Widzewiacy przystąpili do tego spotkania w znakomitych nastrojach, bowiem w trzech ostatnich spotkaniach odnieśli komplet zwycięstw, nie tracąc żadnej bramki. Ponadto podopieczni Pawła Janasa tydzień temu przełamali serię meczów wyjazdowych bez wygranej pokonując GKS Jastrzębie Zdrój 3:1.
Łodzianie przystępowali do tego meczu jako zdecydowani faworyci, co znalazło odzwierciedlenie od pierwszych minut. Już w 8. minucie goście mieli znakomitą szansę na objęcie prowadzenia, jednak będący na piątym metrze Przemysław Oziębała uderzył obok bramki. W odpowiedzi ładną akcję przeprowadzili gospodarze, ale strzał Mateusza Sroki okazał się bardzo niecelny.
Od pierwszego gwizdka sędziego aktywny w linii ataku był Marcin Robak i w 30. minucie otworzył wynik spotkania. Akcję zainicjował Adrian Budka, który przytomnie zagrał do byłego snajpera Korony Kielce, a ten uprzedzając obrońców GKS wpakował futbolówkę do siatki.
Gracze Adama Nawałki nie radzili sobie w ataku pozycyjnym, toteż spróbowali swoich sił w stałych fragmentach gry. Tak było m.in. w 40. minucie, kiedy to Piotr Plewnia bardzo ładnie uderzył z rzutu wolnego, a z najwyższym trudem piłkę na rzut różny sparował Maciej Mielcarz. Do przerwy mieliśmy jednobramkowe prowadzenie gości, ale to dopiero początek tego, co wydarzyło się na stadionie w Jaworznie...
A działo się wiele, przede wszystkim za sprawą zawodników z Katowic, którzy na drugą połowę wyszli bardzo zdeterminowali i zdecydowani. Przyniosło to pożytek stosunkowo szybko, bo już w 55. minucie, kiedy to zza pola karnego przepięknym uderzeniem w "okienko" popisał się Grzegorz Goncerz i golkiper Widzewa musiał wyciągać futbolówkę z siatki.
Goście nie mogli uwierzyć w to, co się stało, a katowiczanie wykorzystali chwilę słabości rywala. W 59. minucie Tomasz Hołota pokazał, że potrafi strzelać równie piękne gole i potężnym uderzeniem wyprowadził swój zespół na prowadzenie.
Widzew zaskoczony przebiegiem wydarzeń rzucił się do ataku, co skrzętnie wykorzystali gospodarze. Tym razem po podaniu Plewni, oko w oko z Mielcarzem stanął Krzysztof Kaliciak i strzelając trzecią bramkę dla swojego zespołu wprowadził fanów w ekstazę.
Lider pierwszej ligi, mimo dwubramkowej straty, nie poddał się i wciąż walczył o korzystny rezultat. Jednak gracze Pawła Janasa nie mieli najlepszego dnia i stać ich było tylko na trafienie Robaka z rzutu karnego.
GKS Katowice - Widzew Łódź 3:2 (0:1)
0:1 - Robak 30'
1:1 - Goncerz 55'
2:1 - Hołota 60'
3:1 - Kaliciak 69'
3:2 - Robak (k.) 81'
Składy:
GKS: Gorczyca - Sroka, Kamiński, Napierała, Mielnik - Goncerz (89' Kubies), Nowak, Hołota, Plewnia - Mikulenas (79' Wijas), Kaliciak (84' Kowalczyk).
Widzew: Mielcarz - Szymanek (Jamruż 76'), Ukah, Bieniuk, Broź - Lisowski, Budka, Panka, Grzeszczyk (Miloseski 61') - Oziębała (Matusiak 72'), Robak.
Żółte kartki: Lisowski, Oziębała, Robak (Widzew).
Sędzia: Erwin Paterek (Lublin).
Widzów: 2000.