Choć Dariusz Mioduski mówił tak również podczas prezentacji Romeo Jozaka we wrześniu ubiegłego roku, to w poniedziałek z błyskiem w oku przedstawiał portugalskiego szkoleniowca. - W tym przypadku jest szansa, że trener Sa Pinto stanie się człowiekiem, którego Legia potrzebuje, na lata. Ma cechy charakteru, które klub potrzebuje. Jakie? Na przykład przygotowanie merytoryczne. Poza tym trenerzy, którzy odnosili sukcesy z Legią zawsze wykazywali się temperamentem, silnym nastawieniem mentalnym. Sa Pinto potrafił sobie radzić z trudnymi sytuacjami w szatni. Jest właśnie takim człowiekiem - opowiada prezes Legii.
Mioduski przekonuje też, że dokładnie sprawdził, jak Sa Pinto radził sobie w poprzednich klubach. Portugalczyk w żadnym z ośmiu klubów, w jakich pracował, nie był dłużej niż rok. - Przy zatrudnieniu poprzednich trenerów w Legii ryzyko było duże. Ale Sa Pinto w swoich byłych klubach radził sobie dobrze, wytrzymywał presję. Zrobiliśmy rozeznanie na jego temat, a akurat z zespołami, w jakich pracował, jesteśmy w dobrych kontaktach - uzasadnia swoją decyzję.
Prezes Legii tłumaczy również, dlaczego wcześniej zaufał Deanowi Klafuriciowi. Były asystent Romeo Jozaka pełnił rolę tymczasowego szkoleniowca, wywalczył z klubem dublet i pozostał pierwszym trenerem Legii na początku nowego sezonu. Już w lipcu odpadł jednak z eliminacji Ligi Mistrzów, przegrał też pierwszy mecz kwalifikacji do Ligi Europy z Dudelange.
- Klafurić nie powinien kontynuować pracy w tym sezonie. Popełniłem błąd. Miałem wielu innych kandydatów, na przykład Miguela Cardoso, czy Jerzego Brzęczka. Nie doszliśmy do porozumienia i nie chodziło o kwestie finansowe. Później zbliżał się termin obozu przygotowawczy, musiałem podjąć trudną decyzję: czy szukamy dalej, czy nie. Słuchałem rad wielu osób. I z klubu i z zewnątrz. Klafurić miał bardzo duże poparcie, dałem się przekonać, i wiem, że źle zrobiłem. W przyszłości będę pewnie trochę twardszy - twierdzi.
Prezesowi trudno uwierzyć, w jakiej sytuacji znalazła się jego drużyna. - Wyśmiałbym kogoś, kto miesiąc temu powiedziałby mi, że znajdziemy się w tym miejscu. Nie osłabiliśmy drużyny latem, zrobiliśmy transfery do klubu, inaczej powinniśmy wejść w ten sezon. Krytyka jaka nas spotkała jest uzasadniona. Sami jesteśmy wobec siebie krytyczni - komentuje.
Prezes odniósł się również do sytuacji finansowej klubu i artykułu "weszło.com", z którego wynika, że Legia jest w tarapatach finansowych i grozi jej bankructwo. - Jeżeli nie zakwalifikujemy się do Ligi Europy, będzie dziura w budżecie, bo zakładał on plan, że się tam dostaniemy. Ale sytuacja klubu jest stabilna, poradzimy sobie - twierdzi. - Publikacja "weszło.com" przekroczyła normalną krytykę klubu. To nie jest dziennikarstwo, a działanie na zlecenie, szkodę klubu. Podejmiemy odpowiednie kroki prawne - kończy prezes.
ZOBACZ WIDEO Już nie "aniołki" a "Grażynki" Matusińskiego. Iga Baumgart-Witan: Pobiegłam dzięki euforii