Mateusz Lis zadebiutował w ekstraklasie. "Dopiero po chwili doszło do mnie, że muszę wejść"

Newspix / Michal Kosc / PressFocus / Na zdjęciu: Mateusz Lis (z prawej)
Newspix / Michal Kosc / PressFocus / Na zdjęciu: Mateusz Lis (z prawej)

- Dopiero po chwili doszło do mnie, że muszę wejść - tak o swoim debiucie w Lotto Ekstraklasie mówił Mateusz Lis, który podczas meczu Jagiellonia Białystok - Wisła Kraków (1:0) musiał zastąpić ukaranego czerwoną kartką Michała Buchalika.

Była 55. minuta gry. Roman Bezjak został staranowany przez Michała Buchalika, sędzia Szymon Marciniak wskazał na rzut karny i pokazał faulującemu żółtą kartkę. Po konsultacji z arbitrami VAR zmienił jednak zdanie na wolny i czerwień.

Wtedy otworzyła się szansa debiutu w ekstraklasie przed drugim golkiperem Wisły. - Dopiero po chwili doszło do mnie, że muszę wejść - oznajmił po meczu sprowadzony latem z Lecha Poznań Mateusz Lis, który już w pierwszej sytuacji skapitulował po strzale Arvydasa Novikovasa. - Szkoda, że padła ta bramka - dodał.

21-latek nie skapitulował już więcej, chociaż kilkukrotnie musiał się wykazać. W ostatnich minutach doskonale obronił m.in. strzał Przemysława Frankowskiego. - To był dziwny debiut. Nie chcę oceniać się na gorąco. Przeanalizujemy wszystko z trenerem - powiedział skromnie.

Ostatecznie Wisła przegrała 0:1 i do Krakowa wraca bez żadnej zdobyczy. - Szkoda, że nie udało się strzelić gola, bo byliśmy do końca groźni. Tworzyliśmy sytuacje, prowadziliśmy grę - ubolewał Lis. - Mam nadzieję, że w następnym meczu pomogę zespołowi zdobyć trzy punkty - zakończył.

ZOBACZ WIDEO Drony kluczowe przy wyprawie Andrzeja Bargiela na K2. Dostarczyły leki i zapomnianą kamerę

Komentarze (1)
tomasz_p_ak
6.08.2018
Zgłoś do moderacji
0
0
Odpowiedz
W Lechu to on boiska nie powąchał, a cały ubiegły sezon spędził w Rakowie Częstochowa i tam go Wisła wypatrzyła.