Jagiellonia - Legia: hit bez goli, tylko kości trzeszczały

PAP / Artur Reszko / Kasper Hamalainen (z lewej), Piotr Wlazło
PAP / Artur Reszko / Kasper Hamalainen (z lewej), Piotr Wlazło

Z dużej chmury spadł słabiutki deszczyk. Hit 34. kolejki Lotto Ekstraklasy rozczarował. Po słabym meczu Jagiellonia Białystok bezbramkowo zremisowała z Legią Warszawa.

Przed spotkaniem i tak napiętą sytuację między oboma klubami jeszcze zaogniono, nie wpuszczając na trybuny kibiców gości. Ci nie czekali pod stadionem i udali się w podróż powrotną do stolicy - TUTAJ WIĘCEJ. Na sytuację zareagowali sami piłkarze. Legioniści najpierw opóźnili wyjście na boisko, a następnie nie czekali na środku, tylko udali się w stronę pustych sektorów i bili brawa nieobecnym fanom. Poparł ich z trybun prezes klubu Dariusz Mioduski.

Wydawało się, że prezesi Jagiellonii swoją decyzją strzelili sobie w stopę i jeszcze bardziej zjednoczyli piłkarzy rywala przed tak ważnym spotkaniem. Nic z tych rzeczy. Legia z pierwszej połowy była bezpłciową drużyną bez atutów. Grała dokładnie tak samo jak za kadencji Romeo Jozaka, czyli tragicznie w ofensywie i nerwowo w obronie. Goście przegrywali większość pojedynków i w porównaniu do rywali, jakby mniej chciało im się biegać.

Jagiellonia "wyglądała" lepiej. Przed przerwą straciła jednak mnóstwo zdrowia. Zdominowała Legię w środku boiska, ale kiedy już dochodziła pod bramkę, to traciła głowę. Królami strat byli Arvydas Novikovas i Piotr Wlazło, choć obaj ciężko pracowali na boisku i ich występu nie można oceniać negatywnie. Gospodarzom tylko raz udało się celnie uderzyć na bramkę Arkadiusza Malarza. Po centrze z prawego skrzydła głową prosto w bramkarza strzelił Karol Świderski.

Po przerwie na boisko nie wrócił już Jarosław Niezgoda. Trener Dean Klafurić musiał zastopować rozkręcającą się Jagiellonię i kosztem napastnika wprowadził pomocnika Chrisa Philippsa. Legia grała już lepiej i stworzyła kilka okazji bramkowych. Najlepszą miał Domagoj Antolić, ale w ostatniej chwili desperackim wślizgiem przeszkodził mu Ivan Runje.

W końcowych minutach to Legia dłużej utrzymywała się przy piłce, trzymając białostoczan na dystans. Gospodarze nie mieli już siły na ciągłe ataki. W 86. minucie Jagiellonia wyprowadziła groźną kontrę, po której tuż przed linią pola karnego Legii sfaulowany został Bartosz Kwiecień. Guilherme Sitya mógł zostać lokalnym bohaterem, ale huknął nad poprzeczką. To samo w doliczonym czasie uczynił Kwiecień.

W Białymstoku piłkarze ciężko pracowali, aby nie strzelić gola. Sprawa mistrzostwa nadal jest otwarta.

Jagiellonia Białystok - Legia Warszawa 0:0

Składy:

Jagiellonia Białystok: Marian Kelemen - Łukasz Burliga, Nemanja Mitrović, Ivan Runje, Guilherme Sitya, Piotr Wlazło, Przemysław Frankowski (90' Dejan Lazarević), Martin Pospisil, Arvydas Novikovas (80' Bartosz Kwiecień), Karol Świderski (67' Cillian Sheridan), Roman Bezjak.

Legia Warszawa: Arkadiusz Malarz - Marko Vesović, Inaki Astiz, Michał Pazdan, Adam Hlousek, William Remy, Domagoj Antolić, Michał Kucharczyk (80' Eduardo da Silva), Sebastian Szymański, Kasper Hamalainen (72' Miroslav Radović), Jarosław Niezgoda (46' Chris Philipps).

Żółte kartki: Bezjak (Jagiellonia) oraz Hlousek, Astiz, Philipps (Legia).

Sędzia: Tomasz Musiał (Kraków).

Widzów: 18 763.
[multitable table=833 timetable=7769]Tabela/terminarz[/multitable]

ZOBACZ WIDEO AC Milan sobie postrzelał i przerwał klątwę beniaminków [ZDJĘCIA ELEVEN SPORTS]

Źródło artykułu: