Konrad Michalak: Chciałem przeciąć pępowinę i ruszyć dalej

Newspix / Grzegorz Radtke / Na zdjęciu: Konrad Michalak
Newspix / Grzegorz Radtke / Na zdjęciu: Konrad Michalak

Na wypożyczeniu w Wiśle był jedną z rewelacji ligi. Wrócił do Legii i znów odbił się od ściany. Konradem Michalakiem interesowało się pół ligi, a także kluby z zagranicy, w tym z MLS. Wybrał jednak Lechię, bo jak sam przyznał chciał odciąć pępowinę.

Michał Gałęzewski, WP SportoweFakty: Czy nie dziwił pana fakt, że podczas gdy Legia Warszawa dołowała zabiegało o pana pół ligi, a tak naprawdę nie dostał pan sygnału, że ktoś chciałby pana w Legii?

Konrad Michalak, piłkarz Lechii Gdańsk: Dużo rozmawiałem z prezesem i z dyrektorem sportowym. Nikt nie chciał, żebym odchodził ale widziałem, w jakiej jestem sytuacji. Jak był poprzedni trener, w ogóle nie otrzymywałem żadnej szansy. Umówmy się, jeden mecz na półtorej miesiąca z Koroną to trochę mało i byłem tym mocno rozczarowany. Dlatego zdecydowałem się na zmianę otoczenia. Miałem oferty z innych klubów z Polski i z zagranicy, ale nie chciałem wyjeżdżać i uznałem z menedżerem, że naturalnym krokiem jest Lechia i definitywne odejście z Legii. Chcę pokazać, na co mnie stać w Gdańsku i z optymizmem patrzeć w przyszłość.

[b]

Jakie kierunki zagraniczne wchodziły w grę?[/b]

Miałem jedną poważną ofertę z MLS, ale to nie jest kierunek dla chłopaka w moim wieku. O reszcie nie chciałbym mówić. Ja przede wszystkim nie chciałem wyjeżdżać poza granice kraju i po chwili wracać do Polski. Świadomie prowadzę swoją karierę wraz z moim menedżerem. Krok po kroku będę szedł do przodu.

Przeszedł pan do Lechii w zamian za Pawła Stolarskiego, który trafił do Legii. Rozmawialiście o tym?

Tak, spotkaliśmy się po drodze na dworcu w Iławie. Mówiąc szczerze wiadomo, rozmawialiśmy, bo to naturalne. Znamy się z kadry młodzieżowej. Ja mogłem zostać w Legii Warszawa, czy iść na kolejne wypożyczenie. To, że ostatni sezon spędziłem w Płocku, zależało w 80 procentach ode mnie. Naciskałem na to przede wszystkim, by grać. Na zmianę mojego otoczenia złożyło się wiele rzeczy. Przede wszystkim Legia grała ustawieniem 3-5-2, które nie do końca mi odpowiadało i nie czułem się w nim dobrze. Nie mogłem sobie pozwolić na oczekiwanie na zmianę trenera w Legii, bo nie wiadomo jak by to wyglądało. Jak się wskoczy do składu nie grając wcześniej ogonów po 10-15 minut, to trudno jest z marszu dać wiele drużynie, a tak miałem w meczu z Koroną. Ciężko pociągnąć drużynę w takim momencie. Potrzebowałem też zmiany otoczenia. Trafiła się możliwość definitywnego transferu do Lechii i była to dla mnie informacja, że czas zakończyć pewien etap w swojej karierze, przeciąć pępowinę i ruszyć dalej.

ZOBACZ WIDEO Cztery bramki w starciu Swansea - Leeds. Cały mecz Mateusza Klicha [ZDJĘCIA ELEVEN SPORTS]

Dlaczego nie pasował panu system 3-5-2?

Wahadło, to nie jest pozycja dla mnie. Starałem się i walczyłem z całych sił, robiłem co trener kazał, ale nie czułem się w tym komfortowo. Później sezon to zweryfikował.

Kolejne wypożyczenia do innych klubów już nie wchodziły w grę?

Byłem na dwóch wypożyczeniach i to wystarczające do tego, by zakończyć ten etap. Dlatego jak pojawiła się opcja transferu definitywnego, skorzystałem z tego.

Pobytu w Wiśle Płock, gdzie też był pan wypożyczony, nie może pan jednak uznać za nieudany.

Był to mój pierwszy sezon w Lotto Ekstraklasie, a grałem w praktycznie każdym meczu, od kiedy przyszedłem do Wisły. Będę mówił głośno, że dziękuję wszystkim pracownikom i zawodnikom płockiego klubu. Wiadomo jak to jest, gdy zawodnik jest wypożyczany. Nawet w Lechii, gdy Rafał Kobryń przeszedł do Chojniczanki. Było zapewnienie, że będzie grał, a wyszło inaczej. Ja wiedziałem, że trener i klub mnie chcą. Było dokładnie tak, jak rozmawialiśmy przed sezonem i mogłem się rozwinąć. Była to bardzo dobra decyzja, by tam pójść.

Czy wyznaczył sobie pan ramy czasowe, kiedy będzie pan zawodnikiem wyjściowej jedenastki Lechii?

Już teraz normalnie trenuję i czuję się pełnoprawnym piłkarzem zespołu. W Legii też byłem zdrowy, więc od kilku dni walczę o to, by grać. Będę się uczył taktyki, bo nie da się po 5-6 dniach wejść i wszystko wiedzieć. Rozmawiałem z trenerem, widzę jak to wygląda na treningach. Nie gram też w piłkę od wczoraj, więc będę potrafił się w tym odnaleźć.

Czy uważa pan siebie za najszybszego skrzydłowego w lidze?

Nie wiem, trzeba byłoby sprawdzić statystyki. Ja jestem na pewno dynamicznym zawodnikiem. To mój atut i staram się z tego korzystać. Rozwijam się jednak w innych aspektach, by nie być tylko szybkim Konradem Michalakiem, ale też pokazać swoje inne atuty. Nie uniknę tego, że jestem dynamiczny i to mój znak rozpoznawczy, ale jeśli będę się rozwijał, pokażę także moją inną stronę.

Jakie było pana pierwsze wrażenie po przyjeździe do Gdańska, po pobycie w Legii Warszawa?

Jest naprawdę fajna drużyna, mającego dobrego trenera, w której panuje ciekawa rywalizacja. Ja jestem taką osobą, która nie boi się wyzwań. Jak jest walka o miejsce w zespole, to piłkarz staje się lepszym zawodnikiem. Dla mnie to odpowiednie środowisko i drużyna, której styl gry mi pasuje. To, że wcześniej byłem w Legii nic nie znaczy. Zdecydowałem się, by być tutaj i walczę.

Czy skład z wieloma młodymi Polakami, jaki zbudowano teraz w Gdańsku może wypalić?

Wszystko jest robione tutaj z głową. Mamy mieszankę doświadczenia z młodością i fajnie to funkcjonuje. Ciężko pracujemy i będziemy dzięki temu cały czas stawiać kolejne kroki. Mam nadzieję, że wszystko będzie dobrze.

Czy widać różnice w mentalności szatni warszawskiej i gdańskiej - jednej przybitej po odpadnięciu z europejskich pucharów, drugiej będącej na fali wznoszącej po bardzo dobrym początku sezonu?

W Legii mimo słabych wyników atmosfera w drużynie była dobra. Staraliśmy się walczyć, na boisku nie wyglądało to jak powinno, ale każdy się wspierał. Tutaj koledzy bardzo dobrze mnie przyjęli, pomógł mi też Kuba Arak, którego znałem wcześniej ze wspólnych występów w rezerwach Legii. Atmosfera była dobra w obu miejscach, ja jestem w Gdańsku i z każdym dniem bardziej poznaję drużynę.

Czy gdzieś z tyłu głowy ma pan świadomość, że jednym z czynników powodujących przyjście do Gdańska było zawieszenie Sławomira Peszki?

Sławek, tak jak każdy inny piłkarz Lechii jest częścią tej drużyny. Pokazał dużo w Gdańsku i to dobry piłkarz. Ja walczę i pracuję na swoje nazwisko. Wcześniej gdzie grałem, rywalizowałem z Merebaszwilim, czy Kucharczykiem i też walczyłem o swoje. Mam nadzieję że uda mi się pokazać i mój rozwój będzie optymalny.

Doskonale zna pan Jerzego Brzęczka, selekcjonera reprezentacji Polski, który prowadził pana w Wiśle Płock. Czy kontaktował się pan z nim przy okazji transferu do Gdańska?

Na pewno wcześniej, jak odchodziłem z Wisły rozmawialiśmy i mam z trenerem dobry kontakt. On obserwuje co się dzieje w lidze i w reprezentacji młodzieżowej. Przed nami ważne, a nawet kluczowe mecze w kontekście eliminacji i na pewno będzie się im przyglądał. To, czy w przyszłości trafię do pierwszej reprezentacji, mogę pokazać przede wszystkim ciężką pracą na boisku, że na to zasługuję.

Czyli teraz pańska koncentracja skupia się na sobocie i spotkaniu w Szczecinie. Lechia odniesie kolejne wyjazdowe zwycięstwo?

Jeżeli będziemy dobrze grać, tak jak w spotkaniu z Górnikiem, to wszystko będzie w porządku. Czeka nas ciężki mecz, w którym będzie trzeba zostawić dużo zdrowia, ale mam nadzieję że jak zagramy na swoim poziomie, będzie dobrze.

Komentarze (0)