Bruk-Bet Termalica ma wszystko w swoich rękach, Piotr Stokowiec wierzy, że nie wszystko stracone

Lechia Gdańsk zamiast zapewnić sobie spokojną końcówkę sezonu, totalnie skomplikowała sytuację, przegrywając 0:1 z Bruk-Bet Termaliką. - Jeszcze nie wszystko stracone - mówił po spotkaniu Piotr Stokowiec.

Michał Gałęzewski
Michał Gałęzewski
Piotr Stokowiec WP SportoweFakty / Agnieszka Skórowska / Na zdjęciu: Piotr Stokowiec
Bruk-Bet Termalica Nieciecza w piątek zrobiła swoje, wygrywając 1:0 w Gdańsku. - Zdawaliśmy sobie sprawę z tego jakiej rangi jest mecz. Czytałem, że to bój o życie, a był to bój dla nas. Porażka skazywała nas na degradację i chwała uznania dla drużyny, która wytrzymała ciśnienie. Przez pierwsze pół godziny przetrzymaliśmy szturm gospodarzy, a później zaczęliśmy prowadzić kontrolę nad grą. W drugiej połowie nasza dominacja była widoczna, okraszona bramką. U nas jest dużo pokory po meczu, bo nasza sytuacja jest ciężka. Jak do końca wygramy wszystkie mecze utrzymamy się w lidze i to jest najważniejsze - powiedział Jacek Zieliński, trener klubu z Niecieczy.

Lechia Gdańsk w piątek praktycznie mogła sobie zapewnić utrzymanie w lidze. Tylko na początku meczu gdańszczanie dominowali nad rywalem. - Na pewno po takim wyniku trudno o sensowny komentarz. Nie chcę zbędnymi słowami denerwować kibiców, bo to porażka, którą trudno wytłumaczyć. Z mojego punktu widzenia, w ciągu pierwszych 30 minut stworzyliśmy kilka sytuacji, ale trzeba je wykorzystywać. Drugie połowy fizycznie są słabsze w naszym wykonaniu i zagraliśmy w pewnym momencie za mało odpowiedzialnie. Mecz był zero-jedynkowy, a powinniśmy zachować więcej chłodnej głowy, na co uczulałem zawodników. Wymiana nie skończyła się dla nas dobrze - żałował po spotkaniu Piotr Stokowiec.

Trener klubu z Gdańska wypowiedział się też o zaangażowaniu swoich piłkarzy. - Stało ono na wysokim poziomie, takim na jaki nas stać. Brak zaangażowania, to ostatnia rzecz, jaką bym zarzucił zawodnikom. Gramy co kilka dni i wchodzimy w taki cykl. To żadne usprawiedliwienie, ale widzieliśmy pierwsze pół godziny, gdzie ta determinacja była - obronił piłkarzy Stokowiec.

Po godzinie gry z boiska zszedł Joao Oliveira, później zdjęty został też Patryk Lipski. Zmiany przyniosły odwrotny skutek. - Chcieliśmy odświeżyć zespół zmianami i dodać mu wigoru. Lukas ma swoje walory i potrafi wnieść dużo do meczu. W żaden sposób te zmiany nie poprawiły nam sytuacji - żałował trener Lechii Gdańsk.

ZOBACZ WIDEO Jarosław Niezgoda: Reprezentacja? Na nic nie liczę

Lechia ma obecnie dwa punkty przewagi nad strefą spadkową. - Przychodząc tutaj było też ciężko o światełko w tunelu. W trudnym momencie trzeba pokazać charakter, iść do przodu i robić swoje. Potrafimy grać i jeśli zdrowie nam pozwoli, jesteśmy w stanie wygrać 1 czy 2 mecze. Nie chcę składać deklaracji, ale wierzę w tę drużynę i w utrzymanie. Jeszcze nie wszystko stracone i będziemy walczyć do ostatniego spotkania. Wiem więcej niż kibice i wiedziałem, że mimo dwóch zwycięstw z Arką walka o ligowy byt będzie toczyła się do ostatniej kolejki. Wiedziałem co mówię - stwierdził Piotr Stokowiec.

Już we wtorek kolejny mecz gdańszczan, którzy jadą do Gliwic. - Potrzebujemy regeneracji i pracy nad odbudową mentalności. Jesteśmy profesjonalistami i musi nas cechować niezłomność, do czego trzeba dążyć. Nie będę szukał alibi. Każdy mecz zaczynamy od 0:0 i będziemy starali się rozstrzygać pojedynki na swoją korzyść. W kadrze jest 30 zawodników, z czego 10 kontuzjowanych. Na pewno się nie poddamy i drużyna będzie walczyła do ostatniej minuty - podsumował szkoleniowiec.

Czy Lechia wygra w Gliwicach?

zagłosuj, jeśli chcesz zobaczyć wyniki

Już uciekasz? Sprawdź jeszcze to:
×
Sport na ×