Brzęczek, Loew i Czerczesow: spotkali się w Austrii, zdobyli mistrza i… doszło do katastrofy

PAP/EPA / GUENTER ARTINGER / Na zdjęciu: Jerzy Brzęczek w meczu elim. LM Tirol Innsbruck - Lokomotiw Moskwa (2001 r.)
PAP/EPA / GUENTER ARTINGER / Na zdjęciu: Jerzy Brzęczek w meczu elim. LM Tirol Innsbruck - Lokomotiw Moskwa (2001 r.)

W 2002 r. Tirol Innsbruck w cuglach sięgnął po trzecie z rzędu mistrzostwo. Joachim Loew dyrygował z ławki, Stanisław Czerczesow stał między słupkami, a Jerzy Brzęczek rządził w środku pola. Jednak zamiast walki o Ligę Mistrzów była plajta i upadek.

O wszystkich trzech było tego lata głośno - z różnych powodów. Stanisław Czerczesow przywrócił godność rosyjskiej piłce, prowadząc "Sborną" do ćwierćfinału mistrzostw świata. Joachim Loew zanotował katastrofalny turniej - Niemcy, obrońcy trofeum, odpadli po fazie grupowej, w której przegrali z Meksykiem i Koreą Południową. Gdy mundial w Rosji dobiegał końca, na czołówki gazet trafił Jerzy Brzęczek, który został nowym selekcjonerem reprezentacji Polski (więcej przeczytasz W TYM MIEJSCU).

23 lipca Brzęczek zostanie oficjalnie zaprezentowany w tej roli. "Papież" - tak nazywali go koledzy z reprezentacji. Piłkarz miał jednak także inny pseudonim, który otrzymał w trakcie kilkuletniego pobytu w Austrii - "Der kleine Prinz", czyli "Mały Książę". I to właśnie o Austrii będzie ta opowieść.

Trzech przyszłych selekcjonerów w jednym miejscu

Przez osiem miesięcy w jednym klubie - Tirolu Innsbruck - wspólnie pracowali przyszli selekcjonerzy reprezentacji Polski, Rosji i Niemiec: pomocnik Jerzy Brzęczek, bramkarz Stanisław Czerczesow i trener Joachim Loew. Były to miesiące owocne pod względem sportowym, a zarazem bardzo burzliwe. Ale po kolei…

ZOBACZ WIDEO Były piłkarz Wisły zaskoczony nominacją Brzęczka. "Dzięki niemu stałem się lepszym człowiekiem"

FC Tirol Innsbruck pojawił się na futbolowej mapie w 1993 r., przejmując licencję Wackera Innsbruck. Martin Kerscher, który w maju 1997 r. został prezydentem klubu, snuł mocarstwowe plany.

- Chcę umieścić Innsbruck pośród 30 najlepszych klubów Europy - mówił. Tymczasem Tirol miał już wówczas ćwierć miliona euro długu. Władze to bagatelizowały. Kerscher liczył, że drużyna zdobędzie mistrzostwo Austrii, a następnie zakwalifikuje się do Ligi Mistrzów. Pieniądze z UEFA miały starczyć i na pokrycie długu, i na coraz lepszych piłkarzy.

Jako pierwszy z grona przyszłych selekcjonerów do Tirolu trafił Brzęczek, który w 1995 r. przeniósł się do Austrii z GKS-u Katowice. Grał w Tirolu przez 2,5 roku, następnie znalazł się w Linzu, skąd wyjechał do Izraela (Maccabi Hajfa). Do Innsbrucka wracał dwukrotnie, o czym jeszcze wspomnimy.

Później przybył Czerczesow, który na Zachodzie renomę zyskał w Dynamie Drezno. Rosjanin tak wspomina pierwszy kontakt z klubem z Tyrolu. - Gdy w styczniu (1996 r. - przyp. red.) wylądowałem w Innsbrucku, był cudowny, zimowy dzień. Dużo słońca i śniegu. Jak u mnie w domu, w Osetii. Tylko z całkiem inną infrastrukturą. Wiedziałem, że tam zostanę - wspominał. Innsbruck stał się jego nowym domem sześć i pół roku.

Zdobyli upragniony tytuł. Problemy? Były ignorowane

Na początku 1999 r. do Tirolu przeniósł się Radosław Gilewicz, który - choć kadry nigdy nie prowadził - miał pewien wpływ na to, że "selekcjonerskie trio" spotkało się w jednym miejscu. W rundzie wiosennej strzelił dla austriackiego klubu osiem goli, a w kolejnym sezonie (1999/2000), zdobywając 18 bramek, pomógł wywalczyć Tirolowi upragnione mistrzostwo (z trzypunktową przewagą nad Sturmem Graz). Razem z nim świętował Czerczesow. Trenerem był wówczas Kurt Jara.

W maju 2000 r. Tivoli - stadion, na którym występował Tirol - eksplodował z radości. Mało kto przejmował się wówczas, że jest to sukces na kredyt. - Finansowe problemy były ignorowane, negowane i dementowane - czytamy w austriackim "Der Standard".

Przed sezonem 2000/01 do drużyny powrócił - po grze w Izraelu - Brzęczek.

Czerczesow, w rozmowie z portalem sport.pl, tak wspomina polskiego pomocnika. - Rzadko krzyczał, raczej przemawiał. Był piłkarzem myślącym, technicznym, silnym. Takim, który wprowadza do drużyny jakość, kreatywność. To ważne, bo tego samego będzie szukał w reprezentacji. Jako człowiek był cichy, wycofany, nie pchał się do pierwszego szeregu - mówi o Brzęczku Czerczesow.

Pierwsza próba wywalczenia awansu do Ligi Mistrzów zakończyła się fiaskiem. Tirol w dwumeczu o fazę grupową trafił na Valencię. Po 0:0 u siebie przegrał w Hiszpanii 1:4. Gilewicz trafił na otarcie łez. Zespół wystąpił w Pucharze UEFA, gdzie w I rundzie sprawił niespodziankę, eliminując Fiorentinę (3:1, 2:2). Spodziewanych milionów Kerscher jednak nie zobaczył, bo przygoda z pucharami zakończyła się już w kolejnej fazie. Tirol został wyeliminowany przez VfB Stuttgart (1:0 i 1:3 - w rewanżu honorową bramkę zdobył Brzęczek).

W lidze Tirol ponownie nie miał sobie równych. Sezon 2000/01 kończył z ośmiopunktową przewagą nad Rapidem Wiedeń. Gilewicz strzelił 22 gole i został królem strzelców. Znów jednak wszystko zweryfikowała batalia o Ligę Mistrzów.

UEFA powtórzyła mecz, Brzęczek zdobył piękną bramkę. Ale na nic

Mistrz Austrii mierzył się z Lokomotiwem Moskwa. W Rosji przegrał 1:3, w rewanżu także okazał się gorszy (0:1). Doszło jednak do niesamowitej sytuacji. W 73. minucie spotkania w Innsbrucku holenderski sędzia Mario van der Ende pokazał drugą żółtą kartkę Władimirowi Pimienowowi z Lokomotiwu, ale… nie wyciągnął kartki czerwonej. Austriacy złożyli protest, a UEFA zarządziła powtórkę meczu.

8 września 2001 r. Tirol dostał więc kolejną szansę od losu. W 30. minucie przepięknym uderzeniem popisał się Brzęczek. Mocno podkręcona przez Polaka piłka odbiła się najpierw od poprzeczki, potem od słupka i wpadła do siatki. Zespół potrzebował jeszcze jednego gola, by wejść do piłkarskiego raju (co z pewnością pomogłoby w poprawie finansowej kondycji zadłużonego klubu). Ale go nie strzelił.

Jesienią 2001 r. na światło dzienne wychodzić zaczęły kolejne problemy. Prezydent Kerscher przyznał, że klub zalega piłkarzom z wypłatą premii i wynagrodzeń. Na początku października z Tirolu odszedł Kurt Jara, o którego mocno zabiegał Hamburger SV. Niemcy zapłacili za trenera 1,5 mln euro, ale ta kwota okazała się w Innsbrucku kroplą w morzu potrzeb.

Loew odbudował się po niepowodzeniach

Jarę na ławce trenerskiej zastąpił 10 października 2001 r. Joachim Loew. "Jogi" miał na koncie Puchar Niemiec zdobyty w 1997 r. z VfB Stuttgart (a także - rok później - awans do finału Pucharu Zdobywców Pucharów, gdzie lepsza okazała się Chelsea), ale w późniejszych latach nie odnosił sukcesów. Wręcz przeciwnie: w Karlsruhe - zamiast powrotu do Bundesligi - była przedwczesna dymisja. Loewowi nie powiodło się także w tureckim Adanasporze. Był od pół roku bezrobotnym, gdy odebrał telefon z Austrii.

Nie jest żadną tajemnicą, że w sprowadzeniu Niemca do Innsbrucka pewną rolę odegrał Radosław Gilewicz. Polak, grając u Loewa w VfB Stuttgart, zdobył w 1997 r. Puchar Niemiec. Polecił władzom Tirolu Niemca, który podpisał kontrakt do 2003 r. Pod względem sportowym ekipa z Innsbrucka nadal była potęgą na skalę austriacką, ale trzeci z rzędu tytuł rodził się w coraz większej biedzie. Zatory płacowe były coraz większe. W listopadzie 2001 r. Kerscher ustąpił, a stery przejął Othmar Bruckmüller. Trudno jednak było liczyć na nowe otwarcie, skoro nowy prezydent od dwóch lat zasiadał w zarządzie i musiał wiedzieć o tym, że klub zmierza na dno. W mediach konsekwentnie jednak zaprzeczał, jakoby Tirol zmierzał w stronę niewypłacalności.

W marcu 2002 r. sytuacja była już tak dramatyczna, że niektórzy zawodnicy zagrozili natychmiastowym rozwiązaniem kontraktów z uwagi na zaległości. Klubowi udało się uzyskać 700 tys. euro pomocy od banku Raiffeisen. Jednak gdy szef banku Fritz Hackl dokładnie przejrzał księgi finansowe klubu, załamał ręce. - Musiałby się wydarzyć cud. Klub potrzebuje pilnie 15 milionów euro - powiedział.

Piłkarze wiedzieli, co się święci, ale mimo ogromnych problemów klubu zdeklasowali resztę stawki. Trzeci tytuł mistrzowski zapewnili sobie na kilka kolejek przed końcem.

Zawodnicy Tirolu Innsbruck świętują po zapewnieniu sobie tytułu w 2002 r. (z lewej Jerzy Brzęczek). Wkrótce klub przestał istnieć. Fot. PAP/EPA/Guenter Artinger
Zawodnicy Tirolu Innsbruck świętują po zapewnieniu sobie tytułu w 2002 r. (z lewej Jerzy Brzęczek). Wkrótce klub przestał istnieć. Fot. PAP/EPA/Guenter Artinger

9 maja 2002 r. - w ostatnim meczu sezonu - ekipa z Innsbrucka podejmowali FC Kaernten. Gilewicz strzelił dwa gole, zaś zwycięstwo 3:1 przypieczętował - kolejną przepiękną bombą z dystansu - Brzęczek.

Spektakularna katastrofa: 60 mln euro długu

To było efektowne pożegnanie. Nie tylko sezonu, ale także piłkarzy z klubem. I samego klubu. W czerwcu 2002 r. Tirol nie otrzymał licencji na kolejny sezon. W tym samym miesiącu ogłosił niewypłacalność. Wierzyciele zgłosili roszczenia na kwotę sięgającą 60 mln euro. - Wizja czołowego klubu Europy zakończyła się megakatastrofą - podsumowała dziewięcioletni żywot Tirolu APA (Austriacka Agencja Prasowa).

W mediach często powtarzana jest informacja, że Joachim Loew mianował Brzęczka kapitanem Tirolu. Jednak w tamtym okresie etatowym kapitanem ekipy z Innsbrucka był Michael Baur, 40-krotny reprezentant Austrii. To on odbierał patery za mistrzostwo w latach 2001 czy 2002.

Różnie potoczyły się losy przyszłych selekcjonerów. Czerczesow - miał już wówczas 39 lat - przeniósł się na krótko do Spartaka Moskwa, po czym zakończył karierę. Brzęczek wybrał ofertę Sturmu Graz, następnie był piłkarzem FC Kaernten, by w 2004 r. wrócić do Innsbrucka. Po bankructwie FC Tirol powstał nowy klub - FC Wacker Tirol, który w dwa sezony awansował do austriackiej Bundesligi. Co ciekawe, Polak grał m.in. pod wodzą… Czerczesowa, trenera Wackera Tirolu w latach 2004-06.

Brzęczek rozstał się definitywnie z Innsbruckiem latem 2007 r. Jego Wacker Tirol zajął 9. miejsce w lidze. Byłby ostatni, gdyby nie potężna kara (minus 28 pkt.) i późniejsze bankructwo Grazer AK. Polak na pożegnanie w ostrych słowach skrytykował klub (który spadł z Bundesligi rok później). Podkreślał, że w jego władzach brakuje osobowości. Brzęczek wrócił do Polski i podpisał kontrakt z Górnikiem Zabrze.

Loew przez rok był bezrobotnym, w sezonie 2003/04 prowadził Austrię Wiedeń (gdzie pracował m.in. z Gilewiczem), by w lipcu 2004 r. podpisać umowę z DFB. Został asystentem Juergena Klinsmanna przygotowującego reprezentację Niemiec do MŚ 2006. Po trzecim miejscu na turnieju u naszych zachodnich sąsiadów "Klinsi" zrezygnował, zaś kadrę przejął Loew. Prowadzi ją do dziś, a jego największym sukcesem jest mistrzostwo świata z 2014 r.

Komentarze (1)
avatar
mtay
23.07.2018
Zgłoś do moderacji
0
0
Odpowiedz
Wcześniej koledzy z boiska w Innsbrucku, obecnie selekcjonerzy reprezentacji narodowych Polski, Rosji i Niemiec. Oby całe trio spotkało się na Euro 2020 jako uczestnicy turnieju podczas sportow Czytaj całość