Anglicy znów chwalą Fabiańskiego. "Uchronił WHU przed pogromem"

Getty Images /  Laurence Griffiths / Na zdjęciu: Łukasz Fabiański w meczu z Liverpoolem
Getty Images / Laurence Griffiths / Na zdjęciu: Łukasz Fabiański w meczu z Liverpoolem

Łukasz Fabiański puścił cztery gole w swoim debiucie w barwach West Hamu, jednak gdyby nie on, jego drużyna przegrałaby z Liverpoolem jeszcze wyżej niż 0:4 (0:2). "Jako jedyny z debiutantów nie zawiódł" - piszą Anglicy o jego występie.

Latem do West Ham United trafiło wielu nowych piłkarzy, którzy kosztowali londyński klub poważne pieniądze. Za Felipe Andersona zapłacono Lazio 38 mln euro, 25 mln kosztował Issa Diop, tylko pięć milionów mniej Andriej Jarmolenko. Jednak spośród nich to Łukasz Fabiański, na którego transfer wydano osiem milionów euro, zaprezentował się najlepiej.

Młoty przegrały w niedzielę na Anfield Road z Liverpoolem aż 0:4, jednak gdyby nie świetne interwencje reprezentanta Polski, doszłoby być może to prawdziwego pogromu. Fabiański kilka razy ratował swoich kolegów przed stratą kolejnych bramek.

Jego grę docenili Anglicy. Uznali go za najlepszego z nowych piłkarzy Młotów i są zdania, że pozycja bramkarza jest być może jedyna, na której menedżer Manuel Pellegrini nie ma w tej chwili problemu.

ZOBACZ WIDEO: Bargielowie robią rewolucję w himalaizmie. "Stwierdziliśmy, że zaryzykujemy"

"Spośród wszystkich nowych piłkarzy Fabiański grał najlepiej. To on uchronił West Ham od wyższej porażki. Zupełnie nie pomagali mu koledzy z pola i Polak sam musiał zatrzymywać napastników The Reds" - czytamy.

Anglicy chwalą go przede wszystkim za cudowną paradę po strzale Alexandera-Arnolda z rzutu wolnego. Fabiański zaimponował im także jedną interwencją po uderzeniu Mohameda Salaha.

"Puszczenie czterech goli z pewnością było dla niego trudne, jednak nie popełnił żadnego poważnego błędu, a z takim dorobkiem Anfield Road opuszczał już nie jeden bramkarz" - dodaje serwis "football.london".

W drugiej kolejce sezonu rywalem West Hamu będzie AFC Bournemouth, z Arturem Borucem w kadrze.

Źródło artykułu: