Kuriozalna roszada w II lidze. Trener musiał odejść mimo znakomitych wyników

Gryf Wejherowo jest rewelacją II ligi i duża w tym zasługa Jarosława Kotasa. Trener musiał jednak odejść, bo nie ma szans na uzyskanie licencji UEFA Pro.

Sześć zwycięstw, trzy remisy i jedna porażka - to wiosenny bilans wejherowian, których sytuacja po rundzie jesiennej była tragiczna - zajmowali ostatnie miejsce ze stratą pięciu punktów do bezpiecznej strefy. Dziś są już nad kreską, mają 34 "oczka" i brakuje im zaledwie kilku, by zapewnić sobie pozostanie w II lidze.

Jarosław Kotas tej misji jednak nie dokończy, bo od dłuższego czasu bezskutecznie stara się o licencję UEFA Pro, a jego obecne uprawnienia wygasną za kilka tygodni. Doświadczony szkoleniowiec samodzielnie prowadził Gryfa od stycznia, wcześniej natomiast formalnie był tylko asystentem - właśnie ze względu na problemy proceduralne.

Kotas ogłosił swój krok po sobotnim meczu z Legionovią, który jego zespół wygrał 2:1. - Mogę tylko chwalić tych chłopaków i polecać ich menedżerom lepszych klubów. To niesamowicie charakterni zawodnicy, którzy radzą sobie w każdych okolicznościach - nawet gdy gramy w osłabieniu, albo mamy problemy z kontuzjami. Sporo im zawdzięczam teraz, sporo zawdzięczałem również w poprzednim sezonie, ale niestety to było moje ostatnie spotkanie na ławce Gryfa. Drużyna cieszy się z wygranej, a ja płaczę - powiedział z goryczą 56-latek.

Doświadczony szkoleniowiec nie kryje żalu, bo uważa, że jego dotychczasowe osiągnięcia uprawniają go do dalszej pracy na szczeblu centralnym. - 20 lat pracuję w polskiej piłce, a ciągle mam problem z licencją. Otrzymuję UEFA Pro na pół roku, a potem te pół roku mija i "dobra frajerze, na razie nie możesz". Za trzy tygodnie wygasają mi obecne uprawnienia i znów byłbym bezrobotny, więc niewykluczone, że wyjechałbym do Niemiec pracować jako kucharz. Taką sobie kiedyś wybrałem profesję - dodał.

- Zamknięto mi drzwi w szkole trenerów. Życzę powodzenia wszystkim, którzy zostali tam przyjęci, ale nie wiem czy którykolwiek pracował w tylu klubach co ja - i to niejednokrotnie w bardzo trudnych warunkach. Kiedyś byłem w Arce Gdynia, którą wywindowałem na 1. miejsce w III lidze, mimo że klub miał tragiczną sytuację. Do dziś nie wiem za co mnie wtedy zwolniono. Było poza tym kilku piłkarzy, z którymi pracowałem, a którzy potem przebili się do ekstraklasy. To Jakub Biskup, Rafał Siemaszko, Filip Modelski, Michał Renusz czy Piotr Wiśniewski. Moja największa życiowa i trenerska porażka to brak przyjęcia do szkoły trenerów - zaznaczył.

W najbliższym czasie Kotas podejmie pracę w Sokole Ostróda. To klub III-ligowy, a więc spoza szczebla centralnego. Tam licencja UEFA Pro nie jest konieczna. - Do tego moje uprawnienia UEFA A wystarczą. Teraz mam utrzymać zespół, a w nowym sezonie walczyć o awans. Wtedy - po ewentualnym awansie - mógłbym pracować w II lidze, bo umożliwia to jakiś kruczek prawny - oznajmił.

ZOBACZ WIDEO AC Milan sobie postrzelał i przerwał klątwę beniaminków [ZDJĘCIA ELEVEN SPORTS]

Komentarze (1)
Madaliński
6.05.2018
Zgłoś do moderacji
0
1
Odpowiedz
Witamy w Polin panie trenerze Kotas!