Widzew miał potężne szczęście, ale też i sami zawodnicy zagrali mecz życia. - Patrzę na te archiwalne nagrania i nawet nie wiedziałem, że tak szybko potrafię biegać - śmieje się Michalski, który był jednym z bohaterów dwumeczu. - Prawda taka, że mieliśmy sporo szczęścia, bo Duńczycy mieli bardzo mocną ekipę. Ale tak szczerze mówiąc, to gdybyśmy mieli kilku zawodników więcej, to byśmy i z tej grupy wyszli.
Andrzej Pawelec: - A była to bardzo silna grupa, z Atletico i Borussią Dortmund, z którą graliśmy bardzo dobrze (1:2, 2:2) a oni potem wygrali tę edycję Ligi Mistrzów.
Kibice w filmie zobaczą sporo ciekawych zdjęć archiwalnych i wypowiedzi, niestety koncentrujących się w zbyt dużym stopniu na samym meczu, a w zbyt małym na procesie budowania drużyny, historiach związanych z ówczesnym Widzewem.
Na Święta, kolejny zwiastun :
— Ronin Studio (@RoninStudio1910) 31 marca 2018
Brøndby...nasza ziemia obiecana - Oficjalny zwiastun kinowy # 2 https://t.co/DXc8qssiWs przez @YouTube
A czy dziś byłaby możliwość zbudowania takiej drużyny jak tamten Widzew?
- Dziś zawodnicy zbyt szybko odchodzą, jak ten Kapustka. Poszedł gdzieś i przepadł. Zawodnicy muszą mieć świadomość, że do pewnego momentu warto pograć spokojnie, zbudować pozycję i wejść na salony. Bo jak nie, to salony przygniotą - mówi Andrzej Pawelec.
Podobne zdanie ma Michalski. - Dziś młodzi wyjeżdżają wcześnie. Trudno by to było powtórzyć. A kariera Lewandowskiego pokazuje dobrą drogę. Zrób karierę tu, w Polsce, i dopiero wyjedź - mówi piłkarz.
Film "Broendby - nasz ziemia obiecana" od 6 kwietnia można zobaczyć w kinach.
ZOBACZ WIDEO Kamil Glik był bliski strzelenia gola [ZDJĘCIA ELEVEN SPORTS]