Kazimierz Moskal: Ta porażka boli jak cholera

Newspix / P.Dziurman / 400mm.pl / NEWSPIX.PL / Na zdjęciu: Kazimierz Moskal
Newspix / P.Dziurman / 400mm.pl / NEWSPIX.PL / Na zdjęciu: Kazimierz Moskal

- Gdy się przegrywa takie mecze, człowiek zastanawia się, jak można było do tego dopuścić - mówi trener ŁKS-u Łódź Kazimierz Moskal po porażce z GKS-em Katowice (0:1) w 2. kolejce Fortuna I Ligi.

Ełkaesiacy mieli optyczną przewagę na boisku, ale nie zdołali jej udokumentować bramką. W 34. minucie to katowiczanie, a konkretnie Daniel Rumin, trafili do łódzkiej siatki i - jak się później okazało - był to jedyny gol w meczu.

- Ta porażka mnie boli jak cholera. Gdy się przegrywa takie mecze, człowiek zastanawia się, jak można było do tego dopuścić. W piłce nie liczy się to, ile sobie kto stworzy sytuacji, kto jest przy piłce czy ile kto kilometrów przebiega. GKS stać było na jedną bramkę. My mieliśmy z tym kłopot - podkreślił Kazimierz Moskal.

Szkoleniowiec Łódzkiego Klubu Sportowego odczuwał wyraźny niedosyt. - Gdybyśmy grali źle, nie stworzyli sytuacji, a GKS miał ich wiele i wykorzystał dwie lub trzy, wtedy powiedziałbym, że to zasłużona porażka. Mówienie, że graliśmy ładnie to jedno, ale nie graliśmy tego co chcieliśmy, bo nie zdobyliśmy punktów - dodał.

Podobne uczucie towarzyszyło graczom beniaminka Fortuna I ligi. - Myślę, że z gry możemy być w jakiś sposób zadowoleni, ale to Gieksa się cieszy z rezultatu. Stworzyliśmy kilka dogodnych sytuacji, ale brakowało wykończenia. Sam mogłem otworzyć wynik na początku. Niestety się nie udało. W tygodniu popracujemy nad skutecznością i wierzę w Niecieczy będzie tylko lepiej. Gdybyśmy wykorzystali swoje sytuacje, równie dobrze moglibyśmy cieszyć się z wygranej - powiedział Patryk Bryła, pomocnik biało-czerwono-białych.

ZOBACZ WIDEO Zbigniew Boniek: Jestem pewien, że dokonałem dobrego wyboru. Żaden polski trener nie ma wielkiego CV

Krytyczny wobec swojego zespołu był trener GKS-u Katowice Jacek Paszulewicz, dla którego był to sentymentalny powrót do Łodzi, bowiem w swoim piłkarskim CV ma występy zarówno dla ŁKS-u, jak i dla Widzewa.

- Przed meczem mówiłem, że ŁKS jest na fali wznoszącej, rozpędzony po awansie z II ligi. Patrząc na to, jak prezentowali się łodzianie, nasze zwycięstwo jest jeszcze cenniejsze. Oddaliśmy im za dużo pola i straciliśmy kontrolę nad tym, co się dzieje. Ale gra w defensywie i warianty uszczelnienia obrony działały. Mariusz Pawełek stanął na wysokości zadania. Byliśmy skuteczniejsi od rywala, ale myślę, że ŁKS z taką grą poradzi sobie w Fortuna I Lidze - zaznaczył Paszulewicz.

ŁKS za tydzień zagra w Niecieczy z Bruk-Bet Termaliką. Z kolei ekipę GKS-u Katowice czeka domowe starcie z GKS-em Tychy.

Komentarze (0)