W sobotę Lewandowski oficjalnie został królem strzelców niemieckiej ekstraklasy po raz trzeci w karierze, ale ten tytuł tak naprawdę miał zagwarantowany już od stycznia, gdy jego jedyny rywal Pierre-Emerick Aubameyang odszedł do Arsenalu.
W meczu przeciwko VfB Stuttgart polski napastnik mógł po raz trzeci z rzędu zakończyć sezon z dorobkiem co najmniej 30 goli i wyrównać osiągnięcie Gerda Muellera z lat 1971-1974. Potrzebne do tego było tylko jedno trafienie.
Najlepszemu napastnikowi Bundesligi nie udało się jednak trafić do siatki, a Bayern niespodziewanie przegrał w pożegnalnym dla Juppa Heynckesa spotkaniu aż 1:4. Jedynego gola dla gospodarzy zdobył Corentin Tolisso. Z podania Lewandowskiego, który mógł strzelać sam, ale wolał oddać piłkę lepiej ustawionemu koledze. W drugiej połowie nie mógł liczyć na podobne zachowanie Thiago Alcantary, który zamiast podać Polakowi i załatwić mu jedną z najłatwiejszych bramek w sezonie, strzelił wprost w Rona-Roberta Zielera.
Dwa poprzednie sezony kapitan reprezentacji Polski kończył właśnie z dorobkiem 30 goli. Tym razem zatrzymał się na 29. Warto jednak zaznaczyć, że we wcześniejszych latach Lewandowski nie miał wartościowego zmiennika i w Bundeslidze praktycznie nie odpoczywał. Teraz, po transferze do Monachium Sandro Wagnera, w końcówce sezonu Polak sporo odpoczywał.
ZOBACZ WIDEO Fulham Londyn przeważało, ale przegrało. Derby County bliżej awansu [ZDJĘCIA ELEVEN SPORTS 1]