Artur Długosz: Ostatnio jest pan bardzo chwalony za swoje występy. Pana forma byłaby jeszcze lepsza gdyby w pełni przepracował pan okres przygotowawczy?
Sebastian Dudek: Teraz można tylko gdybać jakby to było. Cieszę się, że w ogóle gram, że trener daje mi szansę. Cały zespół prezentuje się dobrze. Fajnie, że mnie się chwali, bo to jest budujące, ale bez reszty chłopaków bym nie dał rady. Jeżeli byśmy się słabo prezentowali to na pewno by to i tak wyglądało z mojej strony, a tak wszyscy gramy dobrze i mi się gra dobrze. Nie chcę się zastanawiać czy gdybym się przygotował do sezonu byłoby lepiej. Człowiek nie zna rzeczywistości. Może to by wyglądało odmiennie i byłoby gorzej?
W środku pola grał pan ostatnio z Krzysztofem Ulatowskim, wcześniej z Sebastianem Milą. Z kim się panu lepiej współpracuje?
- Ostatnio dużo słyszę właśnie takich pytań. Nie mogę na nie odpowiedzieć. Graliśmy razem w trójkę, gramy też osobno i każdy z nas prezentuje coś innego. Na pewno gra się nam razem dobrze, nawet w trójkę. Zależy kto jest w jakiej dyspozycji w danym dniu. Czy wolę grać z tym czy z tym, trudno odpowiedzieć na to pytanie w ogóle komukolwiek.
Co pan sądzi na temat opinii, że to Śląsk Wrocław zadecyduje o tytule Mistrza Polski? Zagracie z Lechem Poznań, Legią Warszawa i Wisłą Kraków...
- Akurat tak się złożyło, że gramy z tą pierwszą trojką w ostatnich czterech kolejkach, dlatego może tak jest mówione w kuluarach. Każda drużyna, która straci punkty, nie ważne czy z nami czy z kimś innym, to oddala się od tego mistrzostwa. Nam akurat przypadło grać z tą trójką, dlatego tak to wygląda. Na pewno będziemy chcieli się pokazać z jak najlepszej strony i zagrać kolejne dobre spotkania. Pokazaliśmy, że potrafimy grać w piłkę przez te 26. kolejek i dalej chcemy dążyć do tego, by było dobrze.
Który z tych najbliższych pojedynków będzie dla pana najważniejszy?
- Powiem szczerze, że nie mam jakiejś zażyłości z tymi zespołami. Po drodze jest jeszcze potyczka z Piastem Gliwice, z którym w tym sezonie jeszcze nie wygraliśmy. Z Legią Warszawa przegraliśmy różnicą czterech goli, po dobrej grze - ja tak uważam i tego się nie wstydzę. Nie wiem, każdy pojedynek na pewno będzie inny, bo to zależy od dyspozycji dnia. Nikomu nie muszę nic udowadniać, na pewno będę tak jak zespół chciał zagrać dobre spotkanie i je wygrać, bo po to walczymy. Jak się ułoży, to zobaczymy po meczu.
Już w sobotę zagracie z Lechem Poznań. Ewentualna porażka Lecha może odebrać im już szanse na tytuł. Nie boicie się tego, że gracze Franciszka Smudy będą bardzo zmobilizowani?
- Myślę, że zawodnicy Lecha na pewno będą niesamowicie zmobilizowani ponieważ grają o tytuł mistrza kraju. Stracili parę punktów do lidera. Z drugiej jednak strony Wisła Kraków gra w niedzielę z Legią Warszawa i tam na pewno też ktoś zgubi punkty. Zostają potem jeszcze trzy kolejki więc wszystko się może zdarzyć. Jeżeli są nawet teoretyczne szanse na tytuł to zawsze trzeba o niego walczyć. To będzie trudne spotkanie, atmosfera w Poznaniu jest napięta. My się nie boimy takiego czegoś. Chcemy grać i wygrać to spotkanie. Wiadomo, że oni nie będą leżeli i nam tego nie ułatwią. Musimy walczyć ze wszystkich sił i możliwości jakie mamy i myślę, że będzie dobrze.
Mecz z Lechem to na pewno spora szansa na wypromowanie się. Spotkanie obserwować będą zapewne skauci zachodnich klubów, będą się oni zapewne przyglądać gwiazdom Lecha, ale może ktoś ze Śląska wpadnie im w oko?
- Zawsze jest tak, że skauci przyjeżdżają pod kątem danego zawodnika, a później okazuje się, że wybierają innego. Znam to akurat z życia. W każdym meczu można się pokazać. Jeżeli ktoś się prezentuje przez cały ten okres dobrze, to sądzę, że kiedyś zostanie dostrzeżony i to nie musi być wcale w meczu z Lechem Poznań, bo po jednym spotkaniu nie można stwierdzić, że zawodnik jest dobry, bo świetnie pokazał się na tle Lecha. To może być jednorazowy występek. Myślę, że trzeba cały czas potwierdzać swoją formę i umiejętności. Wiadomo, że to lepiej dla wszystkich zawodników, bo będzie motywacja. Młodzi piłkarze będą chcieli się pokazać, żeby może skorzystać z jakiegoś wyjazdu nawet za granicę.
Pan jeszcze myśli o karierze zagranicznej czy już raczej nie?
- Powiem szczerze, że znów ciężko mi odpowiedzieć. Mam już prawie 30 lat, więc nie zdziwiłbym się, gdybym takiej szansy już nie otrzymał nigdy w życiu. Stawia się teraz na młodzież i podejrzewam, że skauci i trenerzy zagraniczny szukają młodych piłkarzy, którzy są perspektywiczni. Ja jestem już w takim średnim wieku. Dobrym do gry w piłkę. Jeżeli parę lat temu grałbym na takim poziomie w naszej ekstraklasie to może bym żył jakimiś nadziejami, ale ja teraz podchodzę do tego spokojnie i staram się grać w klubie jak najlepiej.
Przeciwko Lechowi zagracie bardziej defensywnie czy zdecydujecie się na otwartą grę?
- Nie sądzę, żebyśmy grali defensywnie, bo nawet jeżeli gramy jednym napastnikiem to mamy linię pomocy i zadania są podzielone. Pięciu ma atakować, jeden może dojść, obrońcy także się podłączają, więc nie sądzę, że będzie styl defensywny. Na pewno Lech Poznań ma potencjał, więc tak jak w każdym meczu będziemy musieli być cały czas skoncentrowani. Nie możemy popełniać takich błędów jakie przydarzyły nam się podczas meczu z Arką Gdynia. Staramy się grać piłkę kombinacyjną, nie sądzę, że w tym spotkaniu może tego zabraknąć.
Na jesieni w Poznaniu zremisowaliście. Teraz zadowoli was taki rezultat?
- Nie wiem, po meczu będzie lepiej odpowiedzieć na takie pytanie. Jeżeli się skończy spotkanie to ewentualnie będziemy mogli powiedzieć, że przed nim remis wzięli byśmy w ciemno. Gramy u siebie, każdy, nawet ostatni zespół gra w tabeli gra o trzy punkty, inaczej to jest bez sensu, po co w ogóle wychodzić na boisko? Wtedy można przysiąść sobie przy kawie czy piwie, powiedzieć 1:1 i dziękuje. Ostatnio nie zagrałem w Poznaniu, na pewno chciałbym, bo na tym stadionie wywalczyliśmy awans do ekstraklasy i fajnie by było wrócić. Teraz jest szansa, by zagrać tutaj i myślę, że to jest najważniejsze - żeby nie zakładać co będzie przed potyczką, tylko grać i starać się zwyciężyć.
Zagracie przy komplecie publiczności, to dla was także kolejny aspekt mobilizujący?
- Na każdym stadionie jeżeli jest komplet, a jeżeli mówi się jeszcze o nadkomplecie, to musi i jest to fajną sprawą. To coś fajnego, gdy zespół jest dopingowany. Nawet w trudnych momentach, bo wtedy kibice starają się pomagać. Wiadomo, w piłce raz jest dobrze, raz źle. Publiczność bardziej motywuje nas do walki.
Leo Beenhakker szuka ostatnio nowych twarzy do reprezentacji Polski. Widzi się pan w niej?
- Jestem już chyba za starym zawodnikiem na szansę dostania możliwości gry w reprezentacji Polski. Patrzę trzeźwo na to. Chcę pograć w piłkę, bo to kocham i sprawia mi to przyjemność. Występuje w klubie i się z tego cieszę.