Robert Lewandowski znowu rozkochał w sobie Monachium. Mieli go dosyć

- Wielu kibiców Bayernu miało go dosyć - mówi Kamil Pęksa z polskiego fanklubu Bayernu "Husaria Monachium". - Zabrakło im deklaracji, że Bayern to fantastyczny klub, a on zostaje - dodaje dziennikarz Manuel Bonke.

Jacek Stańczyk
Jacek Stańczyk
Robert Lewandowski Newspix / PIXATHLON / Na zdjęciu: Robert Lewandowski
Kamil Pęksa w Monachium mieszka od 8 lat, należy do polskiego fanklubu Bayernu "Husaria Monachium". Stworzył też klub o tej nazwie. Po zakończeniu sezonu Bundesligi poszedł na oficjalną galę. - Każdy z zawodników podchodził do nas, robił zdjęcia. Niestety, Robert szybko uciekł. Byłem zawiedziony, widziałem go na żywo z odległości 10 metrów - opowiada nam.

W niedzielnym meczu o Superpuchar Niemiec z Eintrachtem Frankfurt Robert Lewandowski golem strzelonym głową dał Bayernowi prowadzenie. Po pół godzinie miał już na koncie dwa trafienia (drugie też po uderzeniu głową), a niedługo potem skompletował hat-trick. Tak Polak zainaugurował kolejny sezon. Mecz zakończył się wygraną Bayernu 5:0, kapitan naszej kadry został bohaterem. Kibice skandowali jego nazwisko.

Mieli go dosyć, zabrakło deklaracji

Robert Lewandowski miał konkretny plan, aby odejść z Bayernu. Po to zatrudnił jednego z trzech czołowych agentów na świecie - Piniego Zahaviego. Wiosną w Lidze Mistrzów jednak zawiódł, był nieskuteczny i spadła na niego krytyka. W Bundeslidze, schodząc z boiska, nie podał ręki ówczesnemu trenerowi Juppowi Heynckesowi, a na treningu pokłócił się z Matsem Hummelsem. Niemcy zaczęli łączyć fakty, komentować, że Polak po prostu gra na transfer. Tyle że Bayern ani myślał pozbywać się piłkarza, który strzela mu 50 goli w sezonie. Lewandowski dostał transferowe weto, osobiście o nim usłyszał od nowego trenera Niko Kovaca. I sezon rozpoczął w Monachium.

Gdy w ubiegłą niedzielę Bayern grał u siebie towarzysko z Manchesterem United (1:0), Polak dostał z trybun bardzo nieśmiałe brawa. Wszedł wtedy z ławki rezerwowych. To zachowanie dobrze odzwierciedlało nastawienie monachijczyków do Lewandowskiego - dosyć chłodne.

Manuel Bonke, dziennikarz lokalnego dziennika "TZ", mówi nam: - U kibiców na pewno startuje z niższej pozycji. Oni oczekiwali deklaracji w stylu: "Bayern jest fantastycznym klubem, zostaję w nim". A Lewandowski tego nie zrobił, myślał o sobie. Fani - wiadomo - tego nie lubią. Musi więc walczyć.

Kamil Pęksa: - Niepotrzebnie rozdmuchane informacje o transferze na pewno przychylności mu nie przysporzyły. Jak rozmawiałem z ludźmi, to każdy miał go dosyć. Nawet zwracali mi uwagę, że specjalnie nie chce grać dobrze w Bayernie i strzelać w Lidze Mistrzów, żeby mógł szybciej dogadać się z działaczami. On sam pewnie teraz jest rozdarty, ale to profesjonalista. I pokaże niedowiarkom, co potrafi.

- Nie ma powodu, aby mu ponownie nie ufać - zauważa w rozmowie z WP SportoweFakty Philipp Kessler z "Bilda". - Wszyscy przecież wiedzą, że jest jednym z najlepszych napastników na świecie. Nie ma za niego następcy na rynku. Bayern nie potrzebuje pieniędzy, nie ma powodu, żeby go sprzedawać. On sam wygląda już teraz na szczęśliwego. Pracuje ciężko, nie ma powodu, aby na niego nie liczyć -  dodaje.

Zimny "Lewy"

Opisując relacje Lewandowskiego z kibicami Bayernu, musimy pamiętać o jednym: nasz piłkarz to boiskowy technokrata, zimny w uczuciach. On nigdy nie całuje herbu, nigdy nie wykluczał, że każdy kolejny klub nie będzie jego ostatnim. I szczerze mówiąc, nie wiadomo, czy mu na tym uwielbieniu aż tak zależy.

Doskonale uzmysłowił to niedawno w rozmowie z nami dziennikarz Uli Hesse, autor książki o Bayernie Monachium. Mówił: - Musimy się dobrze zrozumieć. Dla dzieci jest on na pewno wielkim idolem. Bo dzieci szukają gwiazd, statystyk. Ale dla większości fanów nie ma znaczenia, ile strzeli goli. Nigdy nie będzie tak wielki jak Thomas Muller czy nawet Franck Ribery, którego kibice po prostu uwielbiają. Jest on taki entuzjastyczny, gra sercem nie głową. Robert gra tylko głową. Wykonuje swoją pracę, oczywiście bardziej niż perfekcyjnie.

W niedzielnym meczu z Eintrachtem Frankfurt Robert Lewandowski znowu był sobą. Nie piłkarzem z wiosny, nie bezradnym reprezentantem Polski z mistrzostw świata w Rosji, tylko pewną siebie, doskonale naoliwioną maszyną do strzelania goli.

Jeszcze raz Kamil Pęksa z Monachium: - Życzę mu jak najlepiej. Poza tym musicie wiedzieć, że wielu Polaków w Monachium czuje się pewniej i są dumni, że nasz rodak odnosi tu takie sukcesy i jest na ustach każdego.

ZOBACZ WIDEO Drony kluczowe przy wyprawie Andrzeja Bargiela na K2. Dostarczyły leki i zapomnianą kamerę
Czy Robert Lewandowski odzyska Monachium?

zagłosuj, jeśli chcesz zobaczyć wyniki

Już uciekasz? Sprawdź jeszcze to:
×
Sport na ×