Musieliśmy mierzyć siły na zamiary - komentarze po meczu Górnik Łęczna - GKS Katowice

Katowiczanie przyjechali na Lubelszczyznę osłabieni, a mimo to wracają na Śląsk z jednym punktem. GKS konsekwentnie realizował swoją defensywną taktykę i próbował kontratakować, co sprawiało sporo kłopotów piłkarzom Górnika, którzy nie zdołali przechylić szali zwycięstwa na swoją korzyść, chociaż prowadzili od 51. minuty po trafieniu Kamila Witkowskiego.

Paweł Patyra
Paweł Patyra

Adam Nawałka (trener GKS-u): Wynik spotkania uważam za sprawiedliwy. Byliśmy przekonani, że będzie to trudne spotkanie z racji tego, że drużyna z Łęcznej dobrze prezentowała się zarówno jeśli chodzi o zdobywane punkty, jak i jakość gry. Widać, że praca trenera Wojciecha Stawowego już przynosi efekty. Zdajemy sobie sprawę, że siła ognia jest po stronie Górnika. My przyjechaliśmy bez 5 podstawowych zawodników i musieliśmy mierzyć siły na zamiary. Jeżeli chodzi o taktykę, to nie mogliśmy od początku się odsłonić i przyjąć otwartą grę, bo mogłoby się to skończyć tragicznie - tak, jak to było jesienią. Staraliśmy się przyjąć przeciwnika na własnej połowie i stamtąd wyprowadzać ataki. Taka strategia skutkowała do przerwy. W założeniu mieliśmy przejąć inicjatywę w drugiej połowie i starać się strzelić bramkę. Stało się zupełnie inaczej, po katastrofalnym błędzie straciliśmy gola. Siłą rzeczy musieliśmy zmienić naszą taktykę, zaryzykować zdecydowanie więcej, aby doprowadzić do wyrównania. Myślę, że remis jest sprawiedliwy. Obie drużyny stworzyły sobie sytuacje. My jedną z rzutu karnego. Dużo pracujemy nad tym elementem, mamy w pamięci niewykorzystany rzut karny Bartka Iwana. Do strzelania był wyznaczony inny zawodnik, była zmiana decyzji. To jest zrozumiałe, to zawodnicy na boisku podejmują tę ostateczną decyzję. Niestety, Kuba bardzo dobrze wyczuł intencje Piotrka Plewni. Za chwilę dopięliśmy swego, po bardzo dobrej akcji strzeliliśmy wyrównującą bramkę. Myślę, że do końca meczu wynik był sprawą otwartą. Zarówno my stworzyliśmy sobie sytuacje, jak i Łęczna.

Marcin Krysiński (obrońca GKS-u): Przed meczem bralibyśmy ten remis w ciemno. Teraz mogę powiedzieć, że straciliśmy dwa punkty, bo przy odrobinie szczęścia mogliśmy wygrać. Nadal mamy ciężką sytuację, więc nie mogliśmy się otworzyć. Ten jeden punkt jest naprawdę niezłą zdobyczą.

Grażvydas Mikulenas (napastnik GKS-u): Ten wynik cieszy nas w kontekście utrzymania. Byliśmy spisywani na straty w tym meczu, ale kolejny raz udowodniliśmy, że jednak na coś nas stać. Wiedzieliśmy, że Łęczna gra techniczny, kombinacyjny futbol. Gdybyśmy się otworzyli, to nie wyjechalibyśmy bez bagażu trzech bramek. Czasem trzeba zagrać defensywnie, z kontry. Teraz nie chodzi nam o piękno gry, ale o zdobywanie punktów. Jeszcze mamy parę meczów przed sobą, nie liczyliśmy, że już teraz uda się wydostać ze strefy barażowej. Tym bardziej, że inni też zdobywają punkty. Nikt nie chce spaść i jest walka do końca.

Piotr Plewnia (pomocnik GKS-u): Górnik w pierwszej połowie miał przewagę, ale w drugiej to my zaczęliśmy lepiej grać. Nie wiem, czy taka była taktyka Górnika, żeby cofnąć się i pozwolić nam bardziej wejść w ich pole karne, żeby nas później dobić. Ciężko powiedzieć, ale w drugiej połowie zagraliśmy o niebo lepiej i myślę, że ten punkt nam się należał. Takie były założenia, że mieliśmy wpuścić Górnika na swoją połowę i kontrować. Nie udało się to, stracona bramka wymusiła inną grę. Może to nam się opłaciło. Gdybyśmy grali cały mecz tak, jak pierwszą połowę, to nic wielkiego nie pokazalibyśmy. Można teraz gdybać, co by było gdybym strzelił karnego. Mnie to osobiście nie cieszy i biję się w pierś, ale punkt jest nasz i to jest najważniejsze.

Wojciech Stawowy (trener Górnika): W pełni zgadzam się z trenerem Nawałką. Wiedzieliśmy, że czeka nas ciężki mecz z drużyną GKS-u Katowice, bo jest to zespół dobrze poukładany. W pierwszej połowie byliśmy zmuszeni do gry atakiem pozycyjnym, to jest bardzo trudny element. Stworzyliśmy sobie tylko jedną dogodną sytuację - po strzale Prejuce'a Nakoulmy i interwencji bramkarza piłka trafiła w poprzeczkę. W drugiej połowie chcieliśmy nadal grać konsekwentnie. Miałem wrażenie, że ta strzelona bramka na 1:0 pozwoli nam grać jeszcze płynniej, bardziej zdecydowanie i konsekwentnie z przodu. Stało się zupełnie inaczej. Zaczęliśmy popełniać błędy, pierwszym ostrzeżeniem był rzut karny. Po naprawdę bardzo dużym błędzie daliśmy sobie strzelić gola i od tego pory mecz toczył się akcja za akcję. Jedna i druga drużyna miała swoje okazje, dlatego uważam, że wynik tego meczu jest jak najbardziej sprawiedliwy.

Piotr Karwan (obrońca Górnika): Chcieliśmy wygrać ten mecz i po cichu liczyliśmy, że uda nam się załapać na miejsce barażowe. Niestety, remis praktycznie przekreślił szanse na to. W kolejnym meczu brakuje nam spokoju w wykorzystywaniu sytuacji podbramkowych. Dzięki Kubie Wierzchowskiemu nie przegraliśmy tego meczu.

Sławomir Nazaruk (Górnika): W ogóle nie jesteśmy zadowoleni, chcieliśmy wygrać ten mecz. Nie dość, że przeważaliśmy, to jeszcze stwarzaliśmy sytuacje. Szkoda, że byliśmy na bakier ze skutecznością i popełniliśmy parę poważnych błędów w defensywie. Najpierw GKS dostał w prezencie rzut karnym. Z drugiej strony sędzia powinien podyktować jedenastkę też dla nas, bo Prezes był ewidentnie faulowany. Nie wiem, dlaczego zabrakło mu konsekwencji. Przy straconej bramce popełniliśmy błąd w ustawieniu defensywnym całego zespołu i stało się. Były naprawdę klarowne sytuacje, ale tak to w piłce jest, że czasem jest bardzo wredna.

Kamil Witkowski (napastnik Górnika): Prowadziliśmy grę, ale GKS namiętnie się bronił. Ciężko się gra, kiedy cała drużyna broni się na własnej połowie. Cieszę się, że strzeliłem bramkę, ale też trochę żałuję, bo byliśmy blisko, żeby zwyciężyć. GKS zyskał punkt, a my straciliśmy dwa. Była jeszcze szansa, żeby powalczyć o miejsce barażowe.

Już uciekasz? Sprawdź jeszcze to:
×
Sport na ×