Jupp Heynckes. Trener czerwony jak żarówka

Był na emeryturze, bawił się z wnukami i łowił ryby, gdy zdesperowany Bayern zadzwonił z prośbą o pomoc. Odłożył więc wędkę, wsiadł w samochód i przyjechał, choć nie potrzebował już ani pieniędzy ani sławy. Dziś Bayern gra w półfinale Ligi Mistrzów.

Jacek Stańczyk
Jacek Stańczyk
Jupp Heynckes Getty Images / Alexander Hassenstein / Na zdjęciu: Jupp Heynckes
- Jego ksywa była naszą wewnętrzną sprawą. Byłem jednak tym głupkiem, który wyciągnął ją na zewnątrz. Któregoś razu zobaczyłem tę jego czerwoną głowę z daleka i powiedziałem do siebie koło jednego dziennikarza: Jarzy się jak gruszka Osrama. Następnego dnia wszystko było w gazecie - wyjaśniał swego czasu były niemiecki piłkarz Wolfram Wuttke, przez lata uznawany za twórcę przezwiska trenera.

Był początek lat 80. Jupp Heynckes był trenerem Wuttkego w Borussii Moenchengladbach i robił się czerwony gdy się złościł. Niemiecki Osram od dawna produkował żarówki.

Szeryf, który o wszystkim wiedział

Moenchengladabach to jego dom. Tu się urodził tego samego dnia, gdy Niemcy kapitulowały w II wojnie światowej. Karierę rozpoczął i zakończył w Borussii, nie grał w niej tylko przez 3 lata, gdy odszedł do Hanoweru. Cztery razy w latach 70-tych prowadził zespół do mistrzostwa, dwa razy był królem strzelców ligi. W Bundeslidze strzelił 220 goli, dziś to trzeci wynik wszech czasów. Lepsze mają grający w jego czasach Gerd Mueller (365 goli) i Klaus Fischer (268 goli).

ZOBACZ WIDEO Klęska SSC Napoli we Florencji, Koulibaly z nieba do piekła [ZDJĘCIA ELEVENS SPORTS 1]

Niedawno, poproszony o porównanie Roberta Lewandowskiego do najlepszych niemieckich snajperów odpowiedział: - W moich czasach byłby takim napastnikiem, jak Klaus Fischer albo ja. Ale na pewno nie jak Gerd Mueller! Lewandowski to gracz światowego formatu, ale Mueller był lepszy.

Gdy skończył grać w piłkę, został trenerem. Prowadził m.in. Borussię Moenchengladbach, Bayern Monachium (teraz jest już czwarty raz), Real Madryt, Benficę Lizbona i Schalke. Tylko w Monachium i Madrycie odnosił realne sukcesy. Z Bayernem 4 razy wygrywał ligę i raz Ligę Mistrzów. W tych ostatnich rozgrywkach triumfował też z Królewskimi.

Wuttke w pamiętnym wywiadzie dla magazynu 11 Freunde tak go charakteryzował: - Pedantyczny introwertyk, którego oczy były wszędzie. Wiedział, kiedy paliliśmy papierosy. Wiedział, ile piw wypiliśmy w weekend. Boiskowy szeryf, który zwracał uwagę na najmniejsze szczegóły.

Tylko białe skarpetki

Przez lata nic się nie zmieniło. Gdy w 2013 roku Toni Kroos i Bastian Schweinsteiger założyli na trening Bayernu Monachium czarne getry, Heyncskes niesamowicie się wkurzył, groził karami finansowymi. Zalecił bowiem getry białe. A potem tłumaczył: - Potrzebujemy dyscypliny. A ona rozpoczyna się od tych samych skarpet. Tamten sezon zakończył zdobyciem mistrzostwa Niemiec, Pucharu Niemiec i wygraniem Ligi Mistrzów.

To był ostatni triumf Bayernu w Lidze Mistrzów, ale nie pierwszy Heynckesa. W 1998 roku dokonał tego z Realem Madryt, w finale z Juventusem zwycięskiego gola strzelił Predrag Mijatović, który potem skarżył się prezesowi na trenera. Niemiec nie zamierzał bowiem tolerować hulaszczego życia madryckich gwiazd. I przegrał z piłkarzami, choć wygrał z Realem najcenniejszy puchar. Po sezonie trener opuścił klub.

Nie pierwszy zresztą raz odchodził po konflikcie z piłkarzami. Trudno bowiem współpracuje się z szeryfem, jeśli jesteś kowbojem lubiącym sobie postrzelać. Tak choćby było w Eintrachcie Frankfurt, gdy zadarł z Antonym Yeboahem. Heynckes to trener starej daty, wychowany na żelaznej dyscyplinie. "Nowoczesnym" piłkarzom to nie zawsze pasowało.

Na ratunek Bayernowi

Jesienią ubiegłego roku, gdy Bayern przerwał mu spokojne, emeryckie życie i wezwał awaryjnie na ratunek, Heynckes od razu zarządził zakaz używania telefonów komórkowych w szatni, sprzątanie szatni przez zawodników. Każdy piłkarz miał od teraz witać się z innymi pracownikami klubu, a drużyna miała razem jeść lunch po treningu.

Manuel Bonke, dziennikarz z Monachium mówił nam: - Dyscyplina jest dla niego ważna. Jednak potrafi też być bardzo ludzki. Jeśli tylko piłkarze zaakceptują te jego zasady, to współpraca układa się wzorowo. On wtedy jasno klaruje, czego od piłkarza oczekuje, daje mu wskazówki.

Nikt wtedy protestował, bo zespół po rządach Carlo Ancelottiego był w rozsypce, przestał wygrywać mecze i staczał się w przeciętność. Dziś jest już mistrzem Niemiec, przed nim finał Pucharu Niemiec i rewanżowy mecz z Realem Madryt w półfinale Ligi Mistrzów (w pierwszym przegrał u siebie 1:2). Powtórzenie roku 2013 nadal jest możliwe. Wtedy Heynckes odszedł z Bayernu i dał już sobie spokój z pracą, bo prezydent Karl Henz Rummenige wymarzył sobie Pepa Guardiolę na stanowisku trenera. Ani jednak Hiszpan przez 3 lata, ani potem Ancelotti nie zbliżyli się do osiągnięć Niemca.

Czy Bayern awansuje do finału LM?

zagłosuj, jeśli chcesz zobaczyć wyniki

Już uciekasz? Sprawdź jeszcze to:
×
Sport na ×