Dariusz Mioduski: Popełniłem błąd
- Dean Klafurić nie powinien kontynuować pracy w tym sezonie. Popełniłem błąd - mówi Dariusz Mioduski. Prezes Legii liczy, że nowy trener Ricardo Sa Sinto będzie tym na lata.
Mioduski przekonuje też, że dokładnie sprawdził, jak Sa Pinto radził sobie w poprzednich klubach. Portugalczyk w żadnym z ośmiu klubów, w jakich pracował, nie był dłużej niż rok. - Przy zatrudnieniu poprzednich trenerów w Legii ryzyko było duże. Ale Sa Pinto w swoich byłych klubach radził sobie dobrze, wytrzymywał presję. Zrobiliśmy rozeznanie na jego temat, a akurat z zespołami, w jakich pracował, jesteśmy w dobrych kontaktach - uzasadnia swoją decyzję.
Prezes Legii tłumaczy również, dlaczego wcześniej zaufał Deanowi Klafuriciowi. Były asystent Romeo Jozaka pełnił rolę tymczasowego szkoleniowca, wywalczył z klubem dublet i pozostał pierwszym trenerem Legii na początku nowego sezonu. Już w lipcu odpadł jednak z eliminacji Ligi Mistrzów, przegrał też pierwszy mecz kwalifikacji do Ligi Europy z Dudelange.
- Klafurić nie powinien kontynuować pracy w tym sezonie. Popełniłem błąd. Miałem wielu innych kandydatów, na przykład Miguela Cardoso, czy Jerzego Brzęczka. Nie doszliśmy do porozumienia i nie chodziło o kwestie finansowe. Później zbliżał się termin obozu przygotowawczy, musiałem podjąć trudną decyzję: czy szukamy dalej, czy nie. Słuchałem rad wielu osób. I z klubu i z zewnątrz. Klafurić miał bardzo duże poparcie, dałem się przekonać, i wiem, że źle zrobiłem. W przyszłości będę pewnie trochę twardszy - twierdzi.
Prezesowi trudno uwierzyć, w jakiej sytuacji znalazła się jego drużyna. - Wyśmiałbym kogoś, kto miesiąc temu powiedziałby mi, że znajdziemy się w tym miejscu. Nie osłabiliśmy drużyny latem, zrobiliśmy transfery do klubu, inaczej powinniśmy wejść w ten sezon. Krytyka jaka nas spotkała jest uzasadniona. Sami jesteśmy wobec siebie krytyczni - komentuje.
Prezes odniósł się również do sytuacji finansowej klubu i artykułu "weszło.com", z którego wynika, że Legia jest w tarapatach finansowych i grozi jej bankructwo. - Jeżeli nie zakwalifikujemy się do Ligi Europy, będzie dziura w budżecie, bo zakładał on plan, że się tam dostaniemy. Ale sytuacja klubu jest stabilna, poradzimy sobie - twierdzi. - Publikacja "weszło.com" przekroczyła normalną krytykę klubu. To nie jest dziennikarstwo, a działanie na zlecenie, szkodę klubu. Podejmiemy odpowiednie kroki prawne - kończy prezes.