Początek ligowego maratonu. Legia na starcie przechytrzyła resztę

Newspix / Adam Starszyński / Na zdjęciu: Carlitos
Newspix / Adam Starszyński / Na zdjęciu: Carlitos

Legia Warszawa zacznie nowy sezon ekstraklasy od starcia z Zagłębiem Lubin. Przerwa między rozgrywkami była bardzo intensywna dla działaczy - walka o młodych, zdolnych, rozmowy z Brzęczkiem i w końcu zwerbowanie Carlitosa.

W tym artykule dowiesz się o:

Ostatnie trzy sezony to okres dominacji legionistów w lidze. Mimo tego, Wojskowi nie zostawiali reszty stawki daleko za sobą. Wręcz przeciwnie, losy mistrzostwa rozstrzygały się w ostatniej kolejce, jednak zawsze na korzyść Legii. Tego lata prezes Dariusz Mioduski realizował stary jak świat za naszą zachodnią granicą pomysł. Wzorem między innymi Bayernu Monachium, stołeczni chcą zgarniać najlepszych graczy ekstraklasy do siebie. Wszystko po to, by wrócić do Ligi Mistrzów i wcześniej niż dotychczas zacząć świętowanie czwartego mistrzostwa z rzędu.

Kiedy race po świętowaniu na Placu Zamkowym dogasły, telefony przy Łazienkowskiej poszły w ruch. Do Warszawy miały zawitać dwa objawienia rozgrywek: Przemysław Frankowski i Arkadiusz Reca. Pierwszy zdążył zadebiutować w kadrze Adama Nawałki - według "Przeglądu Sportowego" Mioduski zaoferował 1,5 miliona euro, ale Jagiellonia pozostała nieugięta. Drugi został przesunięty przez Jerzego Brzęczka na lewą obronę, gdzie spisał się nad wyraz dobrze - w tym przypadku Legia była bardzo blisko, jednak do gry wkroczyła Atalanta Bergamo i wyłożyła na stół cztery miliony euro. Spośród młodych, zdolnych udało się tylko zakontraktować Mateusza Wieteskę, który rozbłysnął w Górniku Zabrze. Do tego z wypożyczenia z Wisły Płock wrócił Konrad Michalak.

W międzyczasie Wojskowi zajęli się poszukiwaniem trenera. Tutaj kandydatem nr 1 był Brzęczek - człowiek, który razem z Wisłą Płock walczył do ostatniej kolejki o europejskie puchary. Rozmowy były już zaawansowane, jednak romans pokrzyżowało kierownictwo płockiego klubu i zapisy w kontrakcie 47-latka. Nieco ponad miesiąc później Brzęczek i tak odszedł, ale do reprezentacji Polski. W tej sytuacji Dariusz Mioduski został zmuszony zaoferować roczny kontrakt dotychczasowemu szkoleniowcowi, Deanowi Klafuriciowi.

Do trzech razy sztuka. Nie udało się ściągnąć największych młodych objawień ani solidnego trenera. Legia postanowiła więc sprowadzić Carlitosa - króla strzelców (24 bramki) i niekwestionowaną gwiazdę ligi. Wcześniej zawodnik był przymierzany do Lecha Poznań, który po fatalnym finiszu sezonu miał przeprowadzić małą rewolucję w swoich szeregach. Wiele na jej temat zdradził wiceprezes Piotr Rutkowski podczas prezentacji Ivana Djurdjevicia na stanowisku trenera. Ostatecznie Carlitos padł łupem Legii. Transakcja zamknęła się w zaskakująco niskiej kwocie 450 tysięcy euro, do której dojdą bonusy w zależności od wyniku, jaki uzyska Legia w europejskich pucharach. Wcześniej kontrakt z warszawskim zespołem podpisał Jose Kante. Były już napastnik drużyny z Płocka ma za sobą bardzo dobry sezon i zmazał plamę po koszmarnych występach w barwach Górnika Zabrze.

Wojskowi po raz kolejny udowodnili Kolejorzowi, że Warszawa jest atrakcyjniejszym kierunkiem niż Poznań i zaserwowali bolesnego pstryczka w nos rywalowi, który od lat powtarza, że chce wyrwać legionistom mistrzostwo i jest pełnoprawnym kandydatem do tytułu. Ostatni raz udało się w 2015 roku.

Legia znowu ma najwięcej argumentów do tego, żeby sięgnąć po czwarty tytuł z rzędu. Stabilna kadra, młodzież w odwodzie i nowy zawodnik, który w ubiegłym sezonie pokazał, że przewyższa polską ligę co najmniej o głowę. Do tego w klubie pozostał najlepszy bramkarz ekstraklasy (Arkadiusz Malarz) i dwóch uczestników tegorocznego mundialu (Michał Pazdan i Artur Jędrzejczyk).

Wciąż niewiadomą jest, jak to wszystko poskłada trener Klafurić. Podczas letnich przygotowań Chorwat testował ustawienie 3-5-2 i w nim Legia rozegrała pierwsze trzy mecze nowego sezonu. Dwumecz z Cork City okazał się łatwą przeprawą, jednak sen z powiek Wojskowych spędziła porażka 2:3 z Arką Gdynia w Superpucharze Polski.

Sobotnie starcie z Zagłębiem Lubin będzie kolejnym sprawdzianem formy stołecznych piłkarzy. Podopieczni Mariusza Lewandowskiego zweryfikują znajomość nowej taktyki u gospodarzy i pokażą, ile są warte wszystkie ich argumenty. O tym, jak trudnym rywalem są Miedziowi, Legia przekonała się w poprzednim sezonie. W kwietniu przy Łazienkowskiej przegrała 0:1. - To był dla nas przełomowy mecz. Po nim przyszło wiele zmian, zaczęliśmy nowy etap. Do końca sezonu nie przegraliśmy już potem żadnego spotkania. Wróciliśmy na dobrą drogę, która zaprowadziła nas do mistrzostwa Polski - wspominał Miroslav Radović. W momencie porażki Wojskowi byli pogrążeni w niesamowitym kryzysie, wielu przekreślało szanse na obronę mistrzostwa. Sprawna reakcja w klubie uratowała Legii sezon, która przed letnią przerwą świętowała dublet. Czy kolejne spotkanie z Zagłębiem okaże się przełomowe? To się okaże w sobotę wieczorem. Pierwszy gwizdek o godzinie 20:30.

ZOBACZ WIDEO Sektor Gości 84. Rafał Fronia: Upór Mackiewicza stawia go za wzór, ale ja w życiu bym tego nie zrobił

Źródło artykułu: