Niesamowity come back Wisły Kraków. "W przerwie nawet trener nie do końca w nas wierzył"

WP SportoweFakty / Krzysztof Porębski / Na zdjęciu: Jakub Bartkowski
WP SportoweFakty / Krzysztof Porębski / Na zdjęciu: Jakub Bartkowski

Takiego wyczynu Wisła nie dokonała już dawno. W starciu z liderującym Lechem krakowianie odrobili dwubramkową stratę i ostatecznie rozbili nieomylnego dotąd rywala 5:2. W przerwie nawet Maciej Stolarczyk nie wierzył w taki come back.

- Podnieśliśmy się i to na wyjeździe. Pokazaliśmy, że jesteśmy drużyną, choć w pierwszej połowie było trochę mankamentów. Trzeba jasno przyznać, że źle weszliśmy w mecz, mimo że byliśmy uczulani na mocne początki Lecha. Pomogły korekty w przerwie, choć żartobliwie można powiedzieć, że wtedy trener Maciej Stolarczyk nie do końca w nas wierzył. Stwierdził, że cokolwiek się nie stanie, to wygramy, ale 5:3. Skończyło się lepiej, więc trochę nas nie docenił - oznajmił z uśmiechem Jakub Bartkowski.

Wiślacy mają co świętować. Zdobyli trudny teren, strzelili pięć bramek, a początkowo to spotkanie kiepsko się dla nich układało. - Niezbyt często się wygrywa w takim stosunku. To samo dotyczy odrabiania dwubramkowej straty i wbicia aż pięciu goli, a potrafiliśmy to zrobić w Poznaniu. Tym bardziej jest się z czego cieszyć - dodał 26-latek.

Krakowianom bardzo pomogło spektakularne pudło Joao Amarala przy stanie 2:0 dla Kolejorza. Gdyby Portugalczyk podwyższył prowadzenie gospodarzy, odrobienie strat mogłoby być niemożliwe. - Taka jest piłka. Poza tym my mieliśmy sytuacje na początku, które przy lepszej skuteczności mogłyby nam nawet dać prowadzenie. Trudno, żeby Lech wszystko wykorzystywał, a Wisła wszystko marnowała. Patrząc na przebieg tego spotkania, myślę, że odrobienie trzybramkowej straty też mogłoby się udać - zaznaczył Bartkowski.

ZOBACZ WIDEO Serie A: Milik z golem, Zieliński trafił w poprzeczkę. Napoli wygrywa na inaugurację [ZDJĘCIA ELEVEN SPORTS 2]

Mateusz Lis niegdyś nie dostał szansy w Lechu, lecz teraz ma miejsce w składzie Wisły i niedzielne zwycięstwo smakowało mu wyjątkowo. - Miałem z tyłu głowy to, że byłem zawodnikiem Lecha. Od takich rzeczy nie da się uciec. Nie zadebiutowałem przy Bułgarskiej jako zawodnik Kolejorza, taką możliwość dała mi natomiast Wisła, więc tym bardziej cieszę się ze zwycięstwa.

Dwa gole dla krakowian zdobył Zdenek Ondrasek, który nie krył sporej ulgi. - Po tych czterech poprzednich meczach, wreszcie zagraliśmy skutecznie. Tego nam do tej pory brakowało. Pierwsza połowa w Poznaniu też nie była zbyt dobra, ale potem zaczęły padać gole i zasłużenie zainkasowaliśmy trzy punkty. Gra się zawsze do końca i spotkanie z Lechem doskonale to pokazało - przyznał czeski napastnik.

Biała Gwiazda ma teraz 8 "oczek" i zajmuje 7. miejsce w tabeli Lotto Ekstraklasy.

Komentarze (1)
avatar
Wojciech Nowacki
20.08.2018
Zgłoś do moderacji
2
3
Odpowiedz
Pitu, pitu, a czarny lud wierzy. Lepiej niech się odpowiednie organy przyjrzą, kto u buka stawiał na Wisłę jak przegrywała 2-0. Jeszcze do tego gol samobójczy. Się gra, się wygrywa.