Jakub Świerczok zaczął piątkowy mecz - jak cztery poprzednie - na ławce rezerwowych, ale tym razem trener Dymitar Dymitrow sięgnął po niego już w przerwie. Po pierwszej połowie Ludogorec przegrywał 0:1, a Polak odmienił losy spotkania na szczycie bułgarskiej ekstraklasy. Tuż po zmianie stron Świerczok doprowadził do wyrównania, potem obie ekipy zdobyły jeszcze po bramce, a w 88. minucie reprezentant Polski zapewnił swojej drużynie cenne i prestiżowe zwycięstwo.
Na pierwsze trafienie w barwach mistrza Bułgarii Świerczok czekał 259 minut, ale gdy się przełamał, to w trzech ostatnich meczach zdobył łącznie pięć bramek, potrzebując do tego raptem 80 minut! 25-latek śrubuje świetną serię i został bohaterem hitu sezonu, ale zachowuje skromność i pokorę.
- To był dla nas bardzo ważny mecz. Zrobiliśmy duży krok w stronę mistrzostwa. Po prostu wszedłem na boisko i zrobiłem swoje. Nie ma znaczenie, ile czasu gram - moim zdaniem jest zdobywanie bramek - przyznał po meczu z CSKA.
Przed piątkowym meczem z CSKA Ludogorec był liderem tabeli i miał trzy punkty przewagi nad stołeczną ekipą. Wyrwane Wojskowym z gardła trzy punkty sprawiły, że zespół Świerczoka i Jacka Góralskiego powiększył przewagę nad głównym rywalem do sześciu "oczek" i znacznie przybliżył się do wygrania Pyrwej Ligi po raz siódmy z rzędu.
ZOBACZ WIDEO Kamil Glik był bliski strzelenia gola [ZDJĘCIA ELEVEN SPORTS]