[tag=1120]
Alex Ferguson[/tag] w sobotę 5 maja trafił do szpitala w Salford z powodu wylewu krwi do mózgu. Były szkoleniowiec Manchesteru United szybko przeszedł operację, która zdaniem lekarzy przebiegła zgodnie z planem. Szkot jednak przez kilka dni znajdował się w ciężkim stanie, a cały świat futbolu drżał o los legendy. Na szczęście w końcu pojawiły się dobre wiadomości.
- Ferguson wybudził się ze śpiączki i wykazuje wstępne oznaki powrotu do zdrowia. Najlepszy trener w historii brytyjskiego futbolu pozostaje na oddziale intensywnej terapii, ale już rozmawiał z rodziną i przyjaciółmi - donosi "Daily Mail".
Szybkie wybudzenie ze śpiączki 76-latka dobrze rokuje na dalszą walkę o powrót do zdrowia. Bliscy jednak na razie są ostrożni z optymizmem, bo "Fergie" nadal jest pod obserwacją lekarzy. Nie zmienia to także faktu, że przed nim długa droga, aby wrócić do pełnej sprawności.
To i tak bardziej optymistyczne wieści, niż te, które pojawiły się kilka godzin wcześniej. Doktor Mark Porter ostrzegał, że konsekwencje wylewu mogą być poważne.
- Rokowania zależą od rozmiarów i miejsca krwotoku, ale aż połowa pacjentów z krwawieniami podpajęczynówkowymi (chodzi o krwawienie na powierzchni mózgu) umiera. Z kolei u 50 procent pacjentów, którym udaje się przeżyć, dochodzi do komplikacji, począwszy od utraty pamięci i trudności z mową, po epilepsję i paraliż - przestrzegał na łamach dziennika "The Times.
Na razie nie wiadomo, w jaki sposób udar odbije się na zdrowiu Fergusona. To lekarze będą w stanie ocenić po dłuższej obserwacji i kolejnych badaniach. Najważniejsze jednak, że legenda "Czerwonych Diabłów" wygrała walkę o swoje życie.
ZOBACZ WIDEO "Damy z siebie wszystko" #22. Jóźwiak o Lewandowskim: Może czegoś nie wiemy?