Legia Warszawa nadal w grze o tytuł! Mistrzowie Polski wrócili na zwycięską ścieżkę

PAP / Jacek Bednarczyk / Michał Kucharczyk (po lewej) i Jesus Imaz (po prawej)
PAP / Jacek Bednarczyk / Michał Kucharczyk (po lewej) i Jesus Imaz (po prawej)

W hicie 32. kolejki Lotto Ekstraklasy Legia Warszawa pokonała Wisłę w Krakowie (1:0). Przez ostatnie pół godziny mistrzowie Polski grali w osłabieniu po kontrowersyjnym wykluczeniu Jarosława Niezgody, ale w trudnej sytuacji pokazali dużą dojrzałość.

Legia przyjechała na Reymonta 22 podbudowana awansem do finału Pucharu Polski, ale i świadoma tego, że wobec zwycięstw Jagiellonii Białystok i Lecha Poznań nie ma już miejsca na błąd i chcąc dotrzymać kroku rywalom w walce o tytuł, musi w Krakowie wygrać. Biała Gwiazda była pozbawiona tego rodzaju presji - krakowianie nie liczą się w walce o awans do rozgrywek UEFA, ale z drugiej strony wiślaków miała napędzić chęć przerwania trwającej od 2013 roku złej passy w domowych meczach z Legią.

Legia musiała, a Wisła jedynie mogła, więc goście od pierwszego gwizdka przejęli kontrolę nad spotkaniem, ale swój atak pozycyjny prowadzili w ślimaczym tempie i nie byli w stanie zagrozić gospodarzom. Krakowianie natomiast cierpliwie czekali na możliwość wyprowadzenia kontrataku i szybko zostali nagrodzeni za cierpliwość, bo już w 14. minucie Zoran Arsenić przejął piłkę w środkowej strefie i po chwili uruchomił prostopadłym podaniem Jesusa Imaza. Hiszpan szczęśliwie utrzymał się przy piłce w polu karnym Legii i doszedł do pozycji strzeleckiej, ale jego uderzenie w ostatniej chwili ofiarnym wślizgiem zablokował Michał Pazdan.

Gospodarze bronili się bardzo dobrze, choć trener Joan Carrillo musiał zestawić formację defensywną w eksperymentalny sposób. Hiszpan nie mógł skorzystać z Macieja Sadloka, Jakuba Bartkowskiego i Pola Lloncha, a do tego już w 8. minucie z powodu kontuzji boisko musiał opuścić Matej Palcić, którego miejsce na prawej obronie zajął Martin Kostal. Nie dość, że słowacki skrzydłowy zagrał na nie swojej pozycji, to jeszcze był to jego pierwszy występ od 8 września ubiegłego roku. Nie było jednak tego widać, bo dobrze radził sobie z Kasprem Hamalainenem i Adamem Hlouskiem.

Legia była bezradna, gdy musiała przebijać się przez dobrze zorganizowaną defensywę gospodarzy, ale w 24. minucie pokazała, że może być groźna z kontry. Po stracie Petara Brleka legioniści ruszyli z szybkim atakiem, w końcowej fazie którego Michał Kucharczyk umiejętnie wprowadził w pole karne Jarosława Niezgodę, ale ten z ostrego kąta nie trafił w światło bramki Wisły. Mistrzowie Polski nie wyglądali w Krakowie jak zespół, który chce za wszelką cenę obronić tytuł. W grze warszawian brak było pasji, którą można byłoby jeszcze wytłumaczyć wyrafinowanym planem na mecz, ale ten także nie istniał.

ZOBACZ WIDEO Teodorczyk bez gola, Anderlecht oddalił się od tytułu [ZDJĘCIA ELEVEN SPORTS]

Goście mieli problem ze sforsowaniem defensywy Wisły, więc im bliżej było końca pierwszej połowy, zaczęli sięgać po prostsze środki. Dośrodkowania z bocznych stref nie przynosiły skutku, ale dobrym wyjściem okazało się odstąpienie od prób przebicia się z piłką w pole karne na rzecz uderzeń sprzed "16". W 42. minucie Kucharczyk huknął z 18 metrów tak, że od jego strzału zatrzęsła się bramka Wisły. Po jego strzale piłka była poza zasięgiem Juliana Cuesty, ale na szczęście dla Hiszpana odbiła się od poprzeczki jego bramki.

Gospodarze nie wyciągnęli wniosków z uderzenia Kucharczyka i kilkadziesiąt sekund później skarcił ich za to Cristian Pasquato. Włoch zaskoczył Cuestę kapitalnym strzałem z tego samego miejsca, z którego wcześniej uderzył Kucharczyk, a bramkę poprzedził efektownym minięciem Arsenicia i Imaza. Strzał Pasquato był pierwszym celnym Legii w pierwszej połowie, ale chwilę wcześniej Kucharczyk pomylił się o centymetry.

Wisła mogła odrobić stratę jeszcze przed przerwą, ale nie pozwolił jej na to Arkadiusz Malarz. Po centrze Carlitosa z rzutu wolnego "szczupakiem" kapitana Legii próbował zaskoczyć Marcin Wasilewski, ale Malarz - który to już raz w tym sezonie?! - błysnął refleksem, w kluczowym momencie broniąc Legię przed stratą bramki. Nie będzie przesadą stwierdzenie, że na przestrzeni całego sezonu to Malarz utrzymuje Legię w grze o tytuł, a tą interwencją potwierdził, że nie jest to opinia na wyrost.

Ze względu na to, że zarówno przy Reymonta 22, jak i przy Łazienkowskiej 3 postawiono na armie zaciężne i niewielu jest dziś w składach obu drużyn zawodników, którzy wiedzą, czym są naprawdę starcia Wisły z Legią, w pierwszej połowie temperatura spotkania była niska, ale po przerwie zrobiło się goręcej. Z boiska leciały iskry, a przez to, że gospodarze zagrali odważniej, goście mieli więcej miejsca i łatwiej im było atakować.

Krakowianie przekonali się jednak o tym, że łatwiej bronić, niż atakować i sami nie potrafili zagrozić gościom. W 61. minucie doszło jednak do zdarzenia, które mogło odmienić obraz meczu. Niezgoda upadł na murawę, mijając Wasilewskiego na linii pola karnego, a Mariusz Złotek orzekł, że napastnik Legii próbował wymusić "11", co sędzia wycenił na drugą żółtą kartkę. Jak pokazały powtórki, arbiter podjął kontrowersyjną decyzję, ale w tej sytuacji nie mógł skorzystać z pomocy VAR, bo wideoweryfikacja może być zastosowana tylko w przypadku bezpośredniej czerwonej kartki.

Obaj szkoleniowcy błyskawicznie zareagowali na wykluczenie Niezgody. Dean Klafurić w obawie przed kolejnym osłabieniem ściągnął z boiska obciążonego żółtą kartką Domagoja Antolicia, a Joan Carrillo wprowadził drugiego napastnika, Zdenka Ondraska. Legia wcale jednak nie miała zamiaru cofać się do defensywy, a Wiśle trudno było wejść w rolę drużyny atakującej i przejąć inicjatywę. Na kwadrans przed końcowym gwizdkiem niewiele brakło, a goście zamknęliby mecz. Sebastian Szymański zatańczył między obrońcami Wisły, ale narożnika pola bramkowego uderzył obok dalszego słupka.

Grająca z przewagą jednak zawodnika, Wisła ani razu nie zagroziła Legii. Mistrzowie Polski pokazali dużą dojrzałość i bez problemu dowieźli jednobramkowe prowadzenie do końcowego gwizdka. Dzięki zdobyciu Reymonta 22 legioniści utrzymali się w grze o tytuł. Po rozstaniu z Romeo Jozakiem wrócili też na zwycięską ścieżkę - wygrali dwa mecze z rzędu po raz pierwszy od początku marca.

Wisła Kraków - Legia Warszawa 0:1 (0:1)
0:1 - Pasquato 43'

Składy:

Wisła: Julian Cuesta - Matej Palcić (9' Martin Kostal, 71' Patryk Małecki), Marcin Wasilewski, Fran Velez, Zoran Arsenić - Nikola Mitrović, Tomasz Cywka, Petar Brlek - Jesus Imaz, Tibor Halilović (66' Zdenek Ondrasek) - Carlitos.

Legia: Arkadiusz Malarz - Marko Vesović, Inaki Astiz, Michał Pazdan, Adam Hlousek - Chris Philipps, Domagoj Antolić (65' William Remy) - Michał Kucharczyk, Cristian Pasquato (69' Sebastian Szymański), Kasper Hamalainen (79' Łukasz Broź) - Jarosław Niezgoda.

Żółte kartki: Arsenić, Cywka, Velez (Wisła) oraz Niezgoda, Antolić, Remy (Legia).

Czerwona kartka: Niezgoda /61' za drugą żółtą/ (Legia).

Sędzia: Mariusz Złotek (Stalowa Wola).

Widzów: 23 156.

Komentarze (29)
avatar
Rejwen
23.04.2018
Zgłoś do moderacji
0
0
Odpowiedz
Od kiedy jedna wygrana jest zwycięską ścieżką? 
avatar
13MP 18PP
22.04.2018
Zgłoś do moderacji
1
0
Odpowiedz
Wisła zagrała beznadziejnie i trzeba przyznać, że większość zespołów z tabeli nie miałaby problemu z wywiezieniem kompletu punktów z Krakowa, ale byłem niemal przekonany, że Legia po trwających Czytaj całość
avatar
Marianek07
22.04.2018
Zgłoś do moderacji
0
0
Odpowiedz
Panowie poza dwoma sytuacjami Wisła nawet nie pierdnęła. Nawet w przewadze. 
avatar
Roxo
22.04.2018
Zgłoś do moderacji
0
0
Odpowiedz
Wisła już dawno skisła a tak na marginesie ta prawdziwa rzeka Wisła do Krakowa płynie jeszcze czysta z Krakowa już wypływa mocno mętna i zanieczyszczona 
avatar
-Oski1916-
22.04.2018
Zgłoś do moderacji
0
0
Odpowiedz
I tak ma być! NO !!! :D