Była 55. minuta gry. Roman Bezjak został staranowany przez Michała Buchalika, sędzia Szymon Marciniak wskazał na rzut karny i pokazał faulującemu żółtą kartkę. Po konsultacji z arbitrami VAR zmienił jednak zdanie na wolny i czerwień.
Wtedy otworzyła się szansa debiutu w ekstraklasie przed drugim golkiperem Wisły. - Dopiero po chwili doszło do mnie, że muszę wejść - oznajmił po meczu sprowadzony latem z Lecha Poznań Mateusz Lis, który już w pierwszej sytuacji skapitulował po strzale Arvydasa Novikovasa. - Szkoda, że padła ta bramka - dodał.
21-latek nie skapitulował już więcej, chociaż kilkukrotnie musiał się wykazać. W ostatnich minutach doskonale obronił m.in. strzał Przemysława Frankowskiego. - To był dziwny debiut. Nie chcę oceniać się na gorąco. Przeanalizujemy wszystko z trenerem - powiedział skromnie.
Ostatecznie Wisła przegrała 0:1 i do Krakowa wraca bez żadnej zdobyczy. - Szkoda, że nie udało się strzelić gola, bo byliśmy do końca groźni. Tworzyliśmy sytuacje, prowadziliśmy grę - ubolewał Lis. - Mam nadzieję, że w następnym meczu pomogę zespołowi zdobyć trzy punkty - zakończył.
ZOBACZ WIDEO Drony kluczowe przy wyprawie Andrzeja Bargiela na K2. Dostarczyły leki i zapomnianą kamerę