Rzadko zdarza się, by kibice Lecha Poznań skandowali nazwisko piłkarza w innej sytuacji, niż po strzelonej bramce. W sobotę taki przywilej spotkał Macieja Makuszewskiego, którego fani powitali po długiej przerwie. Reprezentacyjny skrzydłowy zerwał więzadła w kolanie podczas meczu z Cracovią 10 grudnia. Na powrót na boiska Lotto Ekstraklasa czekał dokładnie 139 dni.
Pomocnik Lecha pojawił się na boisku w 73. minucie przy stanie 0:4. - Podobnie było w meczu reprezentacji z Danią. Wtedy też wchodziłem przy złym wyniku - wspomina Makuszewski. - Starałem się jeszcze dźwignąć drużynę. Wlać trochę wiary w kolegów. Udało się strzelić kontaktową bramkę, ale druga padła zbyt późno, żeby myśleć o korzystnym wyniku - mówi.
Makuszewski może być zadowolony ze swojego indywidualnego występu. Już po dwóch minutach pobytu na boisku zanotował asystę przy bramce Ołeksija Chobłenki. Popisał się też kilkoma rajdami i po jego akcji Adrian Gryszkiewicz został ukarany żółtą kartką, kiedy nieprzepisowo powstrzymał akcję lechity.
Maki, fajnie Cię widzieć chłopaku na boisku! pic.twitter.com/jgbPmxswDd
— Lech Poznań (@LechPoznan) 28 kwietnia 2018
Wydawało się, że rekonwalescent swój pierwszy mecz po powrocie zagra w zespole rezerw. To mógł sugerować komentarz Nenada Bjelicy na konferencji przed spotkaniem. - Czuję się dobrze. Od kilku tygodni trenuję na pełnych obrotach z drużyną. Cieszę się, że zagrałem kilka minut. Szkoda tylko, że wynik tak niekorzystny - dodaje.
- Trudno mi przypomnieć sobie drugie takie spotkanie. Stworzyliśmy sobie sytuacje. Nie strzeliliśmy jednej, drugiej, trzeciej… Przeciwnik miał moment. Sytuacyjna piłka i gol. Piękna bramka na 0:1. Górnik nie stwarzał nawet stuprocentowych sytuacji, a zdobywał kolejne bramki. Nam nic nie chciało wpaść. Dopiero przy 0:4 udało się wykorzystać okazję. Zabrakło czasu, żeby uratować chociaż punkt - ocenia potyczkę z zabrzanami.
Porażka 2:4 sprawiła, że Lech stracił pozycję lidera Lotto Ekstraklasy. Poznaniacy nadal mają wszystko w swoich nogach. Nie muszą patrzeć na rezultaty innych. Jeśli wygrają pozostałe cztery mecze, zostaną mistrzami Polski. - Na razie trzeba patrzyć na najbliższe spotkanie. Jedziemy na trudny teren, ale zdajemy sobie sprawę, że jesteśmy dobrą drużyną. Mecz z Górnikiem tego nie zmieni. Kolejny ważny mecz przed nami i mamy tydzień na dobre przygotowanie się do niego - kończy Makuszewski.
ZOBACZ WIDEO Co to był za mecz! Kapitalna końcówka Juventusu [ZDJĘCIA ELEVEN SPORTS]