Przed pożegnaniem z klubem Arsene'a Wengera czeka jeszcze jeden, piękny jubileusz. W czwartek poprowadzi drużynę po raz 250. w europejskich pucharach. Na imponującą liczbę składają się przede wszystkim 202 mecze w Lidze Mistrzów i 30 w Lidze Europy. Pod względem stażu w pucharach Francuza wyprzedza wyłącznie Alex Ferguson. W ponad 200 spotkaniach na ławce byli jeszcze tylko Mircea Lucescu oraz Giovanni Trapattoni. Londyńczycy mają zamiar podkreślić jubileusz swojego menedżera awansem.
W tym celu Kanonierzy muszą naprawić błędy z Londynu. Na własnym stadionie zremisowali 1:1 z Atletico Madryt pomimo przewagi zawodnika w polu, 76 procent posiadania piłki, większej liczby strzałów oraz stałych fragmentów. Arsenal popełniał grzech nieskuteczności, a kiedy już przymierzył w bramkę madrytczyków, interweniował Jan Oblak. W 82. minucie doszło do kryminału w defensywie Arsenalu, za który karę wymierzył Antoine Griezmann. Francuz wyrównał i to jego drużyna, a nie prowadzona przez Wengera, jest bliżej finału.
Arsenal musi strzelić w stolicy Hiszpanii minimum gola. - Dokładnie wiemy, co mamy zrobić. Mamy jasne podejście do rewanżu i to czasem jest atut - zapewnia Arsene Wenger.
Podczas konferencji prasowej przed pierwszym meczem z Atletico, menedżer Arsenalu został zapytany o najpiękniejsze wspomnienie z europejskich pucharów. Przyszło mu do głowy wyeliminowanie naszpikowanego gwiazdami Realu Madryt w poprzedniej dekadzie. Wygrana na Santiago Bernabeu 12 lat temu to dotychczas ostatnia Kanonierów w Hiszpanii. 21 lutego 2006 roku jedynego gola w meczu zdobył Thierry Henry. Generalnie londyńczycy zwyciężyli na terenie przedstawiciela Primera Division tylko dwa razy w historii. Na stadionie lokalnego wroga Realu jeszcze nie grali.
Podbicie tego miejsca nie będzie łatwym zadaniem, biorąc pod uwagę, że Atletico wygrało poprzednie cztery mecze u siebie w Lidze Europy. Od 20 stycznia żaden przyjezdny nie strzelił gola na Estadio Wanda Metropolitano. - Arsenal ma świetnych zawodników i menedżera. Jak widać w tym sezonie w europejskich pucharach żaden wynik przed rewanżem nie daje spokoju ducha - przestrzega Diego Simeone, szkoleniowiec Atletico, którego w czwartek zabraknie na ławce. To efekt zachowania wobec sędziego Clementa Turpina w Londynie. - Nie przeszkadza mi to. Znam się z moim asystentem od młodości. Jeden gest wystarczy, żebyśmy się zrozumieli - dodaje Argentyńczyk.
W drugim półfinale Olympique Marsylia wypracował zaliczkę 2:0 przed rewanżem z Red Bullem Salzburg. Wygrana na Stade Velodrome była pierwszą u siebie z klubem z Austrii od 19 lat. Zapewniły ją największe indywidualności w zespole. Po pierwsze Florian Thauvin, który w tym sezonie trafił do bramki przeciwnika 22 razy w 25 meczach. Po drugie Dimitri Payet, który asystował przed 17 golami. Olympique ma dzięki nim czego bronić w alpejskim kraju.
Red Bullowi zabrakło w Marsylii takich piłkarzy w ofensywie, co nie oznacza, że całkowicie zabrakło argumentów. Trafił w słupek, zmusił do wysiłku bramkarza Olympique. Gola jednak nie strzelił, przez co musi liczyć na równie owocny pościg na własnym stadionie jak w ćwierćfinale z Lazio. W krytycznym momencie tamtego dwumeczu Red Bull tracił do Biancocelestich trzy gole, mimo to awansował ich kosztem. Mistrz Austrii jest niepokonany u siebie w trwającej, europejskiej kampanii, a biorąc po uwagę wszystkie fronty, nie przegrał w Salzburgu od 38 meczów. Z kolei Olympique wygrał poza Marsylią tylko jeden z ośmiu pucharowych meczów. Wszystkie te fakty są zapowiedzią, że w rewanżu może się jeszcze dużo wydarzyć.
Półfinały Ligi Europy:
Atletico Madryt - Arsenal FC / czw. 03.05.2018 godz. 21.05
Pierwszy mecz: 1:1
Red Bull Salzburg - Olympique Marsylia / czw. 03.05.2018 godz. 21.05
Pierwszy mecz: 0:2
ZOBACZ WIDEO Radosław Cierzniak o racach: Obawiałem się, że mogę dostać