El. LE: Kompromitacja Legii Warszawa. Mistrz Polski odpada z Dudelange

PAP/EPA / JULIEN WARNAND / Jose Kante i Carlitos
PAP/EPA / JULIEN WARNAND / Jose Kante i Carlitos

Czy może być gorzej? Wątpliwe. Legia Warszawa ośmieszyła się doszczętnie. Co prawda zremisowała na wyjeździe z FC Dudelange 2:2, ale po porażce w pierwszym meczu odpadła z europejskich pucharów.

Szkoda trenera Ricardo Sa Pinto. Miał być policjantem, który uspokoi awanturę w barze, a już przy samym wejściu dostał kuflem w głowę.

To był pogrzeb polskiego futbolu ligowego. Legia Warszawa - najlepszy polski zespół ostatnich lat, 5-krotny mistrz Polski w ciągu ostatnich 6 sezonów - odpadła z zespołem z Luksemburga.

To, co jest jeszcze gorsze, to fakt, że wygrał zespół lepszy. To piłkarze Football 1991 Dudelange mieli groźniejsze sytuacje, kontrolowali przebieg gry i mogli w pierwszej połowie strzelić kilka bramek więcej.

Oczywiście trzeba pamiętać, że Luksemburg to nie jest już kraj, który w latach 1978-2006 zdobył dwa punkty we wszelkich możliwych eliminacjach - czy to do mundialu, czy mistrzostw Europy. Luksemburczycy w ostatnich latach zrobili spore postępy, mają pieniądze, boiska, akademie, w których dobrze szkolą młodzież.

ZOBACZ WIDEO #dziejesiewsporcie: Ale emocje! 9-letnia fanka zalała się łzami

Mały kraj dostosował się do standardów Europy zachodniej, podczas gdy nasze zespoły się cofnęły. Żal było patrzeć na zawodników takich jak Chris Phillips (swoją drogą z Luksemburga), czy Węgra Dominika Nagy'ego, zawodników pozbawionych jakości i woli walki. Ale nie można sprowadzać klęski Legii do tych dwóch graczy. Carlitos przespał pierwszą połowę. Krzysztof Mączyński znowu pokazał, że doskonale wie, że jest statystą i nigdy nie będzie liderem. Michał Kucharczyk ponownie był bardziej Mr. Hydem niż Dr. Jekyllem, a Michał Pazdan po raz kolejny udowodnił, że jest chodzącą bombą zegarową.

Chodzącą, nie biegającą. To przez jego błąd w ustawieniu Legia straciła pierwszego gola. To on zrobił w 7. minucie dużo miejsca dla Patricka Stumpfa, a ten z łatwością pokonał Arkadiusza Malarza. 11 minut później drugą bramkę dołożył Stelvio. Przed przerwą kontaktowego gola strzelił Jose Kante, ale trudno powiedzieć, że Legia docisnęła rywala. Po prostu się udało.

Tylko na początku drugiej połowy Legia miała przewagę, ale była to chwila i wcale nie taka zdecydowana. Zresztą gospodarze szybko opanowali sytuację. Byli lepsi piłkarsko, mieli więcej ambicji. W ogóle ją mieli.

Dopiero pod koniec meczu nadzieję dał Kante, który strzelił wyrównującą bramkę. Swoją okazję miał też Carlitos, ale nie zdołał pokonać bramkarza rywali.

Z naszego punktu widzenia był to mecz, o którym chciałoby się jak najszybciej zapomnieć. Tyle tylko że to będzie niemożliwe. Ani niewskazane. "Bohaterowie" tego spotkania powinni być negatywnym przykładem dla przyszłych pokoleń. Dudelange staje się takim samym symbolem polskiej klęski jak Stjarnan czy Levadia.

FC Dudelange - Legia Warszawa 2:2 (2:1)

1:0 Stumpf - 7'
2:0 Stelvio - 18'
2:1 Kante - 33'
2:2 - Kante 85'

Dudelange: Joubert - El Hriti, Prempeh, Stelvio, Malget, Jordanov - Stolz (90. Sinani), Couturier, Kruska (79.Melisse) - Stumpf (75.Bisevac), Turpel

Legia: Malarz - Wieteska, Phillips (46. Szymanski), Pazdan, Hlousek - Kucharczyk, Mączyński (77.Eduardo), Cafu, Nagy (69.Hamalainen) - Carlitos, Kante

Sędzia: Iwajło Stojanow (Bułgaria)

Żółte kartki:
Malget, Kruska - Kante

Czerwona kartka: Kucharczyk

Źródło artykułu: