Spotkanie jeszcze się nie rozpoczęło, a już wywołało sporo kontrowersji. Główną ich przyczyną był fakt, że w wyjściowej jedenastce Odry pojawił się Tomasz Moskal, na którym ciążą zarzuty korupcyjne. Kiedy mecz się jednak rozpoczął niewielu o tym pamiętało, gdyż popularny "Moskit" zginął w przeciętności prezentowanej na boisku przez drużynę w Wodzisławia Śląskiego, zaledwie raz pokazując, że jest w ogóle na placu gry. Miało to miejsce na samym początku spotkania, kiedy rosły napastnik wodzisławian zapędził się z piłką w pole karne zabrzan, ale tam został zatrzymany przez Grzegorza Bonina.
W późniejszym okresie gry inicjatywa należała już wyłącznie do gospodarzy. Pierwsze ich ataki przypominały co prawda bicie głową w mur, ale z minutę gospodarze się rozkręcali. Znak do ataku dał im w 21. minucie gry Grzegorz Bonin, który wbiegł z piłką w pole karne i szukał miejsca do oddania strzału. Defensorzy wodzisławian zwarli jednak szyki i powstrzymali zapędy ofensywne prawego obrońcy gospodarzy. Dziewięć minut później po faulu Sławomira Szarego na Grzegorzu Boninie zabrzanie przeprowadzili prawdziwą nawałnicę na bramkę Odry, ale piłka jak na złość nie chciała znaleźć drogi do siatki. Ani po rzucie wolnym, ani po dwóch następujących po sobie kornerach.
Odra na ofensywne zapędy Górnika dała odpowiedź w 32. minucie spotkania, kiedy po groźnie zapowiadającej się akcji Maciej Korzym znalazł się z piłką przed polem karnym Górnika. Zbyt długo jednak zwlekał z oddaniem strzału i zatrzymał go wracający pod własne pole karne Adam Banaś. Przez kolejne kilkanaście minut miała swoje miejsce powtórka z obrazu gry z pierwszych dwudziestu minut meczu. Aż do czasu, w którym przyszła 43. minuta gry. Górnik wywalczył wówczas rzut wolny. Do piłki ustawionej około 18. metrów od bramki wodzisławian podszedł Dariusz Kołodziej i kapitalnym uderzeniem w okienko z lewej nogi nie dał najmniejszych szans na skuteczną interwencję Adamowi Stachowiakowi.
Stracona bramka podziałała na wodzisławian jak nokautujący cios. Ci przed straconą bramką sprawiali wrażenie jakby myślami byli już w szatni. Nie o przerwie, a o dobiciu rywala myśleli zabrzanie. Nie musieli się nad tym trudzić, gdyż kilkadziesiąt sekund później rywal dobił się sam. Odra źle wznowiła akcję od środka boiska, długie podanie na prawe skrzydło otrzymał Robert Szczot, ograł Marcina Dymkowskiego i z okolic linii końcowej boiska dośrodkował w pole karne do nabiegającego na piłkę Przemysława Pitrego, ale usiłujący wybić piłkę na rzut rożny Jacek Kowalczyk klatką piersiową po wślizgu totalnie zaskoczył swojego bramkarza.
Chwilę później arbiter Adam Kajzer zakończył pierwszą część spotkania, a schodzący z murawy zawodnicy Odry sprawiali wrażenie, jakby nie wiedzieli co się w ciągu sześćdziesięciu sekund stało. Tego świadomość mieli natomiast zabrzanie, którzy zaraz po przerwie zaczęli szukać kolejnych bramek.
Szybko mogli zamiary przekuć w czyn. W 46. minucie gry rzut wolny z lewej strony wykonywał Robert Szczot. Precyzyjnie dośrodkował piłkę na głowę wychodzącego do uderzenia głową Adama Banasia, lecz ten nie zdołał skierować piłki pod poprzeczkę bramki wodzisławian, posyłając ją kilkadziesiąt centymetrów nad celem. Trzy minuty później coraz swobodniej poczynający sobie Górnik ośmieszył defensywę Odry. Przed polem karnym piłkę przejął Grzegorz Bonin, zagrał do ustawionego na środku Piotra Madejskiego, a ten po chwili odegrał futbolówkę wchodzącemu w pole karne "Boniowi". Defensywa Odry stała jak wryta, ale kapitalnie zachował się Adam Stachowiak, który rzucił się pod nogi strzelającego obrońcy Górnika efektownie i co najważniejsze efektywnie parując jego uderzenie w bok.
Wodzisławian w pierwszym fragmencie drugiej połowy spotkania stać było jedynie na rajd lewą flanką i dośrodkowanie w pole karne, które bez problemów złapał bezrobotny dotychczas Sebastian Nowak. Świadomi tego, że w tym spotkaniu Odra nie może zrobić Górnikowi nic złego zabrzańscy kibice rozpoczęli od 58. minuty spotkania fiestę na trybunach. Kibice się bawili, a Górnik dalej atakował. W 64. minucie spotkania kreatywność golkipera Odry uratowała wodzisławian przed stratą kolejnej bramki. Nie mający żadnej koncepcji na grę obrońcy wodzisławskiej drużyny zagrali piłkę do Adama Stachowiaka. Do tego sprintem doskoczył Piotr Madejski, ale bramkarz Odry umiejętnie ograł pomocnika Górnika i wybił piłkę w okolice środkowej strefy boiska.
Po tej akcji na boisku nie działo się nic. Górnik pewny swego cofnął się do defensywy, a Odra nie miała pomysłu i najwidoczniej także chęci na sforsowanie zwartych szeregów defensywnych zabrzan. Nostalgię wiejącą z boiska przerwali zabrzanie za sprawą uderzenia z dystansu Przemysława Pitrego, w 72. minucie gry. Piłka jednak chybiła celu. Odra pokazała, że chce w 76. minucie spotkania. Chcieć jednak nie znaczy móc, bo chociaż niewidoczny Tomasz Moskal znalazł się z piłką przed bramką Górnika to jego uderzenie ofiarną interwencją obronił Sebastian Nowak, a ponadto w górę powędrowała chorągiewka sędziego liniowego, który uznał, że napastnik Odry znalazł się na pozycji spalonej.
W 80. minucie spotkania Górnik wywalczył kolejny rzut wolny. Do piłki ustawionej 28. metrów od bramki podszedł Adam Banaś, ale posłał futbolówkę metr od prawego słupka wodzisławskiej bramki. Trzy minuty później przed szansą rekompensaty za błąd popełniony przy drugiej bramce Górnika stanął Jacek Kowalczyk, ale jego uderzenie głową było bardzo niecelne. W 85. minucie spotkania po raz kolejny wykazał się Adam Stachowiak, który przejrzał zamiary Górnika i wybiegiem przed pole karne uprzedził szarżującego na bramkę Dawida Jarkę. Była to ostatnia warta uwagi sytuacja w tym spotkaniu. Co prawda w doliczonym czasie gry na bramkę Odry uderzał jeszcze Paweł Strąk, ale sam strzelający chyba nie wierzył w powodzenie tej akcji.
Chwilę później arbiter zakończył spotkanie Górnika z Odrą. Zabrzanie sięgnęli po niezwykle cenne trzy punkty, które pozostawiają nadzieję na zachowanie ligowego bytu. Mimo faktu, że Górnik przeważał przez całe spotkanie najefektywniej zaprezentował to w ciągu sześćdziesięciu sekund, w których zapewnił sobie komfort psychiczny i solidne podwaliny przed dwoma decydującymi kolejkami. - Przed meczem mówiłem, że do utrzymania potrzeba nam siedmiu punktów. Teraz potrzeba nam ich tylko czterech - mówił z nieukrywaną radością prezes Górnika, Jędrzej Jędrych.
Górnik Zabrze - Odra Wodzisław 2:0 (2:0)
1:0 - Kołodziej 43'
2:0 - Kowalczyk 44' (sam.)
Składy:
Górnik Zabrze: Nowak - Bonin, Banaś, Pazdan, Magiera, Szczot, Strąk, Kołodziej (65' Danch), Przybylski, Madejski (71' Jarka), Pitry (85' Kiżys).
Odra Wodzisław: Stachowiak - Pielorz, Kowalczyk, Dymkowski, Szary (73' Kokoszka), Malinowski, Gierczak (62' Matulevicius), Markowski, Małkowski, Moskal, Korzym (62' Woś).
Żółte kartki: Kołodziej (Górnik) oraz Pielorz (Odra).
Sędzia: Adam Kajzer (Rzeszów).
Widzów: 16 000 (w tym gości: 200).
Najlepszy zawodnik Górnika: Dariusz Kołodziej.
Najlepszy zawodnik Odry: ?
Najlepszy zawodnik spotkania: Dariusz Kołodziej (Górnik).