Jagiellonia Białystok pokonała na wyjeździe 2:1 Zagłębie Lubin w meczu 36. kolejki Lotto Ekstraklasy. Po spotkaniu trener zwycięzców, Ireneusz Mamrot, nie szczędził pochwał dla Bartosza Kwietnia, który podobnie jak we środę w Poznaniu, zdobył drugą bramkę dla Żółto-Czerwonych.
- Bartek przebył drogę z piekła do nieba, bo ten początek w Jagiellonii miał bardzo trudny. Zaczął niefortunnie od czerwonej kartki w Lubinie. Spadła na niego oraz na mnie duża krytyka, ale ja go znałem wcześniej i wiedziałem, jak jest charakterny. Mogę tylko żałować, że w momencie, gdy był w swojej optymalnej dyspozycji fizycznej, złapał ciężką kontuzję. Na tym ucierpiał, ale te dwa ostatnie mecze pokazały, że jest w coraz lepszej formie. Do tego nie tylko strzela ważne bramki, ale w pierwszej połowie miał chyba najwięcej odbiorów w środkowej strefie, był bardzo agresywny w odbiorze. Jestem zadowolony z tego, jak on obecnie wygląda, ale dotyczy to nie tylko jego, bo cieszy mnie charakter całego zespołu, który w najważniejszym momencie dźwiga to wszystko - tłumaczył 47-latek.
Dzięki wygranej na Dolnym Śląsku, Jaga wciąż ma szansę na mistrzostwo Polski. Drużyna z Podlasia musi jednak nie tylko zwyciężyć w ostatnim meczu sezonu z Wisłą Płock, ale liczyć także na zwycięstwo Lecha z Legią w Poznaniu.
- Już jesteśmy myślami przy meczu, który czeka nas za tydzień. Nie ukrywam, że liczymy na to, że Lech zagra bardzo dobry mecz, ale przede wszystkim to my musimy wygrać swój. Zawodnicy wiedzą, o co grają, i dzisiaj mamy już pewne drugie miejsce, czyli powtórzyliśmy sukces sprzed roku. Nie ukrywam, że interesuje nas coś więcej. Wiemy, że nie jesteśmy uzależnieni tylko od siebie, ale zrobimy wszystko, abyśmy na koniec sezonu byli szczęśliwi - zakończył zadowolony opiekun białostoczan.
ZOBACZ WIDEO Nawałka skreśli dwóch napastników. "Nie szukamy zawodnika do pierwszego składu"
W gorszym humorze był natomiast trener Miedziowych, Mariusz Lewandowski, który narzekał na brak skuteczności swojej ekipy w starciu z aktualnym wicemistrzem Polski.
- Pierwsza połowa w naszym wykonaniu była bardzo słaba. Zagłębie słabo się ruszało, nie było agresywne. Mieliśmy mało z gry, a Jagiellonia totalnie nas zdominowała. W szatni byłem bardzo zdenerwowany na zawodników i powiedziałem im, co jest złe. Wyjaśniliśmy sobie kilka sytuacji, mieliśmy poprawić agresję i dążyć do tego, żeby to spotkanie zakończyło się na naszą korzyść. W drugiej połowie wyglądało to już dużo lepiej i mieliśmy sytuacje, które powinniśmy wykorzystać i przynajmniej wyrównać wynik. Dobre sytuacje miał Mares, który najpierw był sam na sam z bramkarzem, a potem mógł klatką z metra skierować piłkę do bramki. Takie okazje trzeba wykorzystywać - stwierdził szkoleniowiec gospodarzy.
Chociaż 39-latek był wyraźnie rozczarowany postawą swoich podopiecznych, to starał się jednak znaleźć plusy porażki w spotkaniu przedostatniej kolejki Lotto Ekstraklasy.
- Straciliśmy za to dwie bramki ze stałych fragmentów gry, przy których stosujemy indywidualne krycie każdego z zawodników. Mamy materiał do analizy i dalszej pracy. Chciałbym w tych przegranych meczach zauważyć również pozytywy. Takim jest dla mnie fakt, że taki chłopak, jak Paweł Żyra, się bardzo dobrze rozwija i dał mi wyraźny sygnał na to, że mogę na niego liczyć w następnym sezonie jako podstawowego zawodnika - dodał na koniec.